niedziela, 22 września 2013

One Part 13 - Naxi - "Będziemy żyć oboje."





Istnieć nie znaczy żyć…

  Każdy w swoim życiu miał momenty, gdy chciał zniknąć. Nigdy się nie obudzić, nie być. Istnieć, ale nie żyć. W pewnej chwili uświadamiasz sobie, że wszystko, co złego spotkało cię do tej pory, jak najbardziej ci się należało. Jesteś nikim, nie masz prawa się odezwać, bo i tak zostaniesz zbezczeszczony przez ludzi ,,lepszych”, a nawet tych ,,gorszych”. Czy możesz, więc wybrać, gdy nic nie idzie po twojej myśli i toczy się dalej bez twojej zgody? Nie możesz. Dlaczego? Bo jeżeli chcesz przetrwać, musisz być, a ty tylko istniejesz…

Początek czegoś niezwykłego…

    Niska brunetka  z wielkim impetem otworzyła drzwi swojego nowego mieszkania. Była zadowolona. Nie tyle z miejsca swojego M, ale z ucieknięcia od swojego dawnego, bezsensownego życia. Może to nie było najlepsze wyjście z sytuacji, ale nie chciała ponownie mieszać w swoim świecie, który pielęgnował tylko jej dobrobyt. Tak miało być. Natalia postawiła na jedną, jedyną kartę. Nie będzie patrzyła na inne zbędne takie jak miłość, rodzina… To wszystko się wypaliło, a przecież się starała, by było. Na zawsze. Nie udało się.
    Nie uwolniła się jeszcze od myśli, złych myśli. Wciąż twierdziła, że jest złym człowiekiem, niezdolnym do jakiegokolwiek uczucia. Po co ma się przejmować tymi drobnostkami? Kocha samą siebie. Wychodzi jej to nieudolnie, ale próbuje i wciąż się stara. Wyobraźnia jednak zostaje, a ona z nią przegrywa.
    Uciekać od rodziny w wieku osiemnastu lat? Oczywiście. Natalii w niczym to nie przeszkadzało. Tata i tak chodził od pubu do pubu, by tylko napić się i zapomnieć o problemach życia codziennego. Matka ganiała za nim jak głupia, by powrócił do ,,kochającej” rodziny. Ale jak kochać, znosić człowieka, który wyrządza krzywdę najbliższym? Natalia nie rozumiała jak rodzicielka jeszcze chce odzyskać to, co już dawno zostało stracone. Choć była jedynaczką nigdy nie odczuła miłości. Czasem tylko, widzi przebłyski jej szczęśliwego dzieciństwa, ale potem wszystko wraca do swojej szarej normy, a ona pozostaje ze stwierdzeniem, że tego nigdy nie było. Nie ma innej opcji. Trzeba istnieć, ale żyć? Dziewczyna żyła, ale przestała, bo nie warto. Istnienie jest lepszym wyjściem z bólu. Tak jej się zdawało. Czy słusznie?

Czegoś brakuje…

    Zegarek wskazywał godzinę drugą po południu. Z beżowej, małej kanapy podniósł się osiemnastoletni chłopak o iście argentyńskiej urodzie. Jego czarne włosy układały się w urocze loczki, które za dnia ukrywał pod różnokolorowymi czapkami. Ciemnowłosy był dobrze zbudowany, a jego atutem był piękny uśmiech, który potrafił olśnić niejedną dziewczynę.
    Teraz przecierając oczy, kierował się w stronę jeszcze nie wyremontowanej po przeprowadzce kuchni. Wciąż ziewał, bo trudno było mu zasnąć w nocy. Śniła mu się śliczna brunetka o głębokich, brązowych oczach. Była piękna, choć w ogóle się nie uśmiechała. Widać było, że ma jakiś problem i potrzebuje pomocy.
    Maximiliano Ponte był przekonany, że dziewczyna wprowadzi się do tego bloku już niedługo. Nigdy nie wierzył w te bajki o tym, że ludzie się spotykają, bo śnili się sobie lub wymarzyli. To było głupie, lecz w głębi serca doskonale wiedział, że dziewczyna naprawdę istnieje, a Bóg pozwoli się im spotkać. W to wierzył i miał nadzieję, że to ona sprawi, że będzie jeszcze szczęśliwszy.
     Tak, Maxi żył w bezgranicznym raju. Miał wszystko. Miłość rodzinną, pieniądze, powodzenie u płci przeciwnej i wymieniać można by było jeszcze więcej. Brakowało mu tylko jednego, ale wciąż nie mógł odgadnąć czego.
    Dopiero wprowadził się do swojego mieszkania. Chciał się przekonać jak żyje człowiek, który wcale nie jest tak zamożny, więc wybrał takie, które nie było aż tak ekskluzywne. Normalna kawalerka, na którą stać prawie każdego. Czuł się wspaniale, żadnych zobowiązań. Tylko on sam i jego myśli, które wciąż krążyły wokół brunetki. Nie mógł wyrzucić jej sobie z głowy.
    Podniósł z podłogi dżinsy i szybko wciągnął je na nogi. Z uporządkowanej już szafki wyjął białą koszulkę i skierował się do zainstalowanego niedawno telefonu. Wciąż było mu ciężko się udomowić. Pod numerem jego mieszkania można było dodzwonić się do starszego portiera. Chłopak tak też zrobił, a gdy usłyszał znajomy, wesoły głos, przywitał się i zapytał:
    - Dzień dobry, panie Alano. Chciałbym wiedzieć, czy wprowadziła się tutaj niedawno jakaś dziewczyna.
    - Hmmm – zamyślił się portier. – Tak, tak. Niska brunetka, która przez cały czas patrzyła na mnie spod byka i nawet nie chciała się grzecznie przywitać. Burknęła tylko coś pod nosem – westchnął Alano. – Naprawdę nie radzę ci się z nią kontaktować, Maximiliano. Nikt z twojej rodziny nie byłby usatysfakcjonowany z jakichkolwiek bliskich relacji z tą panienką.
    Chłopak miał dość tłumaczenia portierowi, że woli zdrobnienie swojego imienia. Maxi był przekonany, że i tak by nie zrozumiał. Nie byłby przekonany nawet do tego, że brunetka ze snu naprawdę musiała go zaintrygować, bo gdy tylko Alano powiedział o niej, jego serce mocniej zabiło.
    - Wiem, że jest pan mądrym człowiekiem, ale zrobię to, co wydaję mi się słuszne – uśmiechnął się kpiąco Maxi. – A… Numer jej mieszkania?
    Portier głośno westchnął, ale odparł:
    - Mieszkasz z nią po sąsiedzku. Numer 32 – wydukał. – Będą z tego kłopoty, Maximiliano.
    - Cóż – oczy chłopka rozbłysły. – Poradzę sobie z nimi. Dziękuję. Miłego dnia.
    Maxi odłożył słuchawkę i oparł o blat wysokiej komody. Wszystko, co chciał, trzymał w garści.

Zjednoczeni w jedno…

    Pudła stały już od dawna w jej nowiutkim mieszkanku. Kanapa stała na środku malutkiego salonu, a Natalia siedziała na niej, popijając melisę z pomarańczą. Z nią nigdy się nie rozstawała. Herbatka uspokajała jej rozszarpane nerwy.
    Głośny dzwonek do drzwi spowodował, że szklanka w jej dłoni lekko się przechyliła i połowa gorącego napoju wylała się na jej miętowe spodnie.
    - Szlag, by trafił tego gościa za drzwiami! – krzyknęła, ale podniosła się z kanapy i otworzyła drzwi.
    Za nimi stał chłopak o jasnej karnacji, a spod kolorowej czapki wysuwały się czarne loczki. Jego widok co najmniej zapierał dech w piersiach, ale Natalia była przekonana, że koleś po prostu chce pożyczyć szklankę   cukru i tylko dlatego dobijał się jak głupi do drzwi. Nie cierpiała tych wszystkich ludzi, którzy nie pozwalali jej spokojnie dokończyć swoich postanowień na dzień jutrzejszy. Mogłaby ich udusić gołymi rękami, ale tak zadbany chłopak jak ten, któremu otworzyła drzwi, na pewno miał bogatych starych, którzy kochali go nad życie. Sielanka.
     Podniosła brwi do góry, ale nawet to nie zmusiła chłopaka do odezwania się. Wpatrywał się w nią z błogim uśmiechem na twarzy, jakby nieświadomy, że dziewczyna bardziej się denerwuje i jest z tych osób, którzy nie dają sobie w kaszę dmuchać.
    - Ej! – zawołała Natalia. – Czego chcesz?! Halo! Żyjesz?
    Chłopak przechylił głowę na bok i wciąż spoglądał na nią z tym samym uradowanym wyrazem twarzy. Westchnęła i przesunęła się, by wszedł do środka. Nie spuszczając z niej wzroku, zrobił to i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Białe zęby wręcz oślepiły dziewczynę, która z impetem zamknęła drzwi mieszkania. Później podeszła do niego i mocno nim potrząsnęła, a on obudził się z dziwnego transu i wyszeptał:
    - Piękna…
    Natalia wytrzeszczyła oczy w zdumieniu i usiadła obok niego, mówiąc:
    - To mów – westchnęła. – Wariata z siebie robisz, człowieku.
    On uśmiechnął się i odpowiedział:
    - Ja tylko stwierdzam, kochanie. Jestem Maxi.
    Przytaknęła i skrzyżowała ręce na piersi:
   - Świetnie. Ja Natalia – dziewczyna nie był zadowolona z obrotu sprawy. -To teraz czekam na monolog na mój temat.
   Maxi  uśmiechnął się jeszcze raz tak samo błogo i zaczął opowiadać.

    - Koleś, na co ty jesteś chory? – wstała Natalia z nadmiaru wrażeń. – Myślisz, że ci uwierzę? Nic o mnie nie wiesz.
    On spojrzał na nią swoimi brązowymi oczami potrafiącymi skruszyć nawet najtwardsze dziewczęce serca. Musiało się udać. Wierzył, że jest osobą, którą kocha bardziej niż kogoś innego i że uda mu się pokonać nawet marmurowy mur.
    - To dlaczego, gdy teraz tak przy tobie siedzę, onieśmiela mnie twoja bliskość, a strach paraliżuje moje instynkty? Dlaczego tak się obawiam? Naprawdę myślisz, że to bezcelowe? – pytał i przybliżał się do niej.
    Nie umiała się sprzeciwić. Jego ruchy były szybki, a jej oddech płytki. Czy było nią na to stać? Na to, co teraz się działo, a przecież nie powinno. Był już bardzo blisko, a ona zamknęła oczy i chciała się oddać temu uczuciu, który w niej obudził, ale nagle wszystko prysło jak bańka mydlana, a ona otworzyła oczy i piszcząc, odsunęła się. On również spojrzał na nią i patrzył tak długo aż podeszła do okna i powiedziała:
    - To sprzeczne ze wszystkimi moimi przekonaniami – odparła, stojąc plecami do Maxi’ego.
    Nie widziała jego twarzy, która wyrażała zdumienie i niezwykły smutek, który było czuć z każdej cząsteczki jego ciała. Powinien zapomnieć. Ona go nie chciała, nie potrzebowała. Jedynym wyjściem była ucieczka, ale on tak bardzo chciał widzieć jej poruszające się usta, gdy coś mówi, zaskoczone jego obecnością oczy i zadarty nosek, który marszczył się, gdy opowiadał swoją historię. Wszystko, co teraz się działo było tak niefortunne, ale tak wspaniałe jednocześnie, że nie miał zamiaru rezygnować.
    - Jakie są twoje przekonania? – zapytał ciekawy.
    Ona odwróciła się i oświeciła ją jasność. Mógł ją podziwiać w nieskończoność. Nagle jej pełne, malinowe usta się rozchyliły, a ona wyszeptała:
    - Jutro, Maxi.
    Przytaknął i oznajmił w tym samym tonie, co ona, jakby bojąc się zakłócić tą piękną ciszę między nimi:
    - Mieszkam naprzeciwko ciebie. Przyjdź, kiedy będziesz tylko chciała.
    - Nie będę przeszkadzała? – zapytała niepewnie.
    Jego twarz się rozpromieniła na dźwięk niepewności ze strony Natalii. Maxi oparł się o jedno z pudeł i rzekł:
     - Kochanie, przyjmę cię zawsze.
     Ona zarumieniła się, ale szybko odchrząknęła i powiedziała ostro:
     - No! To wynocha! Już, już, już!
    Maxi zaśmiał się mimowolnie, ale zniknął posłusznie za drzwiami mieszkania. Oboje oparli się o nie i wyszeptali ciężko:
     - Będę żyć.
 

    Słońce sunęło po niebie już od paru dobrych godzin, a nasi bohaterowie spali na niewygodnych kanapach, które wydawały się teraz lepsze od podłogi. Ich usta były lekko rozchylone, ale widać było, że śnią o czymś pięknym. Poprawka. O kimś pięknym. Chyba nie trzeba tłumaczyć o kim. Wiadome jest, że tęsknią za sobą, a przecież nie dzieli ich jakaś niepokonana bariera, by zobaczyć siebie i poczuć się w raju, do którego nigdy w życiu nie mogła się przyznać Natalia. Jak miała się poczuć? Jeszcze nigdy nie mówiła czegoś takiemu komukolwiek. Jeszcze nigdy nie opowiedziała swojej historii, która wydawała się niezwykle bolesna, a przecież taka była. A dziewczyna gubiła się w swoim własnym świecie, myliła ścieżki i podążała bezcelowo do miejsc, które wcale jej nieuszczęśliwiany. A gdy teraz wreszcie wyszła na prostą, wszystko wydaje się jakieś takie piękniejsze, zabawniejsze, barwniejsze… Jeszcze nigdy tego nie doznała, ale gdy wreszcie to przyszło, cierpienie ustało, a pojawiła się tęcza, która rozświetliła wszystko. Maxi, natomiast, podziwiał urodę Hiszpanki, która temperamentem mogła uwieść każdego. Najciekawsze było jednak to, że wciąż śniła mu się smutna. Co kryło się za żywiołową Natalią? Czyżby był to ból? Tego miał się niedługo dowiedzieć, choć bardzo bał się tego wyznania. Nie tylko on, zresztą.

Odkrycie siebie…

    Dziewczyna biegała po całym domu, grzebiąc w pudłach. Jak na złość, zapodziała się gdzieś jej kosmetyczka. Cieszyła się, że biały ręcznik jeszcze solidnie trzymał się na jej skórze. Włosy już powoli wysychały, co sprawiało, że delikatnie się kręciły.
    - Aha! – krzyknęła triumfalni, trzymając w dłoni białą saszetkę. – Jest!
    Szczęśliwa wytarła zaparowane lustro w łazience i zaczęła malować swoje oczy, tworząc idealne kreski. Gdy skończyła uśmiechnęła się do swojego odbicia, ale nagle powróciły złe myśli, które obezwładniły jej poczucie, że jednak kimś jest i coś potrafi.
    Skuliła się w kącie pomieszczenia i spojrzała w biały sufit. Łzy popłynęły po jej policzku, ale otarła je dość szybko, jakby bojąc się, że ktoś ją zauważy. Była sama, ale tak bardzo bolało ją zdanie ludzi, że nie chciała okazywać tego nawet, gdy nie było ich w pobliżu.
    Wstała i powolnym krokiem zbliżyła się do lustra. Patrzyła najpierw na swoje gołe stopy, a potem nieśmiało uniosła wzrok i spojrzała w swoje oblicze.
    Przez te osiemnaście lat swojego życia nie umiała zobaczyć w sobie czegoś pozytywnego. Czy chodziło o charakter, wygląd, to nie miało znaczenia. Była tą złą, więc nie miała prawa żyć, jak każdy i być. Normalny człowiek powiedziałby, że przecież tak nie można. Ba, to niemożliwe. A ona doskonale wiedziała, że tak właśnie jest. Była nikim, szarą osóbką, która nie ma wolnej woli, prawa głosu. Sprytnie ukrywała swój ból pod ostrym, hiszpańskim temperamentem, który odziedziczyła po swojej świętej pamięci babci. Jej już nie było, a przecież tylko ona potrafiła ją uratować. Nikt inny nie potrafił uratować jej od kaleczących słów, które powtarzała samej sobie jak mantrę.
     Teraz, patrząc w swoje odbicie, wygrała wszystko, czego jeszcze nikomu nie udało się zdobyć. I wtedy stało się najpiękniejsze.
     Pierwszy raz od kilkunastu lat Natalia podniosła jeden kącik ust, potem drugi i tak powstał szery, najprawdziwszy uśmiech. Pokonała samą siebie. Dokonała czegoś, co nigdy nie miała prawa istnieć. Odnalazła swoje ,,ja”. Spojrzała na siebie z innej strony i udało jej się pokonać lęki i niepowodzenia.
     Natalia Navarro poznała siebie, dzięki jednej osobie, która stanęła na głowie, by tylko ja poznać. I był nim Maximiliano Ponte.

Zaczniemy żyć. Oboje…

    Ostatnie poprawki. Poduszki na sofie ułożone w nienaganny sposób. Koszula w kratę z podwiniętymi rękawami idealnie leżała na jego torsie. Przetarte dżinsy idealnie dopełniały całość. Mieszkanie posprzątane, a na szafkach nie było ani jednego pyłku kurzu. Pudełka schowane w małym pokoiku, który służył na graciarnię. Ściany pozbyto pajęczyn, a w całym mieszkaniu pachniało świeżo. Wszystko było w jak najlepszym porządku.
    I wtedy dzwonek do drzwi.
    Ponte podskoczył i zląkł się. Coś dziwnego działo się z nim od wczoraj. Gdy tylko ją zobaczył cały strach wracał. Ale teraz nie mógł się poddać. Odetchnął i powędrował do drzwi. Chciał wyglądać na rozluźnionego, ale wtedy otworzył, a mieszkanie stanęło otworem przed… Przed kim właściwie? Na pierwszy rzut oka śmiało można powiedzieć, że przed księżniczką. Potem dopiero spostrzegł, że to panna Navarro.
    Miała na sobie zwykłe, ciemne dżinsowe rurki i beżowy sweterek. Resztę dopełniały złote akcesoria, na które trudno było zwrócić uwagę, bo wszystko, co ją przyciągało to uśmiech. Pełny, świetlisty. Jeszcze nigdy nie widział piękniejszego. Ona zaśmiała się perliście, a Maxi prawie zemdlał. Mało brakowało.
    - Co ty taki spięty? – zapytała czarnowłosa, nie przestając się śmiać. – Wpuścisz mnie do środka?
    On z rozchylonymi z wrażenia ustami, przytaknął i ustąpił jej miejsca, by przeszła. Natalia z wdziękiem usiadła na kanapie, rozglądając się z ciekawością po pokoju.
    Maxi dopiero wtedy odzyskał zdolność racjonalnego myślenia. Podszedł do niej i usiadł tuż obok niej, co spowodowało, że ich kolana się stykały, a po ich ciałach przeszły dziwne dreszcze.
    - Dzisiaj w lepszym humorku – uśmiechnął się kpiąco Maxi.
   Przytaknęła energicznie, a niektóre kosmyki jej włosów uwolniły się z niechlujnego koka. Śmiało można było określić ją mianem bogini.
    - Uświadomiłam sobie coś – odparła poważnie dziewczyna. – Opowiem ci to, co działo się w moim życiu. Tylko… - uśmiechnęła się. – Zauważyłam gitarę i jeżeli umiesz grać to… to chciałabym z tobą coś zaśpiewać. Chcę… chcę się upewnić – powiedziała nieśmiało.
    Przytaknął i wziął opierający się o krawędź łóżka, czarny instrument.
    - Na pewno to znasz – wyszeptał i zaczął grać akordy starej piosenki. Masz wszystko…


Zobaczysz mnie, jak spaceruję,
rozmyślając o każdym kroku
czy polegnę.

Zobaczę cię, przy każdej okazji
bo mogę zobaczyć
twoją historię w mojej piosence.

Na wszystko, na nic,
jeśli trafisz, jeśli spudłujesz,
masz wszystko, czego potrzeba,
żeby być kim zechcesz.

Przeciw wszystkiemu, przeciw niczemu,
gdy za dużo, gdy za mało,
masz wszystko, czego potrzeba,
żeby być kim naprawdę chcesz.

    Rumiane policzki Natalii były skarbem dla Maxi’ego. Widział ją, piękną. Poświęcili tyle uczucia, by tylko zmienić siebie.
    - Powiem ci – wyszeptała. – Bo mnie zmieniłeś.
    Rozchylił usta, a ona zaczęła swój historię od nowa. Poprawiając niedociągnięcia. Jej życie było jednym, wielkim bólem, które powodowało samo jej istnienie, jak sądziła. Maxi nie mógł uwierzyć w to, co mówiła. Było to nierealne. Ona nie żyła, tylko istniała. Była nikim, według niej.
    A on? Co o niej sądził? Przeciwieństwa tego, o czym wtedy mówiła. Była osobą, która podarował mu świat. Udało jej się. Pokonała wszelkie bariery. Poznała jego i świat zawirował. Byli swoimi przeciwieństwami , które połączyły się w jedną i… i żyły…
    Gdy skończyła, włożyła dłonie do przednich kieszeni spodni i podeszła do wielkiego okna. Patrzyła się na żywe miasto, oświetlone latarniami. Ono promieniowało na jej zagubionej twarzy.
    On podszedł do niej. Otulił ją, a ona poczuła jego ciepły oddech, który otoczył jej ciepłą szyję. Maxi zsunął z ramienia Natalii sweterek, ucałował jej gładką, opaloną skórę i wyszeptał:
    - Będę księżniczką? – wyszeptała.
    Spojrzał na jej policzki. Piękne, niezwykłe. Tylko ona potrafiła rozbudzić w nim takie uczucia. I teraz był ten moment. Punkt kulminacyjny.
    - Nie, będziesz moją księżniczką – wyszeptał.
    - A będę żyła? – zapytała.
    - Znów się mylisz, kochanie – przerwał. – Będziemy żyć oboje, Naty.

Ten... No... 
Pechowa 13. Może rzeczywiście tak jest.
Part w całej okazałości. Myślę, że jest dobrej jakości. Mam nadzieję, że jakoś się spodoba. :)
Eh... I ponownie wcześniej, ale potem nie mam czasu... 
Nienawidzę gimnazjum.
W ogóle. 
Jejciu trzymajcie mnie...Mam już dość...
Komentujcie, bo dzięki Wam mam ochotę do dalszego pisania. :)
Następny part? 11/12 październik. Ostatnio coś Was bardzo rozpieszczamy, a jak sobie trochę poczekacie to myślę, że nic się nie stanie. xd
Do zobaczenia! :) I zapraszam na Femilę Mai! Hmmm.... Federico <3
X.<3

15 komentarzy:

  1. Jak słodko <3
    Kiedy wyobraziłam sobie scenę rozanielonej minki Maxiego nie mogłam przestać się śmiać. Jesteś genialna! <3
    Piszesz przepiękne opowiadania. Dużo blogów o paringach z Violetty jest napisane dość kiepsko, łagodnie mówiąc.
    Tutaj wszystkie pary (jest też mój kochany Cares) są idealnie dopracowane, a każda z dziewczyn pisze naprawdę świetnie.
    Czytam wszystkie opowiadania, nawet jeśli czasami nie skomentuję. Lenistwo i te sprawy ^ ^
    Jesteście niesamowite i z niecierpliwością czekam na wasze kolejne dzieła <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku jaki cudowny *.* <33
    po prostu czytała i czytała i skończyć nie mogła, bo cudownie to napisałaś <333
    nic więcej nie dodam tyko, że czekam na kolejne ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej, znalazłam waszego bloga dzisiaj, ale jest świetny!!!
    Rzeczywiście, wszystko super dopracowane i w ogóle :)
    Na razie przeczytałam tylko Party o Naxi i o Tomile :D
    Dzisiaj spróbuję przeczytać jeszcze jeden, a później spadam, bo jutro szkoła i ogólnie cały nawał, bo jeszcze zadanie z angielskiego dzisiaj na mnie czeka...
    Tak, znam ten ból, ja tez jestem w gimnazjum :P
    Czekam z niecierpliwością na kolejnego Parta
    Wasza nowa czytelniczka
    Ola :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Śliczne
    Nsprawde świetne
    Fantastycznie ,,ubrane'' słowa, fajny pomysł i sama nie wiem co... Może uczucia. Tak to właśnie to sprawia, że Twoje opowiadania są piękne
    Opisujesz te emocje jakbyś to ty była jedną z bohaterów
    A to też trzeba umieć
    Pozdrowienia dla Ciebie i dla Dziewczyn
    Tak cudownej jak teraz weny
    Domi

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, to ja Mechi. Pisze z fona, i nie jestem zslogowana. Xenia, piekny part. Mimo, ze jesten za Caxi to i tak kocham twoja wersje Naxi. Loffffciam *__________*

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobra nie będe się rozpisywać jaka to jesteś cudowna i jak przpięknie piszesz. Dobranoc !

    OdpowiedzUsuń
  7. Xenia, Xenia. Co ja z Tobą kobieto mam, co?:D
    Znowu mnie zachwyciłaś.
    To była prosta historia, ale piękna, Piękna w swojej prostocie.
    Historia, mogłoby się wydawac o zupełnie dwóch innych osobach. Innych historiach, a jednak, coś ich połączyło.
    Dzięki Maxiemu Naty zaczęła się uśmiechać. Maxi sprawi, ze razem będą żyć szczęśliwi.
    I co jeszcze?
    Maxi jest przykładem na to, że w sny można wierzyć bo one się spełniają. Po prostu wystarczy w nie uwierzyć,
    Ja jestem na to przykładem, bo niejeden już mój sen się spełnił.

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny ♥
    no wasz blog jest genialny :**
    naxi ^.^
    czekam na następny :***

    OdpowiedzUsuń
  9. Tylko kurde jakiś błąd mam i nie mogę się do Google+ zalogować;/

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wiem, od czego mam zacząć. Może od tego, że twoja historia mnie urzekła? Tak, to chyba dobre rozwiązanie. Piszesz, naprawdę bardzo ciekawie. Odpowiednio dobierasz słowa. Jako, że uwielbiam parę Naxi, ten part spodobał mi się jeszcze bardziej. Jesteś cudowna! <3
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wiem, od czego mam zacząć. Może od tego, że twoja historia mnie urzekła? Tak, to chyba dobre rozwiązanie. Piszesz, naprawdę bardzo ciekawie. Odpowiednio dobierasz słowa. Jako, że uwielbiam parę Naxi, ten part spodobał mi się jeszcze bardziej. Jesteś cudowna! <3
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam parring Naxi, a w twoim wydaniu to już na pewno <3 :*
    Cóż mam dodać... cudowny Part.

    Nie mam weny na jakiś wymyślny komentarz dlatego pozostawiam go tak o.
    Pozdrawiam, Caro <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudny :)
    Myślałam że ją pocałuje na koniec ...
    atu dupa :/
    No ale nic przeżyję :)
    Uważam że był cudny
    I czekam na next
    PS Ja też am dość gimbazy -.-

    Zosia ;*

    OdpowiedzUsuń