Parta dedykuję MartuLLa :*
Ludmiła:
Zebrałam swoje rzeczy
z szafki i szybkim ruchem ruszyłam w stronę parkingu. Dzisiaj spieszyło mi się
wyjątkowo, dlaczego? Otóż o 19:00 miał przyjść Tomas, musimy przećwiczyć kilka
scenek a ja muszę się odświeżyć i przebrać. Trochę się denerwuję bo nie wiem
jak to będzie czy dalej będziemy się zachowywać jak najwięksi wrogowie czy
przystopujemy trochę… Nie wiem tego, ale wiem że chcę to zmienić, chcę
normalnie z nim gadać jak z człowiekiem a nie kretynem. Zaparkowałam samochód i
wbiegłam do domu, rodziców nie było – normalne. Skierowałam się na górę prosto do mojego pokoju. Torbę rzuciłam na
fotel i rozluźniłam zapięcie przy koturnach aby swobodnie je ściągnąć.
Podeszłam do ogromnej garderoby a tam czekał na mnie dylemat: Co założyć?, miałam
mnóstwo ubrań, ale co z tego jak nie mam na siebie co włożyć… Po dłuższym namyśle
sięgnęłam po czarną bokserkę i w morelowym kolorze t-shirt’em na wierzch
sięgającym do pępka i z rękawkiem opadającym na jedno ramię. „Nie ubiorę
spódniczki” – pomyślałam, bo sobie pomyśli jeszcze że specjalnie się dla niego
wystroiłam a to nie prawda!, no może troszkę… ale tylko odrobinkę mi na tym
zależy. Nie myśląc już dłużej nad tym wyciągnęłam pierwsze lepsze jeansowe spodenki,
które okazały się strzałem w dziesiątkę, wybrane ubrania położyłam na łóżku a
sama skierowałam się do łazienki aby wziąć prysznic. Odkręciłam kurek z ciepłą
wodą i relaksowałam się strumieniem który padał na moje ciało, uwielbiałam ten stan w którym mogłam
odetchnąć i odizolować się od reszty świata. Ciepła woda była dla mnie rajem,
może to dziwne ale uwielbiałam wodę i tę świeżość którą mnie napawa. Po
piętnastu minutach kąpieli wyszłam z kabiny prysznicowe i obkręciłam się
ręcznikiem , stanęłam przed wielkim lustrem wokół którego co kilka centymetrów
umieszczone były światełka, wyglądało to niczym z bajki o królewnie, ale
mniejsza z tym. Specjalnym ręcznikiem obwinęłam włosy w tak zwany „turban” ,
które delikatnie wcześniej poczesałam. Chwyciłam jakiś krem i natarłam nim całą
powierzchnię mojej twarzy, odczekałam chwilkę aż wyschnie aby móc nałożyć fluid
. Postanowiłam że nie będę się malować za mocno. Nałożyłam delikatny beżowy
cień, zrobiłam lekką, dokładna kreskę i wytuszowałam rzęsy, nigdy nie miałam z
nimi problemu, zawsze ładnie się układały i nie potrzebowałam żadnych żeli,
sztucznych rzęs czy jeszcze nie wiadomo jakich wydłużaczy. Wargi pomalowałam
jasno beżową szminka i nałożyłam na niego mieniący się błyszczyk aby dawały
wrażenie pełniejszych i atrakcyjniejszych ust. Z szafki pod umywalka wyjęłam
suszarkę i suszyłam włosy, nie należały one do krótkich więc samo suszenie
zajęło mi dłuższą chwilę , po ukończonej czynności, włosy związałam w dość
wysokiego kucyka , zabrałam tylko swoją srebrną bransoletkę z literką „L” jak
Ludmiła i wyszłam z pomieszczenia
kierując się w stronę swojej sypialni. Bielizne założyłam w łazience
więc pozostało mi tylko zarzucić na siebie ubrania, jak mówiłam tak też zrobiłam.
Przeglądnęłam się w lustrze i chociaż raz mogłam być z siebie dumna, bo
wyglądałam całkiem przyzwoicie jak na wieczór z „kolegą”. Stałabym tak pewnie
jeszcze dłuższą chwilę gdyby nie fakt, iż zadzwonił dzwonek do drzwi. Od razu
się zerwałam i spojrzałam na zegar wiszący na ścianie, wskazówka wybijała równą
19:00. Całkiem straciłam poczucie czasu, wsunęłam na nogi swoje kapcie w Żabki i
zbiegłam na dół po schodach aby otworzyć drzwi. Zanim pociągnęłam za klamkę
poprawiłam jeszcze bluzkę i odgarnęłam włosy do tyłu.
- Cześć – wydukałam
lekko zdyszana i podenerwowana, on
delikatnie uniósł kąciki ust do góry i zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Witaj – odparł, a ja
starałam się opanować emocję , jego głos był taki przyjemny i ciepły, chyba
nikt jeszcze nie skierował do mnie słowa w tak miły sposób ; gestem ręki
wpuściłam go do środka. To może dziwne ale nigdy go nie witałam w moim domu,
mimo iż był moim sąsiadem to jak wszyscy wiedzą nasze kontakty nie były
najlepsze a czy nie są to nie umiem powiedzieć, bo sama nie wiem jak to między
nami jest.
- Starałem się nie
spóźnić – powiedział rozglądając się po salonie.
- Bo masz tak daleko
że naprawdę jest się jak spóźnić… - powiedziałam przewracając oczami i biorąc z
kuchni tackę z przekąskami.
- Daj pomogę ci –
powiedział stojąc tuż obok mnie i chwytając za przedmiot w moich dłoniach. Jego
dłoń delikatnie ruszyła moją. Przez dobre kilka sekund patrzyliśmy w swoje oczy
szukając odpowiedzi na to co się z nami dzieje, dlaczego zachowujemy się jak
nie my… Lekko zarumieniona i speszona wzięłam ręce z tacki i pozwoliłam mu
sobie pomóc.
- Dziękuję –
powiedziałam już z uśmiechem na twarzy a on kiwnął tylko głową na znak że nie
ma za co, wyszłam przed niego i ruszyłam w stronę mojego pokoju który znajdował
się na pierwszym piętrze. Szliśmy w ciszy, ale wcale nas ona nie krępowała,
wręcz przeciwnie , woleliśmy przemilczeć sytuację która wydarzyła się niespełna
kilka sekund temu.
- Witaj w moim małym
królestwie – powiedziałam otwierając szeroko drzwi i rozmachując rękami .
- Teraz wiem skąd te
kapcie w żaby - powiedział jakby odkrył Amerykę i po chwili się zaśmiał.
- Akurat ja tu jestem
księżniczką, tobie pozostawiam rolę ropuchy – odpowiedziałam wystawiając mu
język .
- Widzę, że riposta
dzisiaj dopisuje – skwitował i usiadł na miejscu w którym mu wskazałam. Na dość
grubym dywanie, który był pokryty dużą warstwą puchu rozłożyłam poduszki i dwa
okrągłe tapczany, jeden dla mnie a drugi dla Heredii.
- Zawsze mi dopisuje
ale muszę przyznać że dzisiaj wyjątkowo – zawtórowałam i zajęłam miejsce
naprzeciw niego. Jedzenie przygotowane przez Jackie- naszą gosposie postawiłam
pośrodku aby na razie nam nie przeszkadzało ale tez w takim miejscu w którym w
każdej chwili mogliśmy bez problemu dosięgnąć i coś przegryźć.
- To co zaczynamy ? –
spytał biorąc do ręki książeczkę z tytułem „Romeo i Julia”. Na jego pytanie
odpowiedziałam szerokim uśmiechem i lekkim skinięciem głowy.
Tomas:
Ludmiła wyglądała
prześlicznie. Jeansowe spodenki idealnie podkreślały jej zgrabne, opalone nogi,
bokserka i t-shirt leżały na niej wprost perfekcyjnie, jej loki związane w
kucyk miotały się po plecach i ramionach, jej oczy lśniły jak nigdy no i ten jej śliczny uśmiech który powalał na
kolana. Teraz nawet nie będę próbował zaprzeczać że mi się podoba, nie umiem,
nie potrafię a może nie chcę już zaprzeczać?. Może zabrzmi to dziwnie a może i
nie ale dogadujemy się świetnie, ćwiczymy scenki wybuchając co jakiś czas
niekontrolowanym śmiechem, czasem schodzimy z tematu i nie zajmujemy się sztuką
tylko gadamy o głupotach. Zachowujemy się jakbyśmy nigdy w życiu nie
powiedzieli do siebie nic złego , tak jakbyśmy się znali od zawsze i byli
najlepszymi przyjaciółmi.
- Dobra dość bo mnie
brzuch rozbolał – powiedziała roześmiana
blondynka i chwyciła się za brzuch spierając na poduszkach.
- Jaka następna
scena?- spytałem aby nie przeciągać. Zerkła na małą książeczkę z aktami i na
mnie, następnie znowu na powieść i na mnie. – Ekhm – odchrząknąłem – Powiesz mi
czy będziesz tak patrzeć jakbyś ujrzała
boskiego adonisa ? – spytałem przeczesując swoje włosy.
- Zobaczyć to ja
zobaczyłam ale raczej nie adonisa i nie boskiego, uwierz mi – powiedziała poprawiając
się . – ale nie o to chodzi, chodzi o scenkę… - wymamrotała.
- Czyli tam zobaczyłaś
tego adonisa? – spytałem nie kumając o co jej chodzi.
- Co ty masz z tym
adonisem?! – spytała rozkładając ręce.
- No bo nic nie mówisz
to zgaduje . – broniłem się wyrywając jej z ręki książkę i sam sprawdzając akt.
Czytając go zrobiło mi się trochę gorąco i sam nie wiedziałem jak się zachować
, co zrobić, co powiedzieć. No bo jak miałem cokolwiek powiedzieć skoro właśnie
pora na scene z całowaniem, w ogóle nie pomyślałem o tym że może być coś takiego, wypadło mi z głowy że Szekspir pisał o ich pocałunku. Nie mówię że mi
się to nie podoba ale czy to nie będzie przegięciem?
- No to ten… -
zaczęła, ale postanowiłem że gadanie nic tu nie da, tu trzeba działać,
chwyciłem ją za ręce i powolnymi ruchami nie wiedząc jak zareaguje
przyciągnąłem do siebie, będąc już bliżej niej czułem jej oddech, nasze usta
dzieliły milimetry, gdy nagle sok, który leżał na kwadratowej tacce przewrócił
się i rozlał, mało tego, dzban wypełniony napojem rozbił się na małe elementy.
Momentalnie się od siebie odsunęłliśmy.
- Myślę że tej sceny
nie musimy ćwiczyć, samo wyjdzie jak ma wyjść… bo przecież Julia i Romeo tego
nie planowali – powiedziała lekko zawstydzona sytuacją.
- Tak, tak –
odpowiedziałem trochę zasmucony - To
teraz musimy to sprzątnąć.
- Zaraz to zrobię –
odparła wstając i kierując się do drzwi po szufelkę , zmiotkę i coś czym można
wytrzeć rozlany sok. Chwyciłem ją za rękę i przyciągnąłem minimalnie w swoją
stronę.
- Zaczekaj, pomogę ci
– powiedziałem patrząc prosto w jej oczy. Po raz kolejny dzisiaj nasze
spojrzenia i dłonie się skrzyżowały. Poczułem coś dziwnego, coś co wypełniało
mnie całego radością i uczuciem błogości. Przyjemne dreszcze przeszły po całym
moim ciele.
- Tylko się nie
skalecz, bo wiem że masz do tego tendencję – powiedziała uwalniając swoją dłoń
i uważnie stąpać po podłodze aby nie
nadepnąć na szkło.
- Nie mam pięciu lat,
wiem że szkło to nie liść – odpowiedziałem kręcąc głową i dreptając za nią.
- A zachowujesz się
jakbyś tyle miał – odpowiedziała mi na co ja uniosłem brwi do góry i
pozostawiłem jej wypowiedź bez komentarza, nie chciałem się sprzeczać ani
zakłócać przyjemnej atmosfery. Wzięliśmy potrzebne rzeczy i po raz kolejny
weszliśmy do pokoju dziewczyny. Dokładnie wytarliśmy dywan i nie było śladu po
mokrej niespodziance, zostało tylko to nieszczęsne szkło , które przeszkodziło
nam w pocałunku.
- Lu uważaj ! –
krzyknąłem widząc jak chwyta za skrawek
ostrego elementu dzbanka.
- Panie Heredia
zaskakuje mnie pan, po raz kolejny się o mnie martwisz w tym tygodniu –
zaśmiała się i odwróciła w moją stronę, podszedłem do niej bliżej i
odpowiedziałem .
- Zaskoczyło cię to?
Bo mnie wcale, nie chcę żeby po prostu coś ci się stało – powiedziałem
dokładnie wpatrując się w jej twarz i dostrzegając szeroki uśmiech blondynki,
dzisiaj obdarowała mnie już nim kilkanaście razy, wcześniej mogłem o tym tylko
pomarzyć, teraz wiem , że jej uśmiech uzależnia, nie widząc na jej twarzy
smutek ja też czuję przypływ negatywnych emocji. Cholernie dziwne ale szczere i
prawdziwe. To co się ze mną teraz dzieje jest nie do opisania, bo kto by
pomyślała że taka mała, drobna ale urocza, piękna i zadziorna z ciętym
języczkiem i ostrym charakterem istotka zawróci mi w głowie?!. Posprzątaliśmy wszystko
i nie było widać ze coś się tu w ogóle stało. Mała wskazówka wybijała godzinę
22 a duża piętnaście minut po, po mimo iż chciałem z nią zostać to musiałem już
się zbierać. Odprowadziła mnie do drzwi opierając się o framugę.
- To widzimy się jutro
u ciebie ? – spytała.
- Tak, tylko się nie
zgub gdzieś w ogrodzie w tych drzewkach
i krzaczkach – powiedziałem puszczając do niej oczko.
- Ja to nie ty, ale
będę się starać – odpowiedziała z dezaprobatą.
- To cześć – odparłem
i już miałem wychodzić gdy usłyszałem swoje imię wypowiedziane przez nikogo
innego jak Ludmiłe. – tak ? – spytałem, na co ona nie pewnie się uśmiechnęła,
podeszła bliżej mnie , chwyciła za podbródek i pocałowała w policzek. Czułem
jej słodkie usta nie tylko na policzku ale
ta jej słodkość przeszła po całym moim ciele. Skinąłem glową,
uśmiechnąłem się zasalutowałem na co ona się zaśmiała. Stojąc koło drzwi do
własnego domu popatrzyłem w stronę okna blondynki, światło było zapalone co
oznaczało że jeszcze nie śpi, uśmiechnąłem się sam do siebie na wspomnienie
przyjemnego wieczoru spędzonego z moją „Julią”. Teraz jestem pewien że coś do
niej czuje.
***
Ludmiła:
Nasze próby do przedstawienia
z dnia na dzień były co raz to lepsze, nie mówię tu tylko o scenkach ale
również o naszych relacjach. Z Tomasem gadam o wszystkim, docinamy sobie czasem
ale to tylko tak dla urozmaicenia i podtrzymania tradycji. Dzisiaj odpuściliśmy
sobie próbę. Jak co ranek, przygotowałam się na zajęcia, wsiadłam do samochodu
i ruszyłam po słonecznym Buenos Aires aby dostać się do szkoły. Viola miała
zabrać się z Leonem więc drogę przejechałam w
ciszy w sumie to lepiej niż słuchać Violki i jej gadania że Heredia mnie
kocha, że mi się podoba itp. Jest moją
przyjaciółką ale na razie nie chce jej nic mówić, jak będę pewna uczuć to wtedy
jej wszystko opowiem. Zaparkowałam na swoim miejscu i spokojnym, równomiernym
krokiem ruszyłam do budynku. Oczywiście minęłam kilka grupek ludzi, każda z
nich była wyjątkowa i miała jakieś talenty/ znaki rozpoznawcze. Będąc już
prawie w budynku zauważyłam że na murku stoi grupka osób: Trzech mężczyzn i
jakieś dwie dziewczyny albo lalki bo tylko tak można nazwać te wymalowane dziunie.
Moją uwagę przykuł wysoki ciemnowłosy chłopak, którego dobrze znałam. Tak to
był Tomas a na jego kolanach siedziała jakaś ciemnowłosa dziewczyna słodko
trzepocząc rzęsami. Widząc to przyspieszyłam i nawet nie reagowałam na to co
dzieje się wokół mnie, poczułam ukłucie w sercu. Nie byłam z nim, ale coś do
niego czułam, nie byłam pewna czy to miłość bo nigdy tak naprawdę nie byłam
zakochana, ale wiedziałam że jest dla mnie ważny a teraz to znów stanie się tym
zarozumialcem Heredią i koniec tego wszystkiego … Rozwiane włosy plątały się po
całej mojej twarzy, biegłam z myślą że wymarzę ten widok z głowy ale na marne,
ale było jeszcze gorzej bo nagle w kogoś wpadłam i runęłam na ziemię.
- Ludmiła? – spytał
chłopak wstając i podając mi ręke, a był
to nie kto inny jak mój kochany Fede.
- Federico! –
krzyknęłam i rzuciłam się mu na szyję z łzami w oczach.
- Ej maleńka csii, nie
płacz – powiedział gładząc mnie po włosach. – powiedz mi co się stało ?
- Nie teraz Fede, nie
chce robić widowiska. Tylko Przytul mnie, proszę… – powiedziałam wycierając łzy
aby przywołać się do porządku i znów wtulając się w niego.
- Wpadnę do ciebie po
zajęciach i wszystko mi opowiesz. Tylko proszę nie płacz – powiedział i
ucałował moje czoło. Następne dwie lekcje ciągły się nie ubłaganie, nie
słuchałam profesorów, myślałam tylko nad tym co dzisiaj się wydarzyło. Nie
mogłam zapomnieć tego widoku. Przymykając oczy, wszędzie widziałam tą pustą
lalkę i Tomasa… może to nie było nie wiadomo
co, ale nie wiedząc czemu zabolało mnie to bardziej niż bym chciała. Heredia próbował do
mnie zagadać ale ja go spławiałam, nie chciałam z nim rozmawiać, chciałam po
prostu żeby dał mi z pokój. Szlam w kierunku stołówki gdy nagle usłyszałam jak
ktoś woła moje imię, odwróciłam się i zobaczyłam nikogo innego jak winowajcę
który zepsuł mi humor.
- Czego chcesz? –
syknęłam nie odwracając się w jego stronę i idąc przed siebie.
- Czemu jesteś na mnie
zła? Obraziłem cię, zrobiłem coś ? czy… - urwałam mu zdanie.
- Nie jestem zła, skąd
taki pomysł? A do obrażania z twojej strony przywykłam – odparłam obojętnie ale
wiele kosztował mnie spokój z jakim wypowiadałam zdania.
- Przecież widzę że
coś nie tak. Odpowiedz mi – nalegał.
- Tomas! Daj mi
spokój. Nie mam ochoty z tobą rozmawiać! – krzyknęłam przyspieszając kroku.
- Nie dam dopóki mi
nie wytłumaczysz czemu strzelasz na mnie fochy od samego rana ! – podniósł ton
głosu, chwycił za rękę i odwrócił w swoją stronę.
- Nie dotykaj mnie! –
wyrwałam rękę i założyłam jedną o drugą. – I to nie ja strzelam fochy, to ty
odstawiasz amory pod szkołą – syknęłam.
- A więc o to ci
chodzi? Jesteś zazdrosna o Libby? – spytał z nutka rozbawienia.
- Nie jestem
zazdrosna! Chcę żebyś mi dał spokój i tyle. Czy wymagam zbyt wiele?! Nie
sądze.- powiedziałam i pobiegłam przed siebie
.
Tomas:
Ludmiła musiała
zobaczyć jak Libby siedziała mi na kolanach, to nic takiego po prostu nie było
miejsca to usadowiła się na moich kolanach. Nie rozumiem dlaczego od razu się
złosci, przecież nie jesteśmy razem ani nic… chyba ze jej się podobam co
zmienia postac rzeczy. Jeśli tak jest to oznaczać to może tylko jedno: JA I ONA
się kochamy. Teraz jestem pewien że to uczucie którym darze ją od dłuższego
czasu to miłość. Nie wiem tylko czy ona coś do mnie czuję i czy kiedykolwiek
się o tym przekonam. Pójdę ją przeprosić i wszystko wytłumaczyć. Wchodziłem do
ogromnej stołówki i poszukiwałem blondwłosej blondynki, gdy już ją odnalazłem
wzrokiem oczywiście nie była sama. Jakiś
dureń, siedział koło niej a ona słodko się do niego uśmiechała. Nie
chciałem na to patrzeć, chciałem z nią porozmawiać i powiedzieć co czuję ale to
bez sensu. Po co skoro już pewnie jest za późno, dla mnie liczy się jej uśmiech
który tak bardzo poprawia mi humor, nie istotne że nie jest skierowany do mnie,
ważne że pochodzi prosto z jej serca. Usiadłem koło Leona, Violki i Fede z
którym ostatnio dobrze się dogadywałem, nigdy nie miałem okazji go poznać
osobiście, ale teraz wiem ze to spoko kumpel.
- Co jest? Czemu taki
skwaszony ? – spytał Verdas odrywając się od swojej partnerki.
- Wystarczy że
popatrzysz w tamtą stronę – powiedział Feder i wskazał palcem na Lu i jakiegoś
fagasa, na co ja skinąłem głową i bawiłem się groszkiem na talerzu.
- Nawet nie
zaprzeczasz? Jestem w szoku – powiedział Viola przecierając oczy.
- Po co mam zaprzeczać
temu co czuję i widać. Nie warto – powiedziałem zrezygnowany zerkając w stronę
mojej teatralnej partnerki, która najwidoczniej świetnie bawiła się w
towarzystwie „nowego kolegi”
- Masz rację, nie
warto zaprzeczać temu co się czuję. A Ludką się nie przejmuj, pogadam dzisiaj z
nią o tym. Mnie też się to nie podoba i mimo iż zaprzecza mogę cię zapewnić że
ona tez coś do ciebie czuje, ale jest zagubiona i nie wie co robić – powiedział
Federico i poklepał mnie po ramieniu na co ja posłałem mu lekki uśmiech.
Gadaliśmy o tej sytuacji przed szkołą, Włoch opowiadał mi o tym że Lu płakała
ale dopiero ma się dowiedzieć z jakiego powodu. Po godzinie 16:00 wróciłem do
domu. Na zewnątrz rozpętała się burza i ulewny deszcz. Lubiłem w takich
chwilach pójść na dach , posiedzieć i pomyśleć o życiu. Zazwyczaj przebywałem
tam jak nie padało aż tak ale teraz to nie ma dla mnie znaczenia. Nic nie ma,
oprócz brązowookiej blondynki która zawróciła mi w głowie.
***
Ludmiła:
Będąc na stołówce nie
było jeszcze ani Violetty i Fede więc zajęłam jakiś wolny stolik i czekałam na
nich cierpliwie, po chwili dosiadł się do mnie jakiś chłopak. Okazało się że ma
na imię Daniel, był bardzo miły i przyjemnie mi się z nim rozmawiało, na chwilę
nawet zapomniałam o Tomasie, ale po lunchu wszystko wróciło każda rozmowa i
minuta spędzona z nim. Wracając do domu zaczęło padać, a jeszcze kilka godzin
świeciło słońce; to tak samo jak moje relacje z Heredią, jeszcze rano byłam w
skowronkach myśląc o nim, teraz jestem na niego wściekła, może nie tyle
wściekła co zawiedziona. Zrobiło mi się zimno więc poszłam się przebrać w coś cieplejszego i czekałam na kuzyna,
który miał mnie dziś odwiedzić. Stanęłam przy oknie i obserwowałam krople
deszczu zsuwające się po szybie, wyglądało to trochę jak taki mini wyścig,
wydawało się że jedna kropla chce prześcignąć drugą. Z tego interesującego
widoku wyrwał mnie głos mojego oczekiwanego gościa.
- Cześć – powiedział
mój kuzyn i usadowił się wygodnie na łóżku.
- Heeej – przeciągłam
i zajęłam miejsce tuż obok niego.
- A więc słucham.
Tylko wszystko od początku proszę – powiedział i oparł się o poduszkę składając
ręce.
- Co ja ci mogę
powiedzieć? Jedynie tyle że po raz
kolejny zrobiłam sobie niepotrzebnie nadzieję i zawiodłam się na kimś kto był
ważny i najgorsze że nadal jest – powiedziałam wlepiając wzrok w poduszkę.
- Hmmm… chyba wiem o
kogo chodzi. Mogę ci tylko powiedzieć że to nie tak jak ci się wydaję, on też
cierpi i nie wie co robić.
- Akurat w to nie
uwierzę. Fede ja widziałam go z jakąś dziewczyną, wyglądali na szczęśliwych…
- Skoro tak mówisz to
jestem pewien że nie widziałaś nic!. Ja wiem jak to było i mogę cię zapewnić,
że to wcale nie było ta… - nie dokończył bo mu przerwałam.
- Nie tak? A jak ?!
nie broń go… Ja po prostu jestem naiwna po raz kolejny już dałam się oszukać,
tylko że tym razem to… - urwałam bo głos mi się załamał.
- To? – spytał
głaszcząc mnie po ramieniu.
- Ja go Kocham –
powiedziałam a z mojego oka popłynęła samotna
łza, popatrzyłam na Federica i wtuliłam się w niego. – dlaczego zawsze
muszę cierpieć? Czym sobie zawiniłam? – pytałam łkając.
Federico:
- Lu… posłuchaj wiem
że uparcie stawiasz na swoim i tak nie uwierzysz w to co powiem, ale możesz być
pewna, że on też cie Kocha. Tylko nie zepsujcie tego uczucia które was łączy po
przez głupotę, popatrz przez okno i uważnie się przypatrz, jeśli ci na nim
zależy, biegnij do niego i nie pozwól mu zrobić żadnych głupot. – powiedziałem
a ona w pośpiechu wstała, rozejrzała się przez szybę i wybiegła z domu,
krzycząc z dołu.
- Dziękuję i widzimy
się potem !.
Stanąłem przy oknie i
obserwowałem całą sytuację.
Tomas:
Deszcz stawał się co
raz to bardziej ulewny, ale dla mnie nie miało to najmniejszego znaczenia.
Siedziałem na dachu, cały przemoczony i sam nie wiem na co czekałem, będąc
tutaj po prostu czułem się odizolowany od świata, nie musiałem nikomu się
tłumaczyć, zachowywać tak jak trzeba, po prostu być sobą!. Jednak nie to mnie
gnębiło, a Ludmiła, która zajmowała każdą sekundę w mojej głowie, nie mogłem
zrozumieć jak szybko ją straciłem nawet nie będąc i nie mając jej. Wpatrując
się w zamglony pejzaż poczułem coś ciepłego na ramieniu, odwróciłem się a tam
stała z lekkim uśmiechem pani mojego serca.
- Okryj się kocem,
będzie ci cieplej – odparła, siadając tuż koło mnie. Poczułem to ciepło, ale
nie od okrycia ale od blondynki która sprawiała ze cały wrzałem.
- Ludmiła ja… -
zacząłem.
- Nie tłumacz się, wszystko wiem i źle zrobiłam gniewając
się na ciebie… Nie jesteśmy razem, nie mam prawa ci mówić co masz robić –
powiedziała spuszczając głowę na dół.
- A co jeśli ja chcę
żeby między nami coś się zmieniło? Jeśli chcę być dla ciebie ważny? Cieszyć i
smucić się razem z tobą? Być częścią twojego życia? – zadawałem kolejno pytania
a ona nie mówiła nic, patrzyła tylko prosto w moje oczy, szukając w nich
pewności wypowiadanych pytań.
- Tak nie może być,
nawet jeśli bardzo bym chciała… nie widzisz że to my wszystko komplikujemy?!
Nie jesteśmy dla siebie odpowiedni – powiedziała odwracając wzrok.
- Proszę cię o jedno…
To ty nie komplikuj i zrozum że ja, ja, ja Cię Kocham! – powiedziałem
wykrzykując ostatnie zdanie i wstając na równe nogi. - Słyszysz? Kocham Cię Ludmiło Ferro!-
krzyknąłem po raz kolejny, ona tylko wstała i złożyła na moich ustach
pocałunek. Nie liczył się deszcz, fakt że stoimy na dachu, liczyła się ta chwila,
która dla nas obojgu znaczyła więcej niż jakakolwiek wygrana.
- To oznacza że ty
mnie też kochasz? – spytałem a ona zamknęła mi usta pocałunkiem.
- Tak, to oznacza
dokładnie to – powiedziała odrywając się i uśmiechając serdecznie.
- A twój nowy kolega?
– spytałem z surową miną.
- Beze mnie da
sobie radę – odpowiedziałam.
- Lepiej żeby tak
było! Bo ja nie pozwolę cię skrzywdzić, nigdy! Jasne ?! – powiedziałem i chwyciłem
ją za ramiona. Krople deszczu momentalnie ucichły i stawały się co raz to łagodniejsze,
aż po chwili ustały a na niebie ukazała się piękna tęcza.
- Cały wszechświat
cieszy się naszym szczęściem – powiedziała a ja chwyciłem ją od tyłu w pasie i
razem wpatrywaliśmy się w otaczający nas świat, który teraz wydawał się
piękniejszy niż zwykle.
***
Sztuka połączyła dwoje obcych sobie ludzi, zrozumieli że są dla siebie
stworzeni. Wielkim wyczynem było zapomnieć o toporze wojennym i zmienić swoje
nastawienie. Nie przychodziło im to łatwo ale z czasem uczucie nienawiści
przerodziło się w miłość, w
najpiękniejsze uczucie na świecie; bo każdy potrzebuje być kochany i kochać.
Przeżyli wiele nieprzyjemności ale jak mówią „ Po burzy zawsze wychodzi
słońce”. Grane przez nich „Romeo i Julia” stało się „ Tomas i Ludmiła”.
Historia wcale nie podobna a jednak miłość tak samo wielka i prawdziwa.
_____________________________________________
Tak o to kończy się ta historia…
Nie wyszło tak jak chciałam, w ogóle nie jestem z niej zadowolona, Czuję że
zawiodłam wszystkie czytelniczki, Age, Madzie, Xenie i pannę J. Wszystkich strasznie
przepraszam!:) Chciałam napisać to w najładniejszy sposób jaki się da, ale
spaprałam sprawę… Mam nadzieję ze mi wybaczycie. Obiecuję że następny postaram
napisać lepiej J.
Teraz mam takie do was pytanie.
Jak wiecie w V2 u naszej Ludmiły i Fede jest coś na rzeczy i prawdopodobnie
będzie nowa para, z czego się strasznie cieszę <3 i w związku z tym mam do
WAS PYTANIE! Chcecie abym pisała dalej o Lu i Tomasie? Czy zmieniła Tomasa
na Federica? To zależy tylko od was, jak chcecie [PISZCZIE W
KOMENTARZACH]. Mam nadzieję że moim współpracowniczkom ewentualna zmiana
parringu nie będzie przeszkadzała J.
Już 5.09 zapraszam na wspaniałą drugą część Parta Madzi !:*
POZDRAWIAM!
P.S - ANIMAACJE SĄ WYKONANE PRZEZE MNIE :)
Maja ;)
Boze to było boskie, Maju!
OdpowiedzUsuńSzczególnie końcówka. Amen. :D
Szczerze, to sama nwm. Niech zdecyduje większość. Mi to nie przeszkadza. :D
Przepraszam, ale dzisiaj nie mam ochoty na długie komentarze. xd
X. <3
Kocham to.
OdpowiedzUsuńTyle mam do powiedzenia.
Nie stać mnie na więcej, to przez ten koniec wakacji xD
Buziaki,
M. ;*
To jest cudowne, tylko mi tutaj nie pisz, że nie jesteś zadowolona, bo wyszło ci to świetnie.
OdpowiedzUsuńJakie romantyczne zakończenie, uwielbiam takie:*
Szczerze, ja nadal nie mogę się zdecydować nad, Femiłą czy Tomiłą, obie te kombinacje kocham.
Buziaczki
LuLu;*
Tomila!
OdpowiedzUsuńświetny kocham twoje opowiadania ♥ Ja bardzo lubię Fedemiłę więc chcę ją ♥ ale i tak będę czytać wszystko co napiszesz !
OdpowiedzUsuńFemila <3.
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to co ja ci mogę Majuniu napisać...
Perfekcyjnie !
Masz talent i nie marnuj go na gadanie głupot w stylu że ci nie wyszło ! Bo w twoich opowiadaniach jest to coś xD co przyciąga czytelnika ;p
Całuję xd
Nicola xD
Femiła! zdecydowanie :D
OdpowiedzUsuńA miniaturka : GENIALNA, CUDOWNA, PIĘKNA, ŚWIETNA, EPICKA, DOSKONAŁA, DOPRACOWANA, IDEALNA, ZABAWNA, UCZUCIOWA, SZCZERA, PRAWDZIWA, WZRUSZAJĄCA ITP.ITD.
Strasznie podobał mi się wątek przyjaźni Ludmiły i Federa !:D
Ja zdecydowanie jestem za parą Ludmi y Fede <3 !.
OdpowiedzUsuńDziękuje za dedykacje <3
OdpowiedzUsuńTak jak się spodziewałam cz. 2 wyszła równie rewelacyjnie, co pierwsza! :) Maju jesteś genialna! uwielbiam czytać Twoje opowiadania i zazdroszczę talentu :*
jest mi bez różnicy czy chłopakiem Lu będzie Tomas czy Fede będę czytać wszystko co napiszesz :*
zakończenie cudowne i niesamowicie romantyczne :*
wszystkie 4 jesteście świetne i założenie tego bloga było fantastycznym pomysłem :*
dziewczyny czekam na kolejne one party !!
Świetny :)
OdpowiedzUsuńA to zakończenie *.*
Było takie romantyczne
Ja jestem za Lu i Fede <3333
świetne :D
OdpowiedzUsuńObojętne co wybierzesz i tak będzie boskie ; )
Cudowne , wiesz o tym ?:D :*
OdpowiedzUsuńJestem za Femiłą ! :D
I LIKE THIS :D
OdpowiedzUsuńPisz dalej , bo byłabyś świetna pisarką xD
Groszek xD
Tomiła!!!!!!
OdpowiedzUsuńMogła byś tu zajrzeć dopiero zaczynam http://propiaserie.blogspot.com/
P.s Twój blog jest świetny!!!!!!!!!!!!!!
Maju, naprawdę ta druga część wyszła ci wspaniale.
OdpowiedzUsuńBardzo podobało mi się to, jak stosunki Tomasa i Ludmiły stopniowo ulegały polepszeniu. Wszystko opisałaś bardzo dobrze, uczucia bohaterów itp...
No i musiało coś oczywiście pójść nie tak, to nieporozumienie, gdy Lu zobaczyła Tomasa i jakąś dziewczynę przed szkołą. Na szczęście pojawił się Federico.
Chyba wiesz jak spodobało mi się to, że Fede został takim jakby najlepszym przyjacielem Ludmi. Jest idealny w takim wydaniu.
Zauważyłam lekką poprawę co do tych błędów interpunkcyjnych, które popełniasz. Tym razem było lepiej, naprawdę. :)
No i ta końcówka - oj, ta końcówka! Cud, miód i malina normalnie. To było takie romantyczne, słodkie, urocze, a jednocześnie prawdziwe.
Jak dla mnie ta historia zakończyła się tak, jak powinna się zakończyć. Wyszło ci idealnie, nie biorąc pod uwagę tych błędów interpunkcyjnych, które w pewnych momentach mnie odrobinę irytowały. Widzę jednak, że się starasz i to jest najważniejsze.
Jesteś wspaniałą pisarką, Maju. :)
J.
Aha, no i oczywiście jestem za Fedmiłą. :) Jakoś urzekła mnie ta para.
UsuńJ.
Przepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale wcześniej nie zauważyłam że dodałaś
OdpowiedzUsuńno więc tak:
cudownie to napisałaś <333
podoba mi się to co ty piszesz, ale także inne bloggerki na tym blogu ;****
a co do zmiany to zrób ja uważasz. :P
Ja jestem za Tomiłom <3 ale zrób co uważasz i tak będę czytać .
OdpowiedzUsuńPo dzisiejszym odcinku Fedmila ;)
OdpowiedzUsuńA Part- cudowny :*
Tomiła ! <3
OdpowiedzUsuńJa tam osobiście wolę Ludico, ale to wszystko zależy od ciebie.
OdpowiedzUsuńPart wspaniały, zresztą jak zwykle.
Nie mogę się doczekać następnej części, mam nadzieję, że już z Fede ;)
Mechi :*