sobota, 31 sierpnia 2013

One Part 5 - Naxi - ,,Nic nie jest takie samo" cz. 1

   

    Słońce dopiero zaczynało swoją codzienną wędrówkę po niebie. Powoli wstawało i mieniło się najjaśniejszymi kolorami. Promienie delikatnie muskały twarze przechodniów i wieżowce w centrum Buenos Aires. To miasto jest tak niezwykłe, pełne życia, ale ma też zakątki, w których można odpocząć i nie interesować się tą prędkością dni.
    Taki zakątek odnalazła dwójka dzieci. Przyszli tutaj przypadkiem. Zagubieni, szukający swojego miejsca do zabaw. 
    Ich kraina kryła się w lasku za jednym domkiem, który był ostatnim na ich ulicy. Mieszkali troszkę wcześniej, ale zagłębili się tutaj całkiem świadomie. Byli pewni, że odnajdą to, czego szukają od bardzo, bardzo dawna. I odnaleźli.
    Za kurtyną pnączy jednego z drzew kryła się mała polanka, w której kwiatki były jeszcze piękniejsze niż gdziekolwiek indziej, słońce prażyło mocniej niż w mieście, a ptaki ćwierkały o wiele ładniej niż rankiem przed ich oknem.
    Czarnowłosa dziewczynka zachwyciła się tym widokiem bardziej niż chłopczyk – brunet. Była o wiele bardziej wrażliwsza i doceniająca wszystko, co było w zasięgu wzroku. Jej brązowe oczy potrafiły zamienić szarość w jasne kolory tęczy i odnaleźć w każdej rzeczy punkt, w którym kryło się serce. 
    Była urodziwa. Miała śliczne czarne włosy, brązowe oczy i pięknie skrojone usta, których kolor mógł zachwycić każdą osobę. Była przeurocza. Można było powiedzieć, że jest idealna. Wesoła, zawsze uśmiechnięta. Nawet wtedy, gdy przewróci się i zbije kolano. Miała zaledwie pięć lat, ale podziwiała świat i brała z niego więcej niż niejeden dorosły. Nawet rodzice nie rozumieli własnej córki. Ale Natalia taka była.
    Chłopczyk był w tym samym wieku, co dziewczynka. Swoje niesforne, kruczoczarne loczki ukrywał pod kolorową czapeczką, którą dostał od Naty. Miał wiele innych nakryć głowy, ale tą uwielbiał nosić. Nie wiedział dlaczego, bo przecież małe dzieci nie wiedzą dlaczego tak jest. Obiecał sobie jednak, że niedługo się dowie.
    Jego również brązowe oczy zawsze błyszczały przez perspektywę wesołej zabawy z rówieśniczką, odkrywaniu nowych przygód i odnajdywaniu swoich zainteresowań. Chłopczyk miał starszego brata, który kochał hip hop i rap. Muzyka niosła się przez cały dom, a lokatorzy wcale nie narzekali, a szczególnie najmłodszy członek rodziny. On wychwalał ten rodzaj muzyki.
    Chłopiec nazywał się Maximiliano, choć ganiał wszystkich, którzy nazywali go pełnym imieniem. Był Maxim, tylko Maxim.
    - Ale tutaj pięknie – wzdychała Naty.
    - Prawda – wyjąkał.
    Czy był zachwycony? Był. Lubił myśleć o perspektywie zabawy z dziewczynką. Naty była wspaniałą towarzyszką, pomimo że nie była chłopakiem. Czasem potrafiła zachowywać się jak księżniczka, a czasem jak niedobry łobuz. Maxi wbrew swojej woli bardzo lubił te zmiany.
    - Co będziemy tutaj robić? – zapytał, łapiąc dziewczynkę za tłuściutką rączkę.
    Ona spojrzała na ich splecione ręce i zarumieniła się uroczo, co nie uszło uwadze Maxi’ego, na którego twarzy rozpaliły się czerwone kolory. Na pewno dla każdego dorosłego byłby to widok dość nietypowy, ale można powiedzieć, że ta dwójka potrafiła zauroczyć. Ich rodzice czasem żartowali i mówili, że tylko czekają na huczny ślub i wesele. Gdy Maxi i Naty to słyszeli zatykali uszy i kręcili się w kółko. Był to dla nich krępujący temat. Mieli tylko sześć lat, ale wiedzieli co to małżeństwo i wcale nie lubili o tym rozmawiać.
    - Maxi – dziewczynka puściła jego rękę. – Wyciągnij z plecaka wszystkie zabawki.
    Chłopak posłusznie zdjął z pleców malutki bagaż z motywem moro i wyjął z niego kolorowe klocki, jedną lalkę ubraną w różową sukienkę i wiele, wiele innych rzeczy, które dzieci zgromadziły do wspólnej zabawy.
    Naty rozłożyła koc, który trzymała w rękach. Miał ciepły czerwony kolor, a na środku znajdował się żółty motylek, który siedział na stokrotce. Dziewczynka położyła się i popatrzyła w błękitne niebo. Zamknęła oczy i zaczęła wyobrażać sobie, że szybuje na jednej z chmurek. Uwielbiała fantazjować. Mama mówiła, że czasami powinna się ograniczyć, ale ona na to nie zważała. Po prostu chciała myśleć optymistycznie, czyli inaczej niż wszyscy. Niektórzy tego nie zalecali, bo w ten sposób czuli się gorsi. Jedynie Maxi potrafił ją zrozumieć i wyobrażać sobie z nią zamki, smoki, rycerzy i kolorowe krainy…
    - Podaj mi lalkę – poprosiła dziewczynka.
    - A co mi za to dasz? – zapytał chytrze Maxi.
    - Saty… satyfakcje – odparła po chwili plątania się z językiem.
    Chłopak posłusznie podał jej lalkę i zajął się swoim motocyklem.
    Nawet nie wiedzieli, że całe ich krótkie życie zmieni się diametralnie...

    Mały, przytulny domek tętnił dzisiaj życiem. Kolejne spotkanie sąsiadów. Państwo Ponte i Navarro zasiedli do stołu, który uginał się pod pysznościami kulinarnymi, które wykonała mama Natalii. Dzisiaj, tak jak zwykle, wszyscy podzielili się na trzy grupy. Jedna to ojcowie rozmawiający o wyniku ostatniego meczu, druga to matki gawędzące o nowej telenoweli i sąsiadce, która wychodzi za mąż. Ostatnia grupka to dwójka dzieci, dobrze już nam znana. Oni rozmawiają o wszystkim. Zarówno o nowej bajce w telewizji, jak książce, która ich interesuje. Maxi i Naty nie potrafią się ograniczyć do dwóch, trzech tematów. Potrafią skomentować wszystko, co ich bawi, smuci, intryguje, obrzydza. Są sobą i to jest najważniejsze. We dwójkę tworzą idealną całość.
    - Niedługo kończą się wakacje, Maxi – odparła Naty. – Boisz się pójść pierwszy raz do szkoły?
    Chłopczyk spojrzał na nią zaciekawiony i powrócił do dalszej zabawy samochodzikiem. Wolał nie myśleć o nauce w szkole. Nie podobało mu się, że ma trafić do tego zatłoczonego gwaru. Nie odpowiadało to chyba nikomu. No, może tylko jemu.
    - Naty – westchnął Maxi. – Szkoła jest zła.
    Popatrzyła na niego jak na wariata i zapytała wyjątkowo kpiąco, jak na sześciolatkę:
    - Zgłupiałeś do reszty?
    Maxi pokręcił głową przecząco. Wyglądał na bardzo poważnego, więc dziewczynka uznała, że wcale nie żartował. Wzruszyła ramionami i powróciła do dalszej zabawy.  
    - Naty, smutno mi – odparł nagle Maxi.
    Dziewczynka uniosła brwi do góry ze zdziwienia, ale zapytała:
    - Dlaczego?
    - Nie wiem – wzruszył ramionami chłopczyk. – Jak dasz buziaka, to na pewno mi przejdzie – uśmiechnął się chytrze.
    Naty pokręciła głową z dezaprobatą, ale oznajmiła:
    - No dobrze, ale tylko w policzek.
    Zadowolony chłopiec odwrócił się do niej bokiem i czekał na pocałunek. Dziewczynka wzięła jedną z maskotek leżących na podłodze i przyłożyła mu ją do policzka. Maxi szeroko otworzył oczy i wskazał palcem na śmiejącą się Natalię.
    - Jeszcze się policzymy, mała – powiedział śmiesznym głosem.
    Naty ponownie wybuchła śmiechem, a razem z nią chłopczyk.
   Rodzice nagle oderwali się od rozmowy i popatrzyli na wesołe dzieci.
    - Byliby idealną parą – westchnęła pani Ponte.
    - Szkoda, że nie mogą – odezwała się mama Naty, po czym wyszła z pokoju.
    Dorośli, którzy siedzieli  przy stole, wiedzieli łzy w oczach kobiety. Im też było smutno, ale Buenos Aires to nie koniec świata. Zawsze można tutaj powrócić i zacząć wszystko od początku. Tak, jak dawniej. Tylko czy to nie za wysoka cena? Czy porzucając to miejsce stracą więcej? Nie, oni nie. Tylko te dzieci, które nie potrafią bez siebie żyć.

    - Widzisz tą panią? – zapytał Maxi, idącej koło niego Naty.
    Mama dziewczynki poprosiła ją, aby poszła po chleb. Chłopczyk każdego dnia widywał się z nią i potrafili bawić się godzinami. Rodzicom nie przeszkadzało to aż do teraz, kiedy zaistniała ta nieprzyjemna sytuacja.
    Maxi zauważył kobietę grającą na gitarze. Wyglądała na szczęśliwą i to zwróciło uwagę chłopca. Podobały mu się dźwięki, które było słychać z daleka.
    - Widzę – odparła przeciągle Naty.
    - Ja też kiedyś będę grał, śpiewał, tańczył… - wymieniał Maxi.
    - Ja też bym chciała – odpowiedziała cichutko Naty, zawijając kosmyk za ucho.
    Dziewczynka uśmiechnęła się do chłopczyka i razem szybkim krokiem udali się do piekarni. Mijali jeszcze kilku ulicznych grajków,. Maxi wybijał rytmy klaszcząc, a Naty nuciła pod nosem melodię, która idealnie pasowała.
    Szczęśliwi udali się w drogę powrotną do domu.
  
***

    - Rodrigo, musimy wyjechać jak najszybciej – powiedziała pani Navarro do swojego męża.
    On spojrzał na nią znad czytanej gazety i głośno westchnął. Ich sytuacja finansowa nie była najlepsza. Po prostu. Buenos Aires okazało się jedną, wielką pomyłką. Przynajmniej dla dorosłego małżeństwa. Rodzice małej Naty doskonale wiedzieli, że dziewczynka odnalazła tu siebie i wcale nie chce żegnać się z tym miejscem. A konkretnie jedną osobą. Razem z łobuzem Ponte idealnie się dopełniali. Z sąsiadami również potrafili się dogadać. Byli po prostu mili i zawsze uczynni. Państwo Navarro snuło plany na temat połączenia sześcioletnich dzieciaków. Było wiadome, że to daleka przyszłości i oni sami muszą wybrać. Wszystko było piękne. Do czasu…
     - Nie rozumiem – pani Navarro rozsiadła się wygodniej w fotelu. – Dostałeś pracę w Hiszpanii. Lepsze warunki, wyższa stawka. Dlaczego nie wyjeżdżamy?
     - Roberto, chcesz zostawić to wszystko? – zapytał jej mąż.
    Kobieta głośno westchnęła. Barcelona to nie był koniec świata. Tam żyłoby się im lepiej i tyle. Dlaczego nie spróbować?
    - Ale… - nie dokończyła Roberta.
    - Ale dobrze wiesz, że Natalia czuje się tutaj jak w domu. Nie mogę uwierzyć, że musimy wyrządzić jej taką krzywdę, wyjeżdżając.
    Rozległy się kroki i sześcioletnia dziewczynka weszła do salonu. Jej oczu szkliły się od łez, które zaraz miały popłyną po zaróżowionych z emocji policzków. Widok był okropny. Wyglądała na zrezygnowaną, powoli się poddawała. Nic nie miało już dla niej sensu. Nawet szkoła, którą codziennie mijała i z zachwytem się jej przyglądała. Mama mówiła, że tam będzie uczęszczać. Przecież obiecała…
    - Wyjeżdżamy na wakacje? – zapytała z wątpieniem, a jedna łza opadła jak kropla deszczu na wypolerowaną podłogę. – Nie zostawię Maxi’ego.
    Rodzice spojrzeli na nią, a matka zmrużyła oczy. Jej tata powoli kucnął przed nią i oznajmił:
    - Musimy, kotku.
    Teraz nie widziała już niczego. Pobiegła do swojego pokoju i płakała, czując się starsza i bardziej dojrzalsza.
    To było okropne, bo bycie dorosłym, nawet w wyobraźni, nie jest fascynujące.

    - Cieszę się, że przyszedłeś.
    Naty uśmiechnęła się lekko i zrobiło jej się trochę lepiej. Wciąż czuła tą pustkę i strach przed nowym miejscem, ludźmi. Wszystko nie było takie jak dawniej.
    - Maxi, usiądź.
    - Okej, okej – odparł wesoło. – Mam dla ciebie prezent – rozsunął plecak, a z niego wyciągnął śliczną lalkę.
    Wyglądała identycznie, co ta, którą pokazywała mu na wystawie w sklepie. Miała śliczną długo suknię do kostek, brązowe włosy i piękne buciki. Przytuliła ją do piersi, a w jej oczach znów stanęły łzy. Otarła je szybko i zwróciła się do Maxi’ego:
    - Kosztowała fortunę – umilkła. – Skąd wziąłeś tyle pieniędzy?
    Maxi lekko się zmieszał, ale odparł:
    - Zbierałem na nową deskorolkę, ale tak bardzo podobała ci się na wystawie, że postanowiłem ci ją kupić.
    Natalia uśmiechnęła się, ale nie była świadoma tego, że po jej twarzy płyną łzy.
    - Naty – zaskoczył się Maxi. – Naty, co się dzieje? Nie podoba ci się? Wymienię ją, spokojnie.
    Przytulił ją bardzo mocno, a ona wyszeptała jedno słowo, wciąż nie wierząc:
    - Wyjeżdżam.
    Maxi odsunął ją od siebie i popatrzył na nią swoimi dużymi, brązowymi oczami. Widziała ten ból w jego oczach. Nie mogła znieść, że ponownie ktoś cierpi przez nią. To błędne koło, które zatacza swój krąg i szuka ofiar. Ale dlaczego akurat oni? Bezbronne, słodkie dzieci, które nie widzą poza sobą świata? Dlaczego akurat teraz, gdy wszystko układa się jak najlepiej? Dlaczego akurat teraz, gdy chcą po prostu spełniać swoje marzenia?
    - Jesteś mi winna pocałunek w policzek… - wyszeptał Maxi i otarł łzę, która mimowolnie spłynęła po jego policzku.
    - Wiem – odparła.
    Odwrócił się z impetem w jej stronę i powiedział poważnie:
    - Obiecaj, że gdy się ponownie spotkamy oddasz mi tego buziaka.
    - Obiecuję – wyszeptała i zmarszczyła nosek, by ponownie nie wybuchnąć płaczem. – Przepraszam i żegnaj…
    Usłyszał jej szept z daleka, choć wcale tego nie chciał. Zamknął oczy, a gdy je otworzył jej już tam nie było. Zostały po niej tylko wspomnienia i dziecięce zabawy, które po kilku latach pójdą w niepamięć. Najlepsza przyjaciółka, powierniczka sekretów odeszła. I nie zanosiło się na to, by miała wrócić szybko.
    Drzewa nie były tak samo zielone, niebo nie było tak samo błękitne, kwiatki nie tak samo kolorowe, a chmurki nie tak samo puszyste.
    Prawda. Już nic nie jest takie samo bez niej. 

Xenia dała popis...
Boże, to jest takie beznadziejne. Zaczęłam korzystać z wakacji dopiero pod ich koniec i ta dam! Efekty powyżej.
No nie będę przeciągała. 
Ponownie dodaję o 00.00.
Hmmm... Nie wiem, co jeszcze mogę napisać. 
Ogólnie nie miejcie mi za złe tego partu. Wiem, że jest... na to nie ma określenia...
Dobra, koniec, bo zaraz będzie 00.01. XD
To do następnego i do fantastycznego parta Mai! 
Xenia <3
P.S.: Zajebiście. 00:01. Refleks szachisty...

19 komentarzy:

  1. ta historia jest prawie jak prawdziwa <333
    czekam z niecierpliwością na drugą część ;****

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko, wzruszyłam się! Miałam nadzieję, na happy end, a tu proszę. xD
    Wszystko, przedstawiłaś rewelacyjnie. Maxi i Naty, jako dwójka, wesołych dzieciaczków! To było piękne. Pod koniec, prawie się rozpłakałam, ale cii.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wzruszyłam się
    To było piękne
    Malutka Nati i Maxi <333
    Czekam na część 2

    Zosia ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Xenia...
    Ty wiesz co?
    Chyba mi odebrało mowę.
    Naprawdę, bo to było takie niezwykłe.
    Większość przyjaźni rozpoczyna się w młodości i zostaje na całe życie.
    Nie wiem, co stanie się w drugiej części, nie wiem, czy Naty i Maxi jeszcze się spotkają, ale wiem, że na pewno napiszesz to wspaniale.
    Bo ty chyba inaczej nie potrafisz.
    Zachwyciłaś mnie tym partem.
    To tyle, nie stać mnie na więcej, przepraszam.
    Jestem pod wielkim wrażeniem.
    Buziaki,
    M. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. To było piękne!
    Ale się wzruszyłam...

    OdpowiedzUsuń
  7. Super :)
    Mi się bardzo podobało.
    Z niecierpliwością czekam na next :)
    Besos ♥
    Tinii♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Śliczne <3
    To już wiem czemu Maxi ciągle łazi w tych czapeczkach ^ ^
    Jedno z najpiękniejszych opowiadań jakie w życiu czytałam. Szczerze, prawdziwe, aż się wzruszyłam.
    To było niesamowite.
    Zawsze zachwycała mnie perspektywa dziecięcej przyjaźni, a tutaj opisałaś wszystko tak jak powinno być. Nawet lepiej...
    Mam nadzieję, że kiedyś się odnajdą... Co ja gadam, muszą ^ ^
    Podziwiam cię, jesteś doskonałą pisarką <3
    Zazdro, też tak chcę :c
    I tak na koniec, jeszcze raz dodam, że wyszło ci przepięknie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Xenia to było takie...takie...słodkie ^^ Kiedy czytałam Twoje opowiadanie czułam się jakbym jadła ciasto ;) Zaczynałam od polewy, którą stanowiło przedstawienie postaci Naty i Maxi'ego. Zrobiłaś to naprawdę świetnie :D Twój opis idealnie odzwierciedla charakter obydwojga.
    Kolejnym czego miałam okazję zasmakować było nadzienie, a w przypadku rozdziału stanowił je rozwój sytuacji. Fenomenalnie opisałaś emocje i uczucia towarzyszące dwójce najlepszych przyjaciół podczas rozstania. Muszę przyznać, że chociaż nadzienie nie było słodkie, było przepyszne ;) Powiem tak, sprawić aby coś gorzkiego smakowało wyśmienicie to nie lada wyczyn. Za to ogromny plus.
    Wisienką na moim cieście (w domyśle Twoim opowiadaniu) był prezent, który Maxi podarował Naty. Pieniądze, które zbierał na deskorolkę, przeznaczył na lalkę dla przyjaciółki. Ten gest z jego strony był cudowny, wzruszający...brak mi słów ^^
    Jednak zawsze, gdy zje się ciasto odczuwa się smutek i chce więcej :D Tak jest i w tym przypadku, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;*
    Buziaki, Diana ;***

    OdpowiedzUsuń
  10. To jest naprawdę fantastyczne!
    Zupełnie inna historia, historia dzieci, przyjaciół, którzy muszą się rozstać...
    Nie mogę się doczekać drugiej części :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowne. Rozkleiłam się.
    Para małych dzieciaczków już tyle wie o życiu...
    Czytając to wydawało mi się, że zdarzyło się to naprawdę, to takie realne...
    Czekam na 2 część tego rewelacyjnego parta.
    Xenia, jesteś boska XD
    Caro <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Chciałabym cię poinformować, że zostałaś nominowana do nagrody LBA :)
    Więcej na moim blogu: http://love-leonetta.blogspot.com/

    V.<33

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeny... Ciężarówo !
    Jak ja się wzruszyłam na końcu, naprawdę, może i będziesz sie śmiała czytając ten kom ale łezke uroniłam na końcu. Mały Maxi kupił swojej ukochanej Naty lalkę którą tak pragnęła, zbierał na deskę ale przeznaczył pieniądze dla swojej małej ukochanej, która odjeżdzała, to jest piękne mało to jest przepiękne i cudowne <3
    Zatkało mnie jak to czytałam xD
    Idealnie pokazuje tutaj przyjaźń od najmłodszych lat i w drugiej części zakończysz miłoscią i happy endem tak?:D Prosze powiedz że tak ! :* a nawet jeśli nie to i tak uwielbiam cię za ta historię, kocham jak piszesz o Naxi xD
    Maja ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dalej pewnie będzie, że się spotkają w studiu. Albo coś w tym stylu. No bo wspomniałaś, że obydwoje chcą się poświęcić muzyce.

    OdpowiedzUsuń

  15. Zostałaś nominowana do LBA. Więcej informacji na moim blogu
    http://violettainnahistoria.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Płaczę boże mój jedyny czekam na 2 część boże to było takie piękne i prawdziwe ;(




    ja ryczę ;( kocham tego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Naxi<3
    Kocham waszego bloga.
    Życzę dużo weny i czekam na następny wpis.
    Zapraszam do mnie http://suzanstory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Xenia jesteś niesamowita :)
    Twój part bardzo mnie wzruszył <3
    Mali Maxi i Naty, którzy już tak dużo wiedzą. To jest tak realistycznie opisane, jakby zdarzyło się naprawdę. Cudo! <3
    Piękna miłość Naxi pokazana od dzieciństwa! :*
    Czekam na drugą część <3

    OdpowiedzUsuń
  19. Masz racje na to nie ma określenia... To jest zbyt piękne, zbyt wzruszające, zbyt doskonałe żeby to jakoś określić

    OdpowiedzUsuń