'' Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść
Niepokonanym ''
'' Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać''
ZA NIM BĘDZIECIE KOMENTOWAĆ, PRZECZYTAJCIE WSZYSTKO, CO TU JEST. TO WAŻNE!
TO, ŻE ODCHODZĘ NIE JEST WINĄ ANI XENI, ANI MAI, ANI MADDY. TO JEST MOJA DECYZJA!
Zadaje sobie sprawę z tego, że w głosach było 174 do 10, ale jednak zmieniło się kilka rzeczy.
Wczoraj
jeszcze Mój Ptyś napisał, że zostaje. Jednak, od tego czasu wiele się
zmieniło, bardzo wiele. Chcę zaznaczyć, że moja decyzja jest przemyślana
i w pełni świadoma. Wiem doskonale, czego chce i zdania nie zmienię.
Ale może przejdę do początków tego wszystkiego. Pragnę zaznaczyć, że nie
odchodzę, bo ktoś tam nie lubi, czy nienawidzi Cares. Szczerze? To mam
akurat gdzieś, bo każdy ma swoje gusta. Jeśli woli Bromilę, od Cares, to
ja nie mam nic przeciwko. U mnie nie liczyła się para. U mnie liczyło
się przesłanie. Mogłabym pisać o Leonettcie, a nie zmieniłabym swojego
nastawienia. Nadal w Partach byłoby przesłanie i przekaz. W życiu nie
napisałabym o 17 letniej parze, która spodziewa się dziecka i się z tego
cieszy, a później żyje sobie spokojnie, nie mając żadnych problemów.
Przepraszam, ale to nie jest moja bajka. Ja inaczej patrzę na życie.
Nie
ukrywajmy, że wszystko, to co się dzieje w chwili obecnej, to jest moja
wina. Dlaczego? To ja zrobiłam tą całą sondę i ja nie potrafiłam
siedzieć cicho. Niestety ja jestem bezpośrednia, mówię, co myślę i nie
owijam w bawełnę. Szczerze? Jest mi głupio, że załatwiam, to w taki
sposób, ale tak będzie najlepiej. Nie chcę swoją osobą wywoływać jeszcze
większej wojny. Co to to nie. Dlatego ja odchodzę z TFF. Maju, Maddy,
Xeniu mam do Was Wielką Prośbę. Proszę Was, prowadźcie nadal tego
bloga. Nie ważne, czy Was będzie trójka, czy przyjmiecie kogoś nowego.
Proszę Was nadal wstawiajcie tu swoje wspaniałe Party. A Ty Maju, proszę nie rób tego, co mi wczoraj pisałaś. Maja, proszę Cię.
Wraz moim odejściem skończy się to, co się zaczęło.
Skończy się to, co zaczęłam ja sama. Więc ja to kończę.
A teraz przejdźmy do podziękowań. Bo się należą.
Dziękuje
Każdej z Was. Bez wyjątku. Dziękuje za każdy komentarz, za ciepłe
słowo. Dziękuje. Są jednak osoby, którym zawdzięczam wiele bardzo wiele i
z tego miejsca muszę skierować do nich kilka słów.
Maja (Ptyś mój kochany ) - Ptysiu,
wiesz, że Cię kocham. To dzięki Tobie zawdzięczam to, że na jakiś czas
powróciłam do pisania. To ty sprawiłaś, że w moim życiu pojawiły się
piękne kolory. Znamy się już ... (Ty wiesz jak długo i niech to będzie
naszą słodką tajemnicą, dobrze?). Jesteś dla mnie jak młodsza siostra.
Kocham Cię, Wielbię Cię i nic tego nie zmieni. Pamiętaj, że masz coś do
spełnienia. Pisz nadal, nie kończ tego, bo jesteś w tym naprawdę bardzo
dobra. Szczerze? Tak naprawdę jestem jedną z nielicznych osób, które
widzą jaki wielki postęp zrobiłaś w pisaniu. Sprawdzałam wszystkie Twoje
odcinki. Wiem, ile serduszka wkładałaś w napisanie każdego odcinka. Ile
cię to kosztowało. I dlatego teraz napisze to przy Wszystkich. Maja,
Skarbie jestem z Ciebie dumna. Cholernie dumna. Zrobiłaś wielki postęp.
Nie będę Ci już pisała, jak bardzo Cię kocham i co o Tobie myślę, bo
masz to wszystko na gg. Ale Maja, zrób to dla mnie i nie rób tego, co
planujesz. Maja, proszę. I Maja na koniec najważniejsze. Nigdy w siebie
nie wątp. Wierz w siebie. Wierz, tak mocno jak ja w Ciebie.
Kocham Cię Maju <3
Leoś - Nawet nie muszę pisać Ci jak bardzo Cię kocham.
Ty doskonale o tym wiesz, bo codziennie Ci to pisze. Tak samo bardzo
kocham Twojego bloga, to co piszesz. Bo tego nie da się nie kochać, koło
tego nie da się przejść obojętnie. I nie rozumiem ludzi, którzy od
Twojego bloga wolą ciąże i cięcie się siedemnastolatki. Naprawdę. Nie
wiedzą, co tracą. Ja to wiem. Tak samo wiem to, że jesteś fantastycznym
człowiekiem. Pokochałam się od pierwszego naszego ''spotkania'' I teraz
co? Nie wyobrażam sobie dnia bez Mojego Leosia. Nie wyobrażam.
Rozumiesz? Niespodziewanie wkroczyłaś do mojego serca i tak już zostało.
Przecież tyle nas łączy. Rozpoczynając na tym, że oglądamy ''Ranczo''. a
kończąc na tym, że mamy takie same sieci komórkowe i to, aż dwie. To
tylko jedne z nielicznych dowodów jak wiele nas łączy. Ale my tylko o
tym wiemy i zostawimy to dla Siebie. Bo my jesteśmy jak Timon i Pubma.
Jak Viola i Leon. Jak Nala i Simba. Będę Ci codziennie przypominać jak
bardzo cię Kocham.
Leoś, nie zapominaj, że cię Kocham <3
Xenia - I
co ja ci Kochanie mogę napisać? Tyle mam rzeczy do powiedzenia, a czym
bliżej końca, tym mi jest coraz trudniej. Wiesz, chcę żebyś nigdy nie
zapomniała jak bardzo jesteś wyjątkową osobą. Żebyś nie zapomniała o
wielkim talencie jaki posiadasz. Abyś zawsze wierzyła w siebie. Abyś
pozostała sobą i nie zmieniała się Tylko, bo inni chcą. Zapamiętaj sobie
rady starszej koleżanki i się nie zmieniaj, bo nie warto. Nadal pisz
piękne Party o Naxi. Nadal na blogu o Fedmile pisz o złej Violi. Rób to
co kochasz, bo trzeba robić, to co sprawia nam przyjemność. Też kocham
Cię jak młodszą siostrę. Bo jesteś niepowtarzalna. Pamiętam, kiedy po
raz pierwszy weszłam na '' Jak uciec od piosenki...'' i pamiętam dzień,
kiedy skończyłaś. I wiesz, co ci powiem, Kochanie? Rozkwitłaś przy tym
opowiadaniu, po prostu rozkwitłaś. Xenia, Ciebie też proszę, abyś
zrobiła wszystko, aby TFF nadal istniało. Bo wszystkie wiemy ile ten
blog dla nas znaczy. Zrobisz to dla mnie?
I pamiętaj, może mnie na TFF już nie będzie, ale w innym miejscu zawsze będę. Wiesz, gdzie mnie szukać.
Maddy - W
życiu bym nie pomyślała, że wchodząc po raz pierwszy na Twojego bloga, w
moim życiu tak wiele się zmieni. A jeszcze bardziej nie powiedziałabym,
że będziemy razem tworzyć bloga. A jednak życie potrafi zaskakiwać.
Tak, jak ty mnie zaskakiwałaś na swoim blogu i w Partach. Madzia, masz
talent do pisania tak samo jak dziewczynki wyżej. Dlatego, do Ciebie teź
prośba. Nie zmarnuj tego talentu. Pisz nadal, bo wychodzi Ci to
świetnie, i taki talent, jak ty nie może się marnować. Dziel się z
innymi swoimi pomysłami. Pokazuj im swój punkt widzenia. Ucz ich
wartości życiowych, bo przez czytanie Twojego bloga można się ich
nauczyć. Też jesteś dla mnie jak młodsza siostra i też Cię Kocham. Nie
zapominaj o tym. Dobrze? Ja nie zapomnę o rozmach na temat gąsienic,
szelek, i tym, że Viola coś brała, bo miała swoje urojenia. Nie
zapominaj o tym wszystkim, bo ja o Tobie nie zapomnę. I Prosze Cię, tak
samo jak Maję i Xenię, nie pozwól na to, aby TFF przestało istnieć.
Dobrze?
Tinistas Polonia (Paula )
- Myślałaś, że zapomnę o Tobie kochana? Co to to nie! Nie ma takiej
opcji! Bo Tobie też się należy kilka słów. Inni mogą Cię nie kojarzyć z
komentarzy u mnie. Ale ja pamiętam każdą recenzję, każdego Partu na moim
gg. Pamiętam każde słowo, które tam napisałaś. Wszystko. Kochana,
dziękuje Ci za to, że pokochałaś Cares. Dziękuje za nasze rozmowy na gg.
Wiesz chyba jednak, że to nie koniec naszych rozmów, co? Bo my
aktualnie mamy się czym jarać i o czym prowadzić rozmowy. Więc wiesz.
To, że już nie przeczytasz nic mojego, nie oznacza, że nie będę Cię
męczyć. Czekają Cię męczarnie z mojej strony, więc się przygotuj a nie.
Psychicznie. Zresztą, wiesz, że my mamy pewne plany, co?
Nie będę Cię już przynudzać. Dziękuje Ci jeszcze raz.
Maja,
Leoś, Xenia, Maddy, Paula - Dziękuje Wam za wszystko. Dziękuje, że
pokochałyście Cares, ale przede wszystkim dziękuje Wam, że byłyście i
będziecie?
Podziękowania należą się także Wam Moje Drogie. Dziękuje każdej, która zostawiła po sobie, chociaż jeden komentarz. Dziękuje. Dziękuje każdemu, kto pokochał Cares. Dziękuje też tym, którzy nie lubili tej pary, a czytali. Dziękuje także tym, którzy czytali, ale nie komentowali. DZIĘKUJE KAŻDEMU.
A więc Dziękuje :
Sapphire, Tinni <3, Patricia Williamson, Carolina Verdas Łodyga, Mechi :* (Mechi Verdas), Pycia :*, Karolina K, Zuzanna Słowik, Violetta Castillo, J, MartuLLa, Angiee, Kornelia80,Lety Castillo, Milena Verdas, Pani Dominguez, Sandrulka, Mechi, LuLLu Comello, Zuza, Marcela Ferro, Domi, Agnieszka Rybicka, Lady Godiva , Violetta, Naxi sta, Nikaś Verdas, Hania
Alexandra Comello, Angie, Panna W, Andzia *-*, LuLu, Mia, Wercia :*, Wera Castillo, Teddy
Naty Nawarro, Evelcia Comello, Ja i Ona, Julia, Lissa Bells, Patrycja Verdas, Funka <3 , Lisa Verdas, Hanna Blaszczak, Martusia714, Kriena Ponte, Magda Skiba, Martyna Ferro, Anonimowi, który napisał, że nienawidzi Cares, Anonimowi, który napisał, że nienawidzi Cares, ale Lubi moje Party i je czyta i Każdemu Anonimowi, który skomentował i pozostawił po sobie ślad, oraz każdemu, kto czytał, ale nie komentował.
Jeśli o kimś zapomniałam, to przepraszam,
Chcę
zaznaczyć, że nie czuję się pokonana, ani niszczona, wręcz przeciwnie.
Myślę, że wygrałam. Bo moje decyzja jest świadoma. Nie robię tego pod
przymusem. Ja wiem, czego chce od życia.
Nie
zapominajcie, że są jeszcze Party Maddy, Xeni, Mai. Trzy parringi,
którzy wszyscy uwielbiają. Mnie już tutaj za kilka chwil nie będzie. Ale
proszę was Dziewczyny, nie zapominajcie o tym, że są tutaj jeszcze trzy
wspaniałe osóbki z wielkimi talentami. Proszę Was, nie zapominajcie o
nich. Proszę. Co ja Wam jeszcze mogę powiedzieć? Czułam się wspaniale
pisząc dla Was Party moment od 18 sierpnia do 27 listopada był cudownym
okresem w moim życiu. Nie żałuję żadnego Parta, który napisałam. Może
nie byłam z nich zadowolona, ale nie żałuję. Przez pisanie ich wiele się
nauczyłam. Bardzo wiele. Jednak najbardziej w moim sercu pozostanie
''Skradzione serce''. Nie będę mówiła, że to mój najlepszy Part, bo nie
mnie to oceniać. Może Wy mi to powiecie, co?
Pamiętajcie nie odchodzę pokonana. Odchodzę z podniesioną głową i z tarczą.
A
na koniec. Nie chcę zostawiać Was bez nie dokończonej Historii, bo tak
się nie robi. Wstawię 3 część NZM, a zarazem ostatnią rzecz, którą tutaj
wstawię.
A więc ....
One Part 25 - Cares - '' Nie zostawiaj mnie '' cz.3
Cała
historia jest dedykowana mojemu Kochanemu, Najlepszemu,
Najukochańszemu, Prywatnemu Leosiowi na świecie. Leoś Kocham Cię <3 (tnz. - mojej Dianie - żeby nie było xD)
Na czym tak naprawdę polega ludzkie szczęście? Co zależy od naszego
szczęścia? Co tak naprawdę daje nam radość i sprawia, że na naszej
twarzy pojawia się szeroki uśmiech? Czy tak naprawdę liczy się dla nas,
tylko nasze szczęście, czy może szczęście naszych najbliższych. Jak to w
końcu jest? Odpowiedź na to pytanie z pozoru wydaje się prosta, jednak
jest zupełnie inaczej.
Jednego możemy być pewni. Prawdziwego szczęścia nie kupimy na straganie w
sklepie. Dlaczego? Bo szczęście jest skarbem, którego możemy poszukiwać
latami. A jak już je znajdziemy, to musimy je pielęgnować, jak
najpiękniejszy kwiat, w naszym ukochanym ogrodzie. Dla każdego z nas
szczęście ma inny wymiar. Każdy z nas poszukując swojego szczęścia,
wędruje inną drogą. Wędrujemy, poszukujemy i marzymy. Czy warto?
Oczywiście, że warto. Dlaczego? Bo każdy z nas chce być szczęśliwy.
Jednak, aby osiągnąć szczęście musimy o nie walczyć, nie ważne, że droga
do naszego szczęścia, zamiast usłana, czerwonymi, pięknymi różami,
będzie pokryta kującymi kolcami. Musimy walczyć, po prostu walczyć i się
nie poddawać. Każdy z nas pragnie szczęścia. Pozostaje tylko pytanie; o
jakie szczęścia tak naprawdę nam chodzi? Materialne, czy może duchowe?
Co da nam więcej szczęścia? Miliony na naszym koncie bankowym, czy może
zdrowie naszego dziecka, które od kilku lat walczy z ciężką chorobą?
Szczęście duchowe. Same w swojej nazwie jest piękne. Dlaczego? Niesie
ze sobą naukę, prostotę i piękną duszę. Idealnym przykładem szczęścia
duchowego jest kobieta z baśni Ch. Andersena pt '' Calineczka''. Ten kto
czytał tą baśń doskonale wie, o czym kobieta marzyła. Marzyła o
dziecku, a kiedy jej największe marzenie się spełniło, jej dusza
osiągnęła szczęście.
Co jest jeszcze piękne w tej baśni? Kobieta osiągnęła szczęście, dzięki
pięknemu kwiatu. Jeden kwiat, a zmienił jej całe życie. Kwiat sprawił,
że nareszcie była szczęśliwa. Jednak w tej części nie chodzi o baśń, a o
to, że nasze szczęście może być pięknym kwiatem. Kwiatem, na który
czasami musimy czekać latami, ale nigdy nie możemy się poddawać.
Nigdy.
Czteroletni chłopiec, szedł ulicami, pochmurnego dziś Buenos Aires.
Przechodnie, którzy mijali chłopca, w ogóle nie przejęli się tym, że tak
małe dziecko, przechodzi przez ruchliwą ulicę, zupełnie samo.
Przechodzili koło niego, nie zwracając uwagi na to, że mimo grubego
deszczu, który padał z szarego nieba, ma na sobie tylko krótkie spodenki
i podkoszulek z krótkim rękawkiem. Twarz chłopca idealnie komponowała
się z pogodą, która dzisiaj panowała w jego rodzinnym mieście. Po
policzkach Nico spływały łzy smutku i bólu. Został dzisiaj bardzo
zraniony. Jego malutkie serduszko, nie wytrzymało wszystkich obelg,
którymi obrzucali go koleżanki i koledzy z przedszkola.
Nico od
zawsze nie miał łatwo. Wychowywał się bez ojca i nie miał pojęcia jak
to jest, kiedy tata czyta bajkę na dobranoc i tuli do snu. Miał
kochającą mamę, która kochała go najbardziej na świecie, jednak dla
czteroletniego dziecka, to nie było wystarczające. Potrzebował ojca -
człowieka, który za kilka lat będzie jego oparciem i pokaże mu świat.
Świat, który jest okrutny, i wszędzie czai się niebezpieczeństwo.
Trzymając w rączce swojego ukochanego misia, Nico szedł w stronę bloku,
gdzie mieszkał jego ukochany wujek. Andres był w tej chwili jedyną
osobą, do której mógł udać się chłopiec. Camila była w pracy i nie miała
zielonego pojęcia, że jej synek uciekł z przedszkola. Czterolatek
doszedł pod blok i cierpliwie czekał, aż ktoś przyjdzie i otworzy główne
drzwi, aby mógł wejść do środka, i zapukać do drzwi Andresa. Nico
usiadł pod drzwiami i przytulił się do swojego misia. Po policzkach
chłopca spływało coraz więcej łez. Był teraz sam i mógł liczyć tylko na
siebie. Jego niski wzrost nie pozwolił mu na otworzenie drzwi, a brak
telefonu sprawił, że nie miał jak skontaktować się z Andresem. Chłopiec
starł rączką łzy, które spływały po jego policzkach i z powrotem
przytulił się do ukochanego misia, którego ofiarował mu Andres, w dniu
jego drugich urodzin.
- Nico? - chłopiec uniósł głowę do góry i
ujrzał swojego wujka, któremu towarzyszył Sebastian. Czterolatek nie
czekając ani chwili dłużej, poderwał się na równe nogi i z całej siły
przytulił się do Andresa.
- Nie zostawiaj mnie wujku, proszę Cię. Nie zostawiaj mnie, tak jak, zostawił mnie mój tata.
Andres wziął swojego chrześniaka na ręce i mocno go do siebie
przytulił. Znał chłopca doskonale i wiedział, że w tej chwili, cierpi
bardziej niż kiedykolwiek. Sebastian ściągnął z siebie swoją kurtkę
przeciwdeszczową i okrył nią czterolatka, którego ciało trzęsło się jak
galareta. Seba otworzył drzwi, a Andres z Nico na rękach wszedł do
środka, kierując się w stronę swojego mieszkania.
- Jesteśmy -
powiedział Andres. Mężczyzna położył chrześniaka na kanapie i szczelnie
okrył go kocem, który leżał na skórzanej kanapie. Brunet usiadł koło
chłopca i nie spuszczając go z oka, zaczął głaskać po go główce. Nico
nadal cały się strząsł i nie chciał nic powiedzieć.
- Nico, co się stało? - Sebastian kucnął przy chłopcu i chwycił go za rączkę, która była lodowata i cała drgała.
- Smyku, nam możesz powiedzieć wszystko. Co się stało? - spytał się Andres.
Nico nadal milczał. Z zamkniętymi oczami, leżał przykryty kocem i
ściskał swojego misia. Sebastian i Andres wpatrywali się w chłopca z
przerażeniem w oczach. Dziecko, które było wesołe i nie przestawało się
uśmiechać, nagle straciło całą swoją radość, którą zarażało wszystkich
dookoła.
- Zadzwonię po Cami - powiedział Sebastian i już miał wyciągać telefon z kieszeni, kiedy powstrzymał go Andres.
- Nie dzwoń do mamusi, proszę - poprosił Nico i wdrapał się na kolana
Andresa, chowając główkę w zagłębieniu jego szyi. - Dzieci z
przedszkola śmieją się ze mnie, bo nie mam taty. Mówią, że jestem głupi i
dlatego nie mam taty.
- Nie daruje - powiedział Sebastian, tak cicho, aby jego słowa nie dotarły do Nico.
- Uciekłem z przedszkola, proszę nie mówcie tego mamusi.
Andres spojrzał na chrześniaka, pocałował go w główkę i delikatnie
zaczął masować jego plecy. Gdyby tylko mógł, to już by go tutaj nie
było. Miał wielką ochotę wpaść do przedszkola, do którego chodzi Nico i
zrobić wszystkim awanturę, za to, jak traktują czterolatka. Zawsze,
kiedy widział jak Nico płacze, lub jest smutny, jego serce pękało. Nie
mógł znieść, że tak ważna osoba w jego życiu cierpi, a on nie potrafi
nic z tym zrobić. Szczęście i radość Nico, było dla niego najważniejsze.
- Myślę, że powinniśmy go zaprowadzić do przedszkola, jeśli Camila po
niego pójdzie i dowie się, że Małego nie ma, to wpadnie w panikę. Możemy
to zostawić dla siebie i nie powiedzieć jej, że mały uciekł. Pogadamy z
tymi babami, powiemy im kilka ostrych słów i może się nauczą. -
powiedział Sebastian, który przez cały czas wpatrywał się w chłopca, dla
którego chciał być ojcem. Teraz, kiedy zobaczył, jak Mały cierpi, tylko
utwierdził się w przekonaniu, że chce zostać tatą Nico i zrobi
wszystko, aby tak się stało. Tym razem się nie podda. Będzie walczył o
Camilę i o Nico. Zawalczy o osoby, na których zależy mu coraz bardziej.
Tym razem się nie podda.
Bo o szczęście się walczy.
- Jak to mój synek uciekł?! - Camila od kilku minut wrzeszczała nad
przedszkolanką, która nie wykazywała żadnej skruchy. Dziecko sobie
poszło i tyle. Przecież nie może skupiać swojej uwagi na jednym dziecku,
tylko dlatego, że nie ma ojca, bo kilka lat temu jego matka raz
zaszalała i teraz płaci za błędy. - Gdzie pani była w momencie, kiedy
moje czteroletnie dziecko zniknęło?! Gdzie cholera jasna pani była?!
Nico ma dopiero cztery latka, nie zna miasta! A co jeśli ktoś go
porwał?! Nie obchodzi, to pani?!
Była coraz bardziej
zdenerwowana, z jej oczu biła wściekłość. Gdyby można było zabijać
wzrokiem, to przedszkolanka by już nie żyła. Bezradna Camila opadła na
ławkę i zakryła twarz w dłoniach. Była przerażona, nie wiedziała, co
teraz dzieje się z jej dzieckiem. Przed oczami miała najgorsze
scenariusze. A co jeśli jej synek wpadł pod samochód, albo, co
najgorsze, ktoś go porwał? Nigdy, nigdy tak się nie bała jak teraz.
Nawet pięć lat temu, kiedy obudziła się sama w ciemnym pomieszczeniu,
nie była tak przerażona jak teraz. Wtedy chodziło o nią, a teraz chodzi o
jej synka, jej najcenniejszy Skarb, jaki posiada.
- Znajdzie
się - powiedziała ze stoickim spokojem przedszkolanka, która nadal nie
robiła sobie nic z faktu, że z przedszkola uciekło małe dziecko.
Zdenerwowana Camila podniosła się z ławki i już miała ruszyć w stronę
kobiety, aby jej wydrapać oczy, kiedy zauważyła, że w jej stronę idzie
Anders i towarzyszy mu Sebastian, który trzyma na rękach jej synka.
Camila podbiegła do Nico i mocno go do siebie przytuliła. Nie zwracała
teraz uwagi na to, że przytulając synka znalazła się przy okazji w
ramionach Sebastiana. Po raz pierwszy ona i jej synek czuli się
bezpiecznie. Pierwszy raz od bardzo dawna poczuła, że nic jej nie grozi.
Brunet jedną ręką trzymał na rękach chłopca, a drugą obejmował Camilę.
- Już wszystko dobrze. Jestem przy was i nic się wam nie stanie. Nie
zostawię was, przysięgam - powiedział cicho Sebastian i mocniej
przytulił do siebie Camilę i jej synka.
- Jest pani idiotką!
Kompletną idiotką! - Andres stał na przeciwko, kobiety, która pozwoliła
na to, aby Nico uciekł z przedszkola i krzyczał na nią tak głośno, że
wszyscy którzy znajdowali się w budynku słyszeli, każde słowo, które
wypowiadał zdenerwowany brunet. - Jak pani mogła pozwolić na to, aby
takie małe dziecko uciekło?! Jak można być tak nieodpowiedzialnym?! Jak
pani w ogóle może pracować na takim stanowisku?! Przepraszam, ale czy
pani ma wszystko z głową w porządku?! Pomyślała pani o tym, że Nico mógł
zostać uprowadzony, albo coś mu się mogło stać?! Gwarantuje pani, że
gdyby mojemu chrześniakowi, coś się stało, to zrobiłbym wszystko, co w
mojej mocy, aby pani przestała pracować w swoim zawodzie! Ma pani
szczęście, że jest kobietą, bo gdyby pani była mężczyzną, to gwarantuje,
że straciłaby pani wszystkie zęby i wylądowała w szpitalu w krytycznym
stanie. I jeszcze jedno, jeśli jeszcze raz, dowiem się, że Nico jest
tutaj dyskryminowany, z powodu braku ojca, to rozpętam tutaj takie
piekło, że wszyscy mnie popamiętają. Wszyscy, łącznie z panią. -
krzyknął po raz ostatni Andres i udał się w kierunku Cami, która nadal
stała przytulona do Sebastiana.
I wtedy Andres zrozumiał, że
tylko Sebastian może jego przyjaciółce i chrześniakowi zapewnić
szczęście. Postanowił, że zrobi wszystko, aby połączyć tą dwójkę. Pomoże
przyjacielowi zdobyć serce Camili.
-
Nico, kochanie, leci twoja ulubiona bajka - Camila zawołała swojego
synka, który siedział w swoim pokoju na parapecie i podziwiał przez okno
otaczający go świat. - Kochanie, co się dzieje? - Camila wzięła
chłopca na kolana i usiadła z nim na łóżku. Czterolatek nic nie
odpowiedział, tylko oplótł rączki wokół jej szyi i mocno przytulił się
do mamy. Dwudziestopięciolatka, palcem wskazującym, uniosła podbródek
synka do góry i spojrzała mu w oczy.
I wtedy pękło jej serce.
Po raz kolejny w ciągu trzech dni zobaczyła jak jej synek płacze. Oczy
Nico były przepełnione bólem i cierpieniem, wyrażały wszystko, co
najgorsze. Z oczu nie bił blask, a na twarzy nie widniał szeroki
uśmiech, który Camila, tak bardzo kochała. Wszystko zmienił jeden dzień.
Dzień, w którym chłopiec poczuł się gorszy, bo nie miał taty. W dniu,
kiedy Nico uciekł z przedszkola wszystko się zmieniło. Czterolatek
zbudował wokół siebie wielki mur, którego nikt nie potrafił zburzyć.
Próbowali wszyscy. Próbowała Camila, dziadkowie, Andres, ale nikomu z
nich nie udało się zniszczyć muru, który z każdym dniem stawał się coraz
większy. Rudowłosa była bezsilna wobec zachowania synka. Sama z dnia na
dzień była coraz słabsza. Po raz pierwszy od bardzo dawna zabrakło jej
siły do walki i nie ukrywała tego przed nikim. Kiedy płakał Nico,
płakała też Camila. Cierpieli wspólnie. Radość, która panowała w ich
niewielkim mieszkaniu znikła. Przegrała walkę z bólem i cierpieniem. Po
pomieszczeniu roznosił się już tylko smutek. Nie było nic. Zupełnie nic.
Wszędzie panowała czarna otchłań. Zero radości i szczęścia. Wszystko
znikło jak za dotknięciem złej różdżki, która zabiera ludziom wszystko,
co najlepsze, a obdarowuje ich ogromnym bólem, który powoduje, że serce
ludzkie pęka na tysiące malutkich kawałeczków.
- Cami, Nico? -
po mieszkaniu rozległ się głos Andresa. Brunet wszedł do pokoju chłopca i
ujrzał Camilę, która trzymała na kolanach swojego synka i lekko go
kołysała. Mężczyzna podszedł do Camili, kucnął przy niej i delikatnie
uśmiechnął się do niej, mając nadzieję, że doda jej to trochę otuchy.
Rudowłosa wstała z łóżka i położyła na nim swojego synka, który zasnął
podczas kołysania, przykryła go kocem, ucałowała w policzek i wraz z
Andresem wyszła z pokoju, delikatnie zamykając za sobą drzwi.
Cami oparła się o drzwi, zjechała po nich, zakryła twarz w dłoniach i po raz kolejny wybuchła płaczem.
- Andy, ja nie daje rady, jestem słaba, cholernie słaba i nie potrafię
sobie z tym poradzić - przekręciła głowę i spojrzała na przyjaciela,
który teraz siedział koło niej oparty o ścianę i ściskał jej dłoń. -
Nie potrafię sobie w tym wszystkim poradzić, nie umiem.
- Nie jesteś sama. Masz mnie, rodziców i Sebastiana...
- Jego?
- Tak. Nie mów, że nie zauważyłaś tego, jak bardzo zależy mu na waszej
dwójce. Kiedy dowiedział się, że Nico uciekł z przedszkola był wściekły.
On się o was martwi. Chce się wami zaopiekować, ale ty musisz mu
pozwolić zbliżyć się do siebie. Sebastian nigdy nie przestał cię kochać.
Kocha Ciebie i pokochał też Nico. Ja wiem, że będzie trudno, ale on
nie cię nie skrzywdzi. Jestem tego pewien. Daj mu szansę, a gwarantuje
ci, że nigdy was nie zostawi.
- Boję się, Andres ja się tak
bardzo boję - wyszeptała i mocno przytuliła się do swojego przyjaciela,
który był przy niej zawsze wtedy, kiedy go potrzebowała. Nigdy jej nie
opuścił. Był zawsze i oboje wiedzieli, że zawsze będzie.
Bała
się. Camila bała się zaufać. Bała się, że jeśli zaufa Sebastianowi, to
on skrzywdzi ją i Nico. Nie chciała tego. Nie zniosłaby kolejnego
cierpienia. Nie była gotowa na to, aby jej cierpienie podwoiło się. Jej
serce, tak jak, w przypadku Sebastiana, toczyło walkę z rozumem. Serce
głośno mówiło '' Ty, go nadal kochasz. Zaufaj mu'' , a rozum podpowiadał '' Chcesz znowu cierpieć? Jeśli nie, to nie pozwól mu się jeszcze bardziej do siebie zbliżyć. ''
. Nie wiedziała, co ma robić. Była w rozsypce, która pogarszała jej
stan psychiczny. Codziennie, każdego dnia zastanawiała się, czy powinna
zaufać Sebastianowi i ponowie ofiarować mu kluczyk do swojego serca.
Klucz do serca miała schowany bardzo głęboko i robiła wszystko, aby nikt
go nie odnalazł. ''Złoty klucz'' był schowany na dnie jej cierpiącej
duszy. Duszy, która cierpiała i nie potrafiła pozbyć się tego bólu.
Był jeszcze jeden klucz, który był tak samo cenny, jak klucz do serca
Cami. Klucz należał do Nico, ale nie był ukryty, tak głęboko, jak klucz
Camili. Nico był gotów ofiarować swój klucz. Był gotowy na to, że ktoś
otworzy jego serce i sprawi, że w jego życiu na nowo zagości radość. On
był gotowy, ale jego mama chyba jeszcze nie.
- Cami, chciałabyś być szczęśliwa?
Camila pokiwała twierdząco głową.
- Jeśli chcesz być szczęśliwa, to ofiaruj Sebastianowi to, co masz najcenniejsze. Ofiaruj mu swoje serce.
Czekał na nią na ławce w parku. Miała tutaj przyjść w towarzystwie
Nico. Był gotowy na to, aby jej wszystko powiedzieć. Chciał wyznać jej
wszystkie swoje uczucia. Chciał, aby wiedziała, że ją kocha i zależy mu
na niej. Jednak najbardziej marzył o tym, aby jej i Nico dać szczęście,
którego tak bardzo pragną i tak bardzo potrzebują. Od jakiegoś czasu
wytrwale szukał klucza do jej serca. Mimo że niekiedy wydawało mu się,
że znalezienie go graniczy z cudem, to nigdy się nie poddawał. Kiedy do
jego głowy wkradały się czarne myśli, to jak najszybciej je odganiał.
Tym razem już doskonale wiedział czego chce. Jego serce wygrało walkę z
rozumem. Pokonało go w decydującej walce. Walka była zacięta i trwała do
ostatniej rudny, ale to serce zadało decydujący cios i pokonało rozum.
Dlaczego to właśnie serce wygrało, a nie rozum? Bo to w sercu i w duszy
znajduje się szczęście i miłość. To w sercu są ukryte najpiękniejsze
uczucia. To serce jest skarbem duszy. Gdy jesteśmy szczęśliwi, to raduje
się nasze serce, a nie rozum. Rozum jedynie pozwala nam zwiększyć
szczęście. Tylko od czasu do czasu rozum walczy z sercem. Prawda jest
taka, że powinnyśmy słuchać głosu serca. Sebastian wybrał głos serca. A
Camila? Tego jeszcze nie wiedział. Miał jednak nadzieję, że kiedyś
ofiaruje mu klucz do swojego serca. Nie musi być teraz. Ważne, aby
kiedyś to nastąpiło. Wierzył, że kiedyś Camila ofiaruje mu swój klucz.
Obrócił głowę w prawą stronę i wtedy zobaczył ją. Serce zabiło mu
mocniej, a przez ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Szła trzymając za
rękę Nico. Wyglądała pięknie w zwiewnej, kwiecistej sukience. Na jej
rumianej twarzy widniał delikatny uśmiech, a niesforne kosmyki, rudych
włosów, które opadały na jej twarz, dodawały jej tylko uroku. Podeszła
do niego i delikatnie się uśmiechnęła, a jemu serce znowu zabiło
mocniej.
Ona znalazła klucz do jego serca i już dawno się do niego wkradła. Teraz kolej na niego.
- Chciałam ci podziękować - usiadła na ławce, trzymając na kolanach
Nico i spojrzała na Sebastiana. Po raz pierwszy od bardzo dawna,
zajrzała jakiemuś mężczyźnie, głęboko w oczy. Nagle jego oczy, zaczęły
odzwierciedlać jego duszę. Oczy były piękne, ale dusza jeszcze
piękniejsza. Widziała w niej wszystko, co najpiękniejsze - dobroć,
szlachetność, bezpieczeństwo, miłość. Miał to, czego ona i Nico
potrzebowali. - Dziękuje ci za wszystko, co zrobiłeś dla mnie i Nico.
Dziękuje.
- Mogę zrobić jeszcze więcej - wyszeptał i chwycił
ją za jej filigranową dłoń. I znowu przeszedł go przyjemny dreszcz. Za
każdym razem, kiedy ją dotykał, czuł, że straci grunt pod nogami. Nie
potrafił oderwać od niej wzroku. Widział każdy szczegół na jej twarzy.
Nic nie uszło jego uwadze. Zapamiętywał, wszystko, co było z nią
związane.
- Nie musisz.
- Nie muszę, ale chcę.
- Chcesz ? - Nico, który przez dłuższą chwilę siedział w ciszy i
wpatrywał się czubek swoich bucików, odezwał się. - Chcesz zostać moim
tatą? Jeśli chcesz, to musisz mi obiecać, że nigdy nie zostawisz mnie i
mojej mamusi. Obiecaj.
- Obiecuję - Nico zeskoczył z kolan
Camili i usiadł na kolanach Sebastiana, oplótł swoje rączki wokół jego
szyi i mocno się do niego przytulił.
Camila poczuła ciepło,
które przeszło przez jej ciało. Widok, któremu właśnie się przyglądała
sprawił, że po jej policzkach spływały łzy szczęścia. Poczuła szczęście?
Tak, poczuła je. Po raz pierwszy, widziała, że jej synek czuje się
bezpiecznie i jest szczęśliwy, a jego radość była dla niej
najważniejsza. W pewnym momencie, wszystkie złe wspomnienia, ulotniły
się gdzieś daleko. Strach przed miłością i bliskością, zniknął jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nagle wszystko przestało mieć
znaczenie. Liczyło się to, co jest teraz. Liczyli się Oni.
Oparła głowę o jego ramie i zamknęła oczy. Słońce delikatnie muskało jej
twarz, a delikatny wiaterek rozwiewał jej włosy. Otwierała się przed
nim coraz bardziej. Nie bała się już jego dotyku, nie bała się jego
bliskości. Nie bała się już miłości. Dzięki niemu powoli zapomniała o
tym, co złe. Zaczęła wierzyć w miłość i szczęście. Uwierzyła w to, że
może być szczęśliwa. Ukradkiem spojrzała na swojego synka, który nadal
siedział na kolanach Sebastiana, a swoją główkę, opierał o jego tors. Na
twarzy Nico widniał szeroki uśmiech, a z oczu biła radość. Wielka
radość.
Chciał krzyczeć i tańczyć ze szczęścia. To o czym
marzył i śnił powoli się spełniało. Rudowłosa otwierała przed nim swoją
duszę, a Nico mu zaufał. Czy chciał czegoś więcej? Tak. Chciał jednego -
doznawać takich doznań, codziennie, każdego dnia.
Nico
zaskoczył z kolan Sebastiana, chwycił mamę za rękę, a drugą podał
Sebastianowi i pociągnął ich w stronę pobliskiego parku. Szli w trójkę,
trzymając się za ręce. Splecione dłonie całej trójki sprawiły, że
stanowili jedność. Ich serca powoli też stawały się jednością. Trzy
szczęśliwe dusze, które za jakiś czas, mogą stanowić, jedną, wspólną
całość. Połączą się jak puzzle, którym brakowało odpowiedniego elementu
układanki, aby powstał najpiękniejszy obraz, jaki widziały oczy. Camila,
Nico, Sebastian - każdy z nich był innym elementem układanki, różnili
się od siebie, ale kiedy się ich połączy, to powstaje przepiękny widok,
który zachwyca i nie można przejść koło niego obojętnie.
- Możemy się spotkać jutro o tej samej porze? - spytała się Camila.
- Tak - Sebastian spojrzał na rudowłosą i odpowiedział jej szerokim uśmiechem.
Camila już doskonale wiedziała, co chce zrobić. Teraz wystarczył tylko jeden krok, aby już zawsze była szczęśliwa.
Siedziała na kocu oparta o pień drzewa i przyglądała się temu, co
działo się niedaleko niej. Przed oczami miała piękny obrazek, a do jej
uszu docierała najpiękniejsza melodia świata - śmiech jej synka. Od
godziny Nico grał w piłkę z Sebastianem i w ogóle nie wyglądał na
zmęczonego. Wręcz przeciwnie, wraz z upływającym czasem Nico miał w
sobie coraz więcej siły. Od wczorajszego spotkania w jej życiu zmieniło
się wiele. Bardzo wiele. Już doskonale wiedziała czego chce. Pragnęła
szczęścia. Tylko szczęścia. A może, aż szczęścia? Nie. W jej przypadku
to było szczęście. Nic innego nie chciała. Marzyła tylko o tym, aby być
szczęśliwą. Czuła, że po wielu latach wędrówki i poszukiwań odnalazła
najpiękniejszy skarb świata - szczęście. Jej życie nie było usłane
różami, stąpając po ścieżce, nie czuła pod stopami, delikatnych płatków
kwiatów, tylko szkło i kolce, które nie tylko raniły jej stopy, ale
także duszę. Kolce, a raczej przeszłość zadawały ból jej wnętrzu,
sprawiając przy tym, że po pięknym, czystym sercu, spływała krew, która
powodowała przeszywający ból, który zabijał ją od środka. Teraz było
inaczej. Zupełnie inaczej. Kiedy bosymi stopami stąpała po zielonej
trawie, czuła delikatny i przyjemny dotyk. Na ścieżce, która prowadziła
do szczęścia, nie było już kolców i odłamków szkła. Cała droga była
usłana pięknymi kwiatami. Teraz już wystarczył tylko jeden krok, aby jej
wędrówka dobiegła końca. Wystarczyło jedno słowo, jeden gest, aby brama
do krainy szczęścia otworzyła się przed nią szeroko i zaprosiła ją do
siebie na zawsze.
Ten gest miała wykonać właśnie dzisiaj. Zdawała sobie sprawę, że szczęście nie będzie czekało na nią wiecznie.
- Wykończy mnie - zmęczony Sebastian usiadł na kocu koło Camili i
uśmiechnął się do niej. Ujrzał w jej oczach, coś innego. Po raz
pierwszy zobaczył, że bije z nich pełen blask. Dojrzał w jej spojrzeniu,
radosne iskierki, które chcąc podzielić się swoim szczęściem z innymi,
tańczyły radośnie. - Pięknie dziś wyglądasz - powiedział przybliżając
się do niej. Znalazł się przy niej teraz tak blisko, że stykali się
nosami, a na swoich twarzach czuli swoje oddechy. Dzieliło ich teraz
klika centymetrów. Wystarczył jeden ruch, a ich usta, połączyłyby się w
delikatnym pocałunku.
- Mam coś dla ciebie - piękną ciszę,
która teraz panowała między nimi przerwała Camila. Chwilę później na
kolanach Sebastiana znalazła się czerwona szkatułka.
W środku szkatułki krył się symbol. Symbol do serca Cami i jej synka. Wystarczyło tylko, aby Sebastian przyjął prezent.
Brunet otworzył szkatułkę, a jego oczom ukazały się dwa złote klucze.
Klucze, które symbolizowały wiele. Teraz wiedział, że już nie musi dalej
szukać. To czego szukał odnalazł, a raczej zostało mu to ofiarowane.
Camila sama oddała mu to, co ma najcenniejsze - swoje serce, swoją
miłość, swoją duszę.
- Czy to...? - niepewnie spojrzał na Camilę.
- To jest klucz do mojego i Nico serca. Oddaje ci to, co mam najcenniejsze.
- Czy to znaczy, że mogę otworzyć twoje serce?
- Już odnalazłeś drogę do mojego serca, otworzyłeś odpowiednie drzwi. Moje serce już na zawsze będzie należało do ciebie.
Bo każdy z nas ma własny klucz do swojego szczęścia. Wystarczy tylko
ofiarować swoje serce odpowiedniej osobie, a szczęście w naszym życiu zagości
na zawsze.
Bo szczęście i miłość są najpiękniejszymi skarbami świata.
KONIEC
Żegnajcie, dziękuje Wam za wszystko, a teraz uciekam się jarać pewną dwójką.
Kim?
A nimi!
Całuje Was Ag :*