Kilka tygodni później
Runął. Po raz kolejny świat Andresa runął niczym domek z kart. Kiedy myślał, że w jego życiu zaczynają się pojawiać nowe kolory, wszystko za pomocą delikatnego podmuchu rozsypało się i znalazło na ziemi. Brunet nie miał już siły zbierać kart i stawiać swojego nowego ''domu'' od nowa. Chłopakowi zabrakło sił i motywacji. Jednak przede wszystkim zabrakło mu wiary. Stracił ją w momencie kiedy Camila wyjawiła mu swój sekret. W chwili kiedy dziewczyna powiedziała mu swoja tajemnicę, wszystkie karty, które tworzyły ''życie'' chłopaka zaczęły spadać na dół. Karta po karcie. Po dwóch minutach nie było już nic. Co pozostało z niewielkiego domku z kart? Z domku pozostała jedynie niewielka kupka, która leżała na ziemi i nikt nie miał zamiaru jej posprzątać.
Andres leżał na kanapie w ciemnym salonie i rozmyślał o tym jak bardzo nienawidzi Camili. Od kilku tygodni czuł do niej wstręt i obrzydzenie. Zapomniał o tym, co zrobiła dla niego dziewczyna. Zapomniał, że to dzięki Camili zaczął się uśmiechać i patrzeć na świat przez różowe okulary. Nie pamiętał już wspólnie spędzonych wieczorów przy kubku gorącej czekolady i kawałku rolady bezowo-truskawkowej. Rudowłosa dziewczyna już dla niego nie istniała. Chciał jak najszybciej o niej zapomnieć. Nienawidził jej za to, co zrobiła. Nienawidził jej, bo miała serce jego ukochanej, za którą tak bardzo tęsknił. Chciał, aby Camila umarła.
Bo Camila nie zasługiwała na to, aby żyć.
Brunet podniósł się z kanapy i skierował swoje kroki w kierunki kuchni, w której także panowały egipskie ciemności. Wszystkie okna w mieszkaniu chłopaka były zasłonięte przez rolety, co spowodowało, że do pomieszczenia nie dostał się ani jeden słoneczny promień. Andres wyciągnął z szuflady zapalniczkę, chwycił do ręki zdjęcie Camili, które leżało na stole w kuchni i usiadł na podłodze opierając się o zimną ścianę.
- Dla mnie już nie żyjesz - Andres zapalił zapalniczkę i momentalnie podpalił zdjęcie dziewczyny. Chwilę później po fotografii dziewczyny nie zostało nic.
Andres liczył na to, że jeśli pozbędzie się przedmiotów, które przypominają mu rudowłosą dziewczynę, to ona zniknie z jego serca.
Mylił się.
Nawet nie wiedział jak bardzo się myli.
Brunet chwycił do ręki butelkę z piwem, która leżała na kuchennym blacie i w przeciągu pięciu minut pozbył się całej zawartości butelki. Od jakiegoś czasu alkohol stał się jego najlepszym przyjacielem. Alkoholem Andres zapijał smutki i leczył złamane serce. Procenty pozwalały mu zapomnieć o tym, co wydarzyło się dwa lata temu, a także kilka tygodni wstecz.
Tylko czy Andres tak naprawdę potrafił zapomnieć o Camili? Czy umiał wymazać z pamięci dziewczynę, która wprowadziła do jego życia tak wiele kolorów?
Nie, nie potrafił.
Andres się tylko oszukiwał, że zapomni o niej, a imię Camila nie będzie mu się kojarzyło z wesołą, rudowłosą dziewczyną.
Zadzwonił dzwonek do drzwi.
Chłopak niechętnie wstał z zimnej posadzki i udał się w kierunku drzwi. Nie chciał gości. Nie miał ochoty z nikim rozmawiać i tłumaczyć im się ze swojego zachowania. Trzymał się tego, co postanowił i nie zamierzał zmieniać decyzji. Rodzice, Marco, Fran oraz rodzice Angeli próbowali go przekonać do tego, aby porozmawiał z Camilą i dał jej szansę wszystko wyjaśnić, jednak Andres uparcie trzymał się jednego. Bo jak już nie raz było powiedziane. Rudowłosa dziewczyna dla niego nie istniała.
Brunet nacisnął na klamkę, a kiedy otworzył drzwi doznał szoku. Stał przed nim chłopak łudząco podobny do Camili. Te same ciemne oczy, takie same kości policzkowe, podobne usta. Jedyne, co w tej chwili różniło chłopaka od Camili to smutne oczy, z których bił wielki smutek i ból, oraz brak uśmiechu na twarzy. Andres rudowłosą zapamiętał zupełnie inaczej. Pamiętał ją jako uśmiechniętą dziewczynę, która zawsze miała radosne iskierki w oczach.
- Hej, mogę wejść? - spytał się niepewnie chłopak.
- Kim jesteś?
- Bratem Cami. Proszę, wpuść mnie na chwilę.
Kiedy Andres usłyszał, że chłopak, który przed nim stoi jest bratem dziewczyny, chciał mu szybko zamknąć drzwi przed nosem. Brat dziewczyny okazał się jednak sprytniejszy i zatrzymał drzwi ręką.
- Pięć minut - Seba wszedł do środka i udał się do niewielkiego salonu, usiadł na czarnej kanapie, po której były porozrzucane skarpetki, które sadząc po zapachu leżały tutaj o wiele dłużej niż tydzień. - Muszę z tobą porozmawiać o mojej siostrze.
- Nie chcę o niej gadać! - warknął wściekły Andres.
- Ale ja chcę! Ty sobie nawet nie zdajesz sprawy jak wiele zmieniło się w życiu mojej siostry od waszego ostatniego spotkania! Czy ty wiesz, że ona znowu walczy o życie?! U Camili doszło do przewlekłego odrzucenia serca! Ona znowu musi walczyć!
- A co mnie to obchodzi?! Niech umrze, zasłużyła sobie na to jak mało kto!
Sebastian poderwał się z kanapy, na której siedział od kilku minut i ruszył w stronę Andresa, który przez cały czas patrzył na niego z pogardą. Brat Camili chwycił bruneta za podkoszulek i przygwoździł go do pobliskiej ściany.
- Cofnij, to co powiedziałeś, bo cię zabiję!
- Twoja siostra, wraz z przyjacielem zabiła moją dziewczynę. Zginął ten chłopak, to teraz pora na Camilę. Słyszałeś o czymś takim jak Karma?! Teraz ta Karma wraca do twojej siostry.
Sebastian nie wytrzymał. Popchnął Andresa na szafkę, a sam opadł na podłogę i zaczął głośno płakać.
Camilę z bratem łączyła wyjątkowa i silna więź. Nikt nie był tak ważny dla Sebastiana jak jego młodsza siostra. Całe swoje życie podporządkował Camili. Kiedy dziewczyna leżała w szpitalu on siedział u niej przez cały czas. Nie opuszczał jej nawet na chwilę. Zawsze chciał być pierwszą osobą, którą rudowłosa ujrzy po przebudzeniu. Camila nieprzytomna leżała na szpitalnym łóżku, a Sebastian w jednej ręce trzymał różaniec modląc się do Boga o życie dla swojej siostry, zaś w drugiej ręce ściskał mocno zaciśniętą dłoń dziewczyny. Chłopak wierzył, że jego siostra kiedyś wyzdrowieje, a strach, który towarzyszył ich rodzicom od momentu przyjścia na świat dziewczyny zniknie. Wiara - to pomagało przetrwać rodzinie najtrudniejsze chwile. To w Bogu odnajdywali ukojenie w momencie, kiedy na swoich barkach musieli nieść wielki krzyż bólu i cierpienia. Najpiękniejsze w tej rodzinie było to, że oni nigdy nie zadawali pytania ''Czemu my?'' albo '' Boże, dlaczego nam to robisz?'', zawsze godzili się z tym, co przygotował dla nich los. Kierowali się trzema prostymi słowami. Wiara, nadzieja, miłość. Te trzy proste słowa były ich mottem, które towarzyszyło im zawsze i wszędzie - przez całe życie.
- Ja jej nie mogę stracić, rozumiesz?! Nie mogę! - wykrzyczał Sebastian i po raz kolejny zaniósł się płaczem. Po policzkach chłopaka spływały grube łzy, a jego ciało trzęsło się jak galareta.
Andres siedział na przeciwko Sebastiana i dopiero, kiedy uniósł głowę do góry i ujrzał łzy chłopaka, coś do niego dotarło.
Zrozumiał.
Dotarło do niego, że Seba cierpi tak samo mocno jak on w momencie, kiedy dowiedział się o śmierci Angeli. Każdy cierpi po stracie ukochanej osoby i przecież każdy zasługuje na drugą szansę.
Camila nie tylko zasługiwała na szansę jaką jest życie, ale także zasługiwała na to, aby Andres pozwolił jej wszystko wyjaśnić.
- Przyjdę do niej za klika dni. Muszę tylko wszystko przemyśleć i przeanalizować, ale przyjdę. Obiecuję.
- Dziękuje. Nawet nie wiesz ile to dla Cami będzie znaczyć. Mam coś jeszcze dla ciebie - Sebastian wyciągnął z kieszeni kurtki kopertę i położył ją na stole. - Przeczytaj, a wiele zrozumiesz. Trzymaj się Andres.
- Poczekaj! - Sebastian już naciskał na klamkę od drzwi, ale powstrzymał go Andres, który pojawił się koło chłopaka.
- Czy Camila może umrzeć?
Sebastian nic nie odpowiedział, spojrzał tylko smutno na Andresa i wyszedł z mieszkania zostawiając go samego.
Andres wrócił do salonu, wziął ze stolika list, który był zaadresowany do niego i wyciągnął z niego zapisaną kartkę.
Andres!
Nawet nie wiem czy przeczytasz ten list, ale mam nadzieję, że jednak tak.
Zwykłe słowa na białej kartce papieru nie będą w stanie w pełni oddać tego, co teraz czuję.
Pragnę
jednak przeprosić Cię za wszystkie krzywdy, które Ci wyrządziłam.
Przepraszam, że nie powiedziałam Ci od razu, że mam serce Twojej zmarłej
dziewczyny. Musisz mi jednak uwierzyć, że to nie było dla mnie łatwe.
Mimo tego, że przez pewien czas cieszyłam się zdrowym sercem, to jednak
nie jest łatwo żyć ze świadomością, że żyjesz, bo ktoś umarł.
Niestety
w moim przypadku nie było innego wyjścia. Dla mnie jedynym ratunkiem
było nowe serce. Kolejne operacje by już nic nie dały. Polepszyłyby mój
stan na dwa miesiące, a później znowu trafiłabym do szpitala i walczyła o
życie.
Ja choruje
od urodzenia. Od małego żyje z wadą serca. Od dwudziestu kilku lat
rodzice robili wszystko, abym nie odchodziła z tego świata,
Chcę,
abyś zrozumiał moje postępowanie. Chcę, abyś mi wybaczył. I tak miałeś
rację. Angela była wspaniałą dziewczyną. Czuję to, bo mam jej serce.
Dawała Ci szczęście. Byłeś dla niej najważniejszy. Ale musisz wiedzieć o
jednym. Mimo tego, że nie budzisz się już koło niej, to ona nadal jest w
twoim sercu, pamięci i umyśle. Ona umarła, ale pamięć o niej nigdy nie
umrze. Zawsze będziesz ją pamiętam jako uśmiechnięta dziewczynę,
która kochała jeść roladę truskawkową. Angela teraz patrzy na Ciebie z
góry i kieruje w Twoją stronę ciepły uśmiech. Jestem pewna, że jest
teraz szczęśliwa. Ty też musisz być szczęśliwy. Andres, pamiętaj o
jednym. Życie to wspaniały dar, którego nie możemy zmarnować.
Na
koniec mam do Ciebie jedną prośbę. Jeśli przeczytałeś ten list, to
proszę Cię przyjdź do mnie do szpitala. Chcę przed swoją śmiercią
spojrzeć Ci prosto w oczy i po raz ostatni powiedzieć szczere
''Przepraszam Cię''
Potrafimy kochać i marzyć dlatego wszyscy jesteśmy zwycięzcami.
Ja jestem zwycięzcą.
Kocham i nadal marzę.
I nigdy nie przestanę.
Nawet jeśli na zawsze zamknę swoje oczy.
Camila.
Sebastian siedział przy szpitalnym łóżku i delikatnie gładził siostrę po bladym policzku. Camila z dnia na dzień była coraz słabsza. Jej do tej pory waleczny organizm poddawał się i zachowywał się tak, jakby stracił ochotę do walki. Dziewczyna oddychała coraz ciężej, a podnoszenie powiek sprawiało jej coraz większą trudność. Nawet najmniejszy ruch powodował wielki ból. Rudowłosa cierpiała, ale nie narzekała. Starała się walczyć, bo jedyne, co jej zostało to wiara. Lekarze dziewczynie dawali coraz mniej szans, a mimo wszystko ona wierzyła, że będzie lepiej. Camila wierzyła w poprawę, ale jej organizm poddawał się.
Jednak nikt się nie poddawał.
Wierzyła Camila. Wierzył Sebastian. Wierzyli jej rodzice.
- Kochanie, przynieść ci coś? - spytała rodzicielka dziewczyny, która właśnie wyrwała się z objęć swojego męża. Nikt nie opuszczał Camili, ani na krok. Ciągle ktoś przy niej był.
Camila pokiwała przecząco głową i delikatnie uśmiechnęła się w stronę swojej mamy. Swoimi delikatnym uśmiechem chciała dodać otuchy mamie, tacie i bratu. Widziała jak cierpią. Codziennie, każdego dnia patrzyła w ich zapuchnięte oczy, które były przepełnione bólem i nie mogła znieść tego widoku. Kiedy patrzyła na swoich bliskich serce bolało ją jeszcze bardziej. Było im ciężko z jej powodu, a ona nie mogła nic zrobić, aby ulżyć im w ich cierpieniu.
Niespodziewanie drzwi do szpitalnej sali otworzyły się i wszedł do nich wysoki chłopak o brązowych oczach. Kiedy Camila zobaczyła swojego gościa uśmiechnęła się delikatnie i z pomocą brata podniosła się na szpitalnym łóżku.
- Zostawicie nas samych?
Camila nie uzyskała odpowiedzi. Rodzice wraz z Sebastianem wyszli, a ona została sama z Andresem, na którego tak długo czekała.
Brunet usiadł na krzesełku, spojrzał na bladą twarz dziewczyny i spuścił głowę na dół. Dopiero, gdy na nią popatrzył zrozumiał jak wielkim kretynem był. Musiał zobaczyć Camilę bladą i wyczerpaną, aby do niego dotarło, jak wiele nieprawdziwych i bolesnych słów powiedział w jej kierunku.
- Przepraszam - na tyle go było tylko stać. Głos mu się coraz bardziej łamał, a po policzkach zaczęły spływać srebrne krople łez. Camila lekko uniosła rękę do góry i pogłaskała go po mokrym policzku, aby chociaż w ten sposób dodać mu otuchy.
Nie miała do niego pretensji o to, co jej powiedział kilka tygodni temu. Nie kryła do niego żalu, że nie przychodził do niej tak długo. Teraz kiedy przy niej był, a ona trzymała dłoń na jego policzku czuła się szczęśliwa, a z jej serca spadł wielki głaz, który wcześniej ciążył na jej duszy.
- To ja przepraszam - powiedziała prawie niesłyszalnie Camila. Jej głos stawał się coraz słabszy, a z każdym wypowiedzianym słowem traciła siły. Andres widząc, że rudowłosa słabnie ułożył ją w pozycji leżącej, następnie sam położył się koło niej i chwycił ją za dłoń. Camila położyła głowę na jego torsie i zaczęła wsłuchiwać się w bicie jego serca. - Połóż dłoń na moim sercu - poprosiła. Andres spełnił prośbę dziewczyny. Chwilę później jego dłoń znalazła się dokładnie w tym miejscu, gdzie delikatny rytm wybijało słabnące serce dziewczyny. - Czujesz jak bije?
- Tak.
- Ono bije dla ciebie. We mnie jest cząstka Angeli. Kochałeś to serce, kiedy biło w Angeli. Teraz to serce, które bije we mnie kocha ciebie. Pokochało cię jak brata i między innymi dla ciebie będzie walczyć.
Znowu się rozpłakał. Podniósł się na łóżku i zakrył twarz w dłoniach. Widząc całe zajście Camila zaczęła masować plecy chłopaka. Kiedy go dotknęła swoją dłonią on poczuł przyjemny dreszcz, który przeszedł przez jego ciało. Poczuł wspaniałe ciepło, które chciał w swojej duszy zostawić już na zawsze.
- Opowiem ci bajkę, ale musisz się do mnie przytulić i chwycić mnie za dłoń.
Andres objął dziewczynę i jej dłoń zamknął w swojej dłoni.
- W małym królestwie żył sobie książę, bardzo smutny książę. Mimo że miał piękne królestwo i wspaniałych poddanych on czuł się samotny. Każdego dnia ze swojego wielkiego okna podziwiał piękne widoki, które otaczały jego zamek. Piękne widoki nie radowały go. Serce księcia przepełniała wielka pustka. Książe czuł się samotny. Nie miał koło siebie nikogo, kto by ukoił jego duszę. Dusza księcia z dnia na dzień stawała cię coraz słabsza i coraz bardziej pusta. Poddani nie wiedzieli jak pomóc swojemu księciu. Przyjeżdżali do niego różni czarodzieje, którzy posiadali niezwykłe moce, lecz żaden z nich nie umiał mu pomóc. Książe już nawet nie wychodził z łóżka. Wszyscy stracili nadzieję. On też. Jednak pewnego dnia pojawił się ktoś, a może raczej coś, co sprawiło, że mężczyzna wyszedł z łóżka.
- Jak miał na imię książe?
- Nie wiem. Może go jakoś nazwiemy?
- Jak? Może Jamie? Angela zawsze tak chciała nazwać swojego synka..
- Dobrze, ale słuchaj dalej bajki. Pewnego dnia na oknie pięknego zamku pojawił się piękny, barwny motyl. Kiedy Jamie go zobaczył od razu podniósł się z łóżka i podszedł do okna. Barwy motyl usiadł na ramieniu księcia i zaczął delikatnie trzepotać swoimi malutkimi i delikatnymi skrzydełkami. Za każdym razem, kiedy motyl rozchylał swoje skrzydła, doskonale widać było jak barwny i kolorowy jest. Po raz pierwszy na twarzy księcia pojawił się uśmiech. Jeden barwny motyl sprawił, że książę zaczął się uśmiechać. Jamie nazwał swojego motylka Nadzieja. Od tego momentu, każdego dnia, kiedy Jamie stawał przy oknie podfruwała do niego Nadzieja. Jakiś czas później wraz z Nadzieją przyfrunął piękny słowik o niesamowicie czystym głosie. Ptak swoim śpiewem sprawił, że w sercu księcia zaczęło robić się ciepło, a z duszy spadał zimny głaz. Słowik dostał piękne imię - Miłość, bo dzięki niemu książe zaczął wierzyć, że istnieje coś takiego jak miłość. Nadzieja i Miłość sprawiły, że Jamie się uśmiechał, a w jego sercu pojawiło się przyjemne ciepło. Teraz każdego dnia księciu towarzyszyły Nadzieja i Miłość. Pewnego, pięknego słonecznego dnia stało cię coś niesamowitego. Kiedy do komnaty księcia wdarły się pierwsze promyki wschodzącego słońca, a Jamie uniósł głowę do góry, na swojej nieskazitelnej czystej pościeli zauważył niebieski kwiat Margaretki. Jednak nie tylko kwiat leżał na pościeli. Koło Margaretki swoje skrzydełka rozchylała Nadzieja, a Miłość zaczęła pięknie śpiewać. I właśnie w tej chwili Jamie postanowił, że nazwie kwiat Wiara, bo właśnie w tym momencie zaczął wierzyć, że cuda się zdarzają.
Nadeszła taka chwila, że motylek, i słowik już nie odwiedzały księcia, a z kwiatu spadły już wszystkie niebieskie płatki. Jednak książę już nigdy nie zapomniał o Nadziei, Miłości i Wierze. Bo to motyl, kwiat i słowik nauczyły księcia mieć nadzieję, kochać i wierzyć.
- O czym jest właściwie ta bajka?
- O Wierzę, Nadziei i Miłości.
- A ty wierzysz, masz nadzieję i kochasz?
- Tak. I nigdy nie przestanę. Ty też mi musisz obiecać, że zawsze będziesz wierzył, miał nadzieję i kochał.
- Przysięgam.
Kilka minut po przysiędze Andresa Camila na zawsze zamknęła swoje brązowe oczy. Przegrała walkę o życie.
Camila była zwycięzcą ponieważ do końca marzyła i śniła.
Mimo choroby zawsze wierzyła, miała nadzieję i kochała.
Nauczyła Andresa wierzyć, mieć nadzieję i na nowo kochać.
Camila już zawsze pozostała dla Andresa Wiarą, Nadzieją i Miłością.
KONIEC.
_____________________
Part jest o wiele, wiele, wiele wcześniej.
I jak podobało się wam chociaż tak tyci, tyci, tyci?
Sama nie wiem, co o tym myśleć, więc ocenę pozostawiam Wam, moje drogie.
Podczas pisania towarzyszyła mi gorączka, ból głowy, ból zęba, ból gardła. (Więc wybaczcie błędy, literówki, itd)
Teraz biorę sobie dłuższy urlop i nie wiem kiedy wrócę. Uciekam walczyć z chorobą, a to trochę potrwa.
Podczas pisania towarzyszyła mi gorączka, ból głowy, ból zęba, ból gardła. (Więc wybaczcie błędy, literówki, itd)
Teraz biorę sobie dłuższy urlop i nie wiem kiedy wrócę. Uciekam walczyć z chorobą, a to trochę potrwa.
UWAGA SPOJLER!
Kolejna moja historia poruszy bardzo trudny temat. Dziewczyny wiedza o co chodzi, ale dla Was pozostanie tajemnicą.
Chcę to napisać, ale nie wiem jak mi to wyjdzie.
Mimo wszystko ja lubię trudne tematy.
Aha i coś jeszcze. Wczoraj wyszła pewna niemiła sytuacja. Znalazłyśmy bloga, który był kopią naszego pomysłu. Tak, nie spodobało się nam to, bo to był nasz pomysł, my pierwsze na niego wpadłyśmy, więc zainterweniowałyśmy. Tylko tyle. Nie kazałyśmy dziewczynie kasować bloga! Nic z tych rzeczy. My nie jesteśmy takie. Wystarczyło tylko napisać na blogu, że pomysł zaczerpnięty jest od nas nic więcej. Naprawdę dziewczyna nie musiała kasować bloga. Ale cóż, my czasu nie cofniemy. Może teraz w waszych oczach jesteśmy aroganckie, bezczelne, zakochane w sobie, ale tak nie jest. Po prostu już tyle razy nasze blogi, pomysły były kopiowane, że powiedziałyśmy dość. My temu wszystkiemu poświęcały wiele czasu, naprawdę. A najważniejsze jest to, że kochamy The Fazer Feliz i z nikim byśmy się nie zamieniły. Bo nasza 4 tworzy bardzo fajną ekipę, która uwielbia gadać o głupotach. To tyle! :)
Aha i coś jeszcze. Wczoraj wyszła pewna niemiła sytuacja. Znalazłyśmy bloga, który był kopią naszego pomysłu. Tak, nie spodobało się nam to, bo to był nasz pomysł, my pierwsze na niego wpadłyśmy, więc zainterweniowałyśmy. Tylko tyle. Nie kazałyśmy dziewczynie kasować bloga! Nic z tych rzeczy. My nie jesteśmy takie. Wystarczyło tylko napisać na blogu, że pomysł zaczerpnięty jest od nas nic więcej. Naprawdę dziewczyna nie musiała kasować bloga. Ale cóż, my czasu nie cofniemy. Może teraz w waszych oczach jesteśmy aroganckie, bezczelne, zakochane w sobie, ale tak nie jest. Po prostu już tyle razy nasze blogi, pomysły były kopiowane, że powiedziałyśmy dość. My temu wszystkiemu poświęcały wiele czasu, naprawdę. A najważniejsze jest to, że kochamy The Fazer Feliz i z nikim byśmy się nie zamieniły. Bo nasza 4 tworzy bardzo fajną ekipę, która uwielbia gadać o głupotach. To tyle! :)
Maja Parta doda 28.09, a Maddy 5.10 Już Was na nie Zapraszam! :)