czwartek, 5 września 2013

One Part 7 - Leonetta - "Przeznaczenie" cz.2


"She is everything I want that I never knew I needed"

   Podniosła powoli powieki, ale zaraz je zmrużyła pod wpływem intensywnych promieni słonecznych. Nie chciała przyjąć do wiadomości, że nastał kolejny dzień, z którym będzie musiała się zmierzyć. Nienawidziła poranków. Poranek zwiastował kłopoty. Przynajmniej w jej przypadku.
   Minął tydzień od pamiętnej wizyty Leona. Od tamtej pory codziennie wieczorem pukał do drzwi mieszkania Violetty i przesiadywał kilka godzin na klatce schodowej. Ona nie miała najmniejszego zamiaru go wpuszczać do środka. Przerażał ją jego upór. Nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. Tak bardzo bała się jego bliskości i tego, jak na nią działał. 
   Wolnym krokiem udała się do kuchni. Gdy zajrzała do lodówki zorientowała się, że wcale nie jest głodna. Mimowolnie spojrzała na równiutko złożony koc leżący na jednym z drewnianych krzeseł. Pozostawił go tam Leon tydzień temu, a ona nie umiała go stamtąd zabrać. Ten jeden przedmiot utwierdzał ją w przekonaniu, że wydarzenia tamtego wieczoru nie były tylko snem. Chciała zapomnieć, a jednocześnie robiła wszystko, by zapamiętać.

   On tymczasem dobrze wiedział, czego pragnie. Chciał mieć ją przy sobie do końca. Tak podpowiadało mu serce. Już dawno zorientował się, że w takich sprawach kierowanie się rozumem na nic się nie zdaje. Tak więc zawziął się i cierpliwie znosił przenikliwy chłód klatki schodowej oraz kłucie w sercu, które odczuwał za każdym razem, gdy nie otwierała mu drzwi. Wiedział, że w końcu zmięknie, bo znał Violettę aż za dobrze. Może i była uparta jak osioł, ale nikomu nie życzyła źle. 
- Ludmiła przyszła! - rozległo się trzaśnięcie drzwi i do sali lekcyjnej, w której Leon za pięć minut miał zacząć prowadzić zajęcia, weszła Ludmiła Ferro. Jej złociste włosy powiewały za nią jak peleryna za superbohaterem. 
- Cześć, Lu. - przywitał się Leon z lekkim uśmiechem, którego Ludmiła nie odwzajemniła.
- Nie przyszłam tu na pogaduchy. - oświadczyła oschle. - Wiem, że codziennie łazisz do tej Castillo.
Leon spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem, choć dobrze wiedział, że Ludmiła prędzej czy póżniej się domyśli. Była na niego obrażona od tego wieczoru, który spędziła z nim i Diego. Wtedy powiedział im o spotkaniu z Violettą. Ale, ku jego niezadowoleniu, Lu nie wpadła w szał, jak zazwyczaj, ale postanowiła się do niego nie odzywać. Milcząca kara. Najgorsze, co może spotkać człowieka.
- Nie wiem, skąd to wiesz, ale nie będę wnikał. - machnął ręką. - Powiedz mi tylko, o co jesteś zła, bo sam się chyba tego nie domyślę.
Ludmiła zmrużyła podejrzliwie oczy. Wolałaby raczej, żeby Leon na nią nakrzyczał, niż żeby był taki spokojny.
- O co jestem zła? - syknęła. - Ona cię zostawiła. Zostawiła was wszystkich. Zraniła. Zapomniała.
Leon spuścił wzrok. Nie chciał rozmawiać z Ludmiłą o tym, co stało się kiedyś. Nie chciał kolejny raz jej wyjaśniać, że Violetta nie miała zamiaru nikogo zranić. Bo jak Ferro sobie coś ubzdura, to nie ma przeproś. 
- Lu, to nie twoja sprawa. - odezwał się w końcu. - Będę chodził do Violetty kiedy zechcę, mogę nawet zamieszkać pod jej drzwiami, ale to ciebie nie dotyczy.
Ludmiła zrobiła obrażoną minę i odrzuciła długie blond włosy na plecy, uderzając nimi Leona w twarz. Zmarszczył brwi. Zawsze tak robiła, gdy była na niego wściekła. Wiedziała, że on tego nie lubi i chciała zrobić mu na złość.
- Ale po co ci ona? - zapytała po chwili, nie patrząc mu w oczy. - Przecież jej nie kochasz. - spojrzała na niego pytającym wzrokiem, jakby sama nie była pewna tego, co właśnie powiedziała.
- Lu, skąd możesz wiedzieć, że jej nie kocham? - uśmiechnął się kpiąco, a ona wystawiła mu język.
- Skończyłam z tobą rozmawiać, Verdas. - sarknęła. - Mam dość tej żałosnej Castillo, mam dość ciebie, mam dość was wszystkich! - ukryła twarz w dłoniach. 
- Dlaczego tak bardzo nie chcesz, bym się z nią spotykał? - Leon objął ją i przytulił do siebie. - Przecież nie musisz z nią rozmawiać. Ona nawet ze mną nie chce rozmawiać. - uśmiechnął się niemrawo na wspomnienie ostatniego wieczoru spędzonego pod drzwiami mieszkania Violetty.
- Ona cię znowu zrani. - wymamrotała Ludmiła. - A ja nie chcę, żebyś cierpiał, bo jesteś moim przyjacielem. 

   Gdy wychodził z pracy słowa Ludmiły kołatały mu się po głowie. Ona cię znowu zrani. A co jeśli Ferro miała rację? A co jeśli Violetta rzeczywiście nie była taka niewinna, za jaką Leon ją miał przez cały ten czas? Najgorsza była jednak jedna rzecz. Mimo tych wszystkich wątpliwości, wcale nie miał ochoty z niej zrezygnować. Nadal czuł przemożną potrzebę bycia przy niej. Nic się nie zmieniło mimo rozmowy z Ludmiłą. Strach Violetty zaczął mu się udzielać. Przerażało go to, jak bardzo mu zależy. I nic nie mógł z tym zrobić. Westchnął i przeciągnął dłonią po włosach. Jego życie było proste dopóki nie pojawiła się panienka Castillo. Już dawno powinien się nauczyć, że ona tylko wszystko komplikuje. Z nią nawet najmniejszy szczegół życia jest zagmatwany i niepewny. 
- Dzień dobry. - przywitał się z Brendą, sąsiadką Violi, którą często widywał na klatce schodowej. Kobieta uśmiechnęła się do niego lekko i przekręciła klucz w zamku drzwi swojego mieszkania. 
- Powiedz, dlaczego ona nie chce cię wpuścić? - zapytała nagle Brenda, odwracając się do Leona, który zdążył już umościć się w miarę wygodnie na podłodze. 
- Boi się mnie. - wzruszył ramionami. - A przynajmniej tak mi się wydaje. - zaśmiał się gorzko, a ona pokiwała powoli głową.
- Mogłabym ci jakoś pomóc? Porozmawiam z nią, jeśli chcesz. - zaproponowała kobieta. 
Leon uśmiechnął się niepewnie. Polubił Brendę, ucinał sobie z nią krótkie pogawędki prawie codziennie. Do tej pory nie poruszała tematu jego i Violetty i tego, co ich łączy. 
- Wystarczyłoby, gdybyś do niej zapukała, bo tobie otworzy. - odparł. - Wtedy może udałoby mi się ją skłonić do rozmowy.
Brenda przytaknęła mu i zamknęła za sobą drzwi swojego mieszkania. Wolnym krokiem podeszła do drzwi Violetty i zapukała w nie cicho. Już po chwili dało się słyszeć kroki dziewczyny i mieszkanie stanęło otworem.
- Cześć, Brendo. - Violetta uśmiechnęła się lekko i odgarnęła włosy z twarzy. 
Mina jej zrzedła, gdy zobaczyła Leona. Chciała zatrzasnąć im obojgu drzwi przed nosami, ale Verdas był szybszy. Wślizgnął się do mieszkania, kiwnął głową Brendzie w podzięce i złapał za ramiona wystraszoną Violettę.
- Porozmawiaj ze mną. - zarządził. - Nie możesz dłużej ode mnie uciekać.
Violetta odwróciła wzrok i wyrwała się z jego uścisku. Denerwowało ją to mrowienie, które czuła w miejscu, gdzie ich skóra się dotknęła.
- Wyjdź, Leon. - warknęła łamiącym się głosem. - Nie chcę z tobą rozmawiać. Nie mamy o czym rozmawiać. 
Leon zaśmiał się gorzko i postąpił krok w stronę dziewczyny, na co ona się cofnęła. Zmarszczył brwi, ale został na swoim miejscu, by jeszcze bardziej jej nie przestraszyć.
- Violetta, nie mam zamiaru stąd iść. - oświadczył. - Musisz mi wyjaśnić. Wszystko. 

   Kiedy na niego patrzyła, nie mogła powstrzymać jednej myśli. Wcale nie chcesz, by sobie poszedł. O tak, wcale nie chciała, by odszedł. Ale cóż mogła mu powiedzieć? Wstydziła się za swoje zachowanie sprzed siedmiu lat. Czuła się rozdarta. Z jednej strony całą sobą pragnęła go przytulić, ale gdy się zbliżał, odruchowo się cofała. Myśl, że go potrzebuje próbowała wydostać się na powierzchnię, ale ona bała się tego. 
- Wyjaśnisz mi? - zapytał Leon, przerywając jej rozmyślania. Spojrzała na niego wielkimi oczami, ale się nie odezwała. - Proszę.
Przygryzła wargę. Coś właśnie w niej pękło. Miała ochotę się rozpłakać i rzucić w jego ramiona. Wyjawić mu wszystko, opowiedzieć o swoich obawach i zmartwieniach i wypłakać w jego koszulę. Skąd w niej taka nagła zmiana? Gdyby tylko to wiedziała. Czuła w tamtym momencie tyle, że myślała, że eksploduje z nadmiaru uczuć. 
- Po prostu się bałam. - wydusiła, spuszczając głowę. 
Nawet się nie obejrzała, a on stał przed nią, tak blisko, że czuła jego ciepły oddech na swojej twarzy. Chciała się cofnąć, ale pod plecami poczuła ścianę. Ślepa uliczka. Nie ma dokąd uciec. 
- Czego się bałaś? - wyszeptał, zakładając jej kosmyk włosów za ucho. Zadrżała po wpływem jego dotyku. 
Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale głos ugrzązł jej w gardle. Przełknęła ciężko ślinę i spuściła wzrok. 
- Jeśli nie chcesz mówić, to może mi... - zawahał się. - Zaśpiewaj? - uśmiechnął się lekko.
Spojrzała na niego z przerażeniem w oczach. Wzięła głęboki oddech, by się uspokoić, ale niewiele to dało. Odsunęła go od siebie gwałtownie i uciekła do salonu, gdzie weszła pospiesznie na kanapę, zwinęła się w kłębek i rozpłakała. On pobiegł za nią, usiadł obok niej i pogłaskał ją delikatnie po drżących plecach. Nic nie mówił, bo wiedział, że ona i tak go nie wysłucha. Musiał zaczekać, aż dojdzie do siebie. Ale tak trudno było mu patrzeć, jak ona cierpi z nieznanego mu powodu. Zanim zdążył się powstrzymać, podniósł ją i położył na swoich kolanach. Była niezwykle lekka i delikatna. Przytulił ją do siebie mocno i zaczął powoli kołysać, ale ona nadal łkała. Gdy poczuł, jak jej kruche rączki oplatają go w pasie sam się omal nie rozpłakał ze szczęścia. Przytuliła go pierwszy raz od tak strasznie długiego czasu. Tyle na to czekał.
- Nie chcę śpiewać, Leon. - wychlipiała Violetta, wtulając twarz w jego koszulkę. - Boję się śpiewać.
Pogładził ją po włosach i pocałował lekko w czubek głowy, by się choć trochę uspokoiła. Nigdy nie lubił patrzeć na cierpienie innych. Był chyba po prostu zbyt dobrym człowiekiem, by przechodzić obojętnie obok kogoś, kto płacze. A jeśli dodatkowo była to ważna dla niego osoba, to sam musiał się powstrzymywać od wybuchnięcia rzewnym płaczem. 
- Czego tu się bać? - zapytał, nie przestając głaskać jej po włosach. - Przecież pięknie śpiewasz.
Gdy to powiedział, ona zaniosła się szlochem i zacisnęła dłonie na jego ramionach. Gdyby nie on, dawno by już upadła. Był jej podporą, ostatnią deską ratunku. Musiała sobie tylko to uświadomić.
- Śpiewałam. - załkała. - To czas przeszły. - wydukała, biorąc kilka głębokich oddechów. 
Leon zmarszczył brwi. Nie do końca orientował się w sytuacji. Co się mogło stać z tą pełną życia Violettą, zawsze skorą do śpiewania? Muzyka była kiedyś całym jej światem. Doskonale pamiętał ten prześliczny błysk w jej oczach, który pojawiał się, gdy śpiewała, grała na jakimś instrumencie lub tańczyła. To właśnie w tym się zakochał - w jej oczach. Dużych, brązowych, głębokich i błyszczących. 
- Nie rozumiem, Violetta, nic nie rozumiem. - wyszeptał, jeszcze mocniej ją do siebie przyciskając. 
Uspokoiła się momentalnie. Odsunęła się od niego delikatnie i otarła łzy, spływające po jej zaróżowionych policzkach. 
- No właśnie. Chyba powinnam ci wyjaśnić.

   On otoczył ją opieką w trudnej chwili, chociaż tak naprawdę jej się to nie należało. Olewała go tyle czasu, a gdy wreszcie nadeszła konfrontacja, nie chciała mu nic powiedzieć. On mimo to nie zrezygnował i dodatkowo jej pomógł, pocieszył ją i przytulił. Dopiero gdy zdała sobie sprawę z jego bezinteresowności, postanowiła, że nie ma sensu go odrzucać. Tyle że on nic nie rozumiał, bo ona nie raczyła mu wytłumaczyć. Z wielkim trudem opowiedziała mu wszystko, co powinien wiedzieć. Tak dawno o tym nie mówiła, że nie potrafiła powstrzymać drżenia dłoni. Bała się słów, które płynęły z jej ust. Sama nie mogła uwierzyć w to, że wreszcie się zdobyła na szczerą rozmowę. Czuła się jak we śnie.
- Nie zaśpiewałaś? - wyszeptał Leon, gdy skończyła już mówić. - Przez tyle lat? - wydawał się zszokowany jej słowami.
- Nie. - pokręciła głową. - I nie mam zamiaru. - odgarnęła włosy z twarzy i przygryzła wargę.
- Podemos pintar, colores al alma... - Leon zaczął śpiewać, mając nadzieję, że Violetta do niego dołączy.
Patrzyła na niego wielkimi oczami, nie wiedząc, co powiedzieć, jak się zachować. Zahipnotyzował ją jego głęboki głos. Pragnęła już zawsze słuchać, jak Leon śpiewa.
- Podemos gritar iee... - kontynuował, ujmując jej dłonie. - Podemos volar, sin tener alas...
- Ser la letra en mi canción, y tallarme en tu voz. - dokończyła, uśmiechając się do niego. 
Magia piosenki, która obudziła w niej tak wiele wspomnień, sprawiła, że Violetta zapomniała o strachu. W tamtym momencie wszystkie jej zmartwienia wyparowały, zatonęła w zielonych oczach Leona i poddała się pięknej melodii, która rozbrzmiewała w jej sercu. Dopiero po chwili zorientowała się, że jej głos brzmi tak samo, jak kiedyś. Mimo lekkiej chrypki spowodowanej wcześniejszym płaczem wszystko było tak, jak siedem lat temu. Przypomniała sobie ostatni raz, gdy śpiewała z Francescą piosenkę "Hoy somos mas" w sali instrumentalnej, przy akompaniamencie fortepianu. Z radości aż pisnęła i przytuliła się mocno do Leona, który roześmiał się głośno.
- Nadal brzmisz jak aniołek. - zauważył, mrugając do niej. - Nic się nie zmieniło. - uśmiechnął się szeroko. 
Tulił ją do siebie jeszcze przez chwilę, nie mogąć powstrzymać uśmiechu, który raz po raz wkradał się na jego usta. Po kilku minutach odsunęła się od niego i przygryzła niepewnie wargę.
- Zostaniesz ze mną? - zapytała cicho, jakby nie była pewna, czy powinna to mówić.
- Wiesz, jesteśmy sobie przeznaczeni. - mrugnął do niej porozumiewawczo. - Chyba nie mam innego wyjścia. - zaśmiał się, pstrykając ją palcem w nos. 
Uświadomiła sobie, jak bardzo tęskniła za jego uśmiechem. Nie mogła uwierzyć, że tyle czasu wytrzymała bez niego u boku.
- Kochasz mnie? - odezwała się już pewniej, przyglądając się mu z uwagą.
Nie wahał się ani chwili. Nie miał wątpliwości co do tego, że bezgranicznie kocha Violettę Castillo. Trochę czasu im zajęło odnalezienie się, ale w końcu się udało. 
- Kocham. - odparł, uśmiechając się. - A ty kochasz mnie? - uniósł brwi, a ona odwzajemniła jego uśmiech i powiedziała:
- Dobrze wiesz, że tak.
Pochylił się, by ją pocałować. Gdy ich usta złączyły się w czułym pocałunku, wiedział, że to jest właśnie ten moment w jego życiu, kiedy nie potrzebuje już nic więcej do pełni szczęścia. W myślach podziękował z całego serca sile zwanej przeznaczeniem

Yyyy...
Nie wyszło tak, jak chciałam.
Tak szczerze, to pisałam to w pośpiechu, w kilku wolnych chwilach, których nie mam teraz zbyt dużo.
Zaczęła się szkoła i jest normalnie urwanie głowy.
Obiecuję, że przy następnym parcie się bardziej postaram. 
Od początku chciałam połączyć Violę i Leona za pomocą piosenki "Podemos", jednak nie tak miało to wyglądać.
No cóż, tak wyszło i mam nadzieję, że choć trochę wam się spodobało.
Publikuję o północy, bo nie wiem, czy będę miała czas po szkole. 
A co do rozdziału na moim blogu - nie wiem, kiedy dokładnie się pojawi, ale już prawie go skończyłam i przewiduję jego publikację na jutrzejszy wieczór, aczkolwiek bardzo późny.
To chyba tyle.
Kocham was. <3
Buziaki,
M. ;*

16 komentarzy:

  1. Cudowny! Przy czytaniu go poleciala mi lza wzruszenia... To bylo piekne.
    Przepraszam, ze tak krotko, ale jestem z telefonu...
    Kocham, Caro <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Maddy, ty wszystko wiesz...
    Ślęczę teraz nad stertą książek. Gimnazjum nie rozpieszcza.
    Wszystko dzięki szkole stało się szare i tak bardzo pozbawione życia, że żaden dorosły nie umie sobie tego wyobrazić.
    I wiesz co?
    Tym one partem wniosłaś do tego mojego smętnego, codziennego życia szkolnego, promyk światła. I to teraz wydaje się takie pięknie, cudowne, wręcz niesamowite.
    Wszystko, co piękne można wyrazić piosenką. Jedyne, co zawsze jest z nami to muzyka. Idziemy krok w krok. Jeden szmer, jeden szum wiatru, jedna kropla deszczu spadająca na parapet okna.
    Druga część była cudowna. Okazująca całą magię tej muzyki. To naprawdę wspaniałe. To, co tutaj wyraziłaś.
    Chyba tylko tyle mam do powiedzenia. Gratuluję.
    X. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Madzia ...
    Tak strasznie mi się podobało że ojej *.*
    Idealnie pokazałaś jak muzyka łączy i może połączyć ludzi xD.
    Viola która bała się tego co będzie/było/ jest ale dzięki poczuciu że muzyka to ona wszystko stalo się prostsze i jasniejsze xd...
    Pokazałaś tez świetnie upór i zawziętość Leona który czekał pod drzwiami ukochanej dopoki mu nie otworzy to wyjasnia tylko i wyłącznie jego wielką miłość do niej ;)
    Bardzo mi się podobało i nic nie zepsułaś ciulu! <3
    Maja ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Śliczne , cudowne , boskie ♥
    Czekam na next :)
    Besos ♥
    Tinii♥

    OdpowiedzUsuń
  5. To było... takie piękne i życiowe... Napisałaś to w niesamowity sposób... Wszystko widziałam oczami wyobraźni ;)) Jest cudownie napisany (rozdział) i wcale nie uważam, żeby jakoś nie wyszedł, a wręcz przeciwnie. Masz moim skromnym zdaniem ogromny talent. Z niecierpliwością wyczekiwałam 2 części. Zakochałam się w tym One parcie (mówię tu też o pierwszej części, której niestety nie skomentowałam). Odliczałam dni do 5 września by poznać zakończenie tej niesamowitej i magicznej historii. Niesamowicie dobrze pokazałaś, nie słowami, a czynami, myślami miłość ich obojga do siebie nawzajem. Cóż nie wiem czy zamierzasz napisać trzecią część tej historii, choć bardzo bym tego chciała, czy weźmiesz się za nową historię, ale to nie ważne. Bo i tak z utęsknieniem będę czekać na wszystko co o Leonetcie wyjdzie spod Twoich palców ;***


    Podsumowując jest to NAJLEPSZY ONE PART JAKI CZYTAŁAM !!! <3


    I bardzo Ci gratuluję z tego powodu, ponieważ jestem na prawdę wymagającym czytelnikiem. Nie zadowalam się byle czym. A Twoje opowiadanie jest perełką na mojej i tak krótkiej liście (bardzo krótkiej) blogów z opowiadaniami, które czytam stale. Często bowiem przeglądam blogi z opowiadaniami o mojej ukochanej Leonetcie (na którą cierpliwie czekam także w serialu) i przeczytałam wiele, na prawdę wiele... Ale stałym czytelnikiem jestem tylko na 3-5.


    Mogę Ci z czystym sumieniem obiecać, że będę Twoją stałą czytelniczką ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest cudowne!
    Brak słów!
    Nie chcę mi się rozpisywać, bo jestem zmęczona... Szkoła itd.
    Napiszę tylko, że naprawdę masz świetne pomysły i bardzo mi się podoba one part :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana,

    Part jest przepiękny, zresztą jak wszystkie twoje opowiadania.
    A żeby połączyć Leonettę za pomocą Podemos...
    Przyznam się, że na początku waszego bloga myślałam, że będą to już tak jakby już 'oklepane' tematy.
    A tutaj się zaskoczyłam.
    Tu jest wszystko inne... Magiczne? :)

    Ze szkołą mam ten sam problem.
    Po pierwszej lekcji matmy pani już nam tyle zadała...
    Myślałam, że szósta klasa będzie trochę łatwiejsza.
    Jednak się przeliczyłam ;)
    A ty w której klasie jesteś?

    Mam nadzieję, że 3 part oraz kolejny rozdział u ciebie będzie równie rewelacyjny jak zwykle!

    Życzę weny, oraz powodzenia w szkole ;)

    Mechi :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem w drugiej gimnazjum. :)
      Dzięki za miłe słowa, Tobie i wszystkim innym. :*

      Usuń
  8. Jakie piękne! <333
    Pobeczałam się i nadal beczę! :)
    Rewelka, rewelka! Zakochałam się w Twoim style pisania! Ty nawet jak nie chcesz to i tak napiszesz to tak romantycznie, tak magicznie, tak niesamowicie... nie mam słów by określić jakie to piękne. Ja NAPRAWDĘ się pobeczałam! CHLIP! :) <333333 Brawo!!! Brawo!!! Aplauz!!!!!!!!! Aplauz!!!!!!!!! <33333333333333333
    <3333333333 <3333 <333 <3 <<<<33333333333333333 <333 <3 <3 <33333333
    KOCHAM!~
    Milion besitos, Vielet <3 CHLIP! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Mogła byś tu zajrzeć http://propiaserie.blogspot.com/
    P.s Twój blog jest świetny!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Super blog.
    Zostałaś/zostałeś nominowany do LBA, więcej informacji na
    http://violetta-jej-historia.blogspot.com/2013/09/nominacja-do-lba.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak pisałam w poprzednim komentarzu, w Twoim opowiadaniu nasi bohaterowie są dojrzalsi, co sprawia, że opowiadanie nabiera trochę innego charakteru niż wszystkie pozostałe o Violetcie. Cieszę się, że postanowiłaś podejść do tego w taki sposób i tak świetnie to zrealizowałaś. Przyznam, że z niecierpliwością czekałam na tego parta ;)
    Leon (jak już nie raz wspominałam) jest cudowny :D To idealny facet, taki jakiego chciałaby mieć każda dziewczyna. Mimo tego, że Violetta cały czas go odtrącała, trzymała na dystans, nie dopuszczała do siebie, on się nie poddał, cały czas próbował walczył. Walczył bo ją kocha, miłością piękną, szczerą, prawdziwą. Urzekł mnie fakt, że codziennie czekał pod jej drzwiami. Jego determinacja jest godna podziwu. Jego starania zostały docenione, co mnie bardzo cieszy.
    Kocham Cię za to jak piszesz o Vilu i Leonie, robisz to w tak cudowny sposób. Błagam Cię nigdy nie przestawaj ;*
    Buziaki, Diana ;***

    OdpowiedzUsuń

  12. Nie mam ostatnio zbyt wiele czasu na komentowanie Waszych przecudownych partów, ale zapewniam, że wszystko czytam.
    Co do tego konkretnego parta - zakończyłaś tą historię happy-endem i to bardzo mi się podoba. To, jak połączyłaś Leona i Violę za pomocą muzyki, za pomocą piosenki, ich piosenki... To było piękne. Jego determinacja pokazała, jak silny jest i potrafi walczyć do końca. Rozmowa z Ludmiłą uświadomiła coś nie tylko Leonowi, ale także nam, czytelnikom. Po tej właśnie rozmowie Leon rozmyśla. I tutaj doskonale widać to, jak bardzo zależy mu na Violetcie, bo mimo wątpliwości nie ma ochoty zrezygnować. Czytelnik to zauważa.
    Ostatnie zdanie: W myślach podziękował z całego serca sile zwanej przeznaczeniem.
    Idealne. Perfekcyjne. Tak powinno się to skończyć.
    Kolejna niesamowita praca, Maddy.
    Gratuluję talentu.
    J.

    OdpowiedzUsuń
  13. aaa! ryczę! sprzedajesz moze chusteczki?
    perfekcja! cudo! po prostu swietna historia!
    brak mi słów! dlatego ten komentarz bedzie dosc krotki!
    zycze ci weny i tego abys napisala jeszcze miliard takich skarbów!

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny one part !Masz talent. Aż ła mi się zakrecila w oku. Po prostu genialne! Dziękuję że piszesz taie świetne opowiadania i życzę ci jeszcze ich tysiąca lub więcej.

    OdpowiedzUsuń