poniedziałek, 28 października 2013

One Part 21 - Leonetta - "Kolory" cz.3

Stał się sensem jej życia. Tylko dla niego rano otwierała oczy, tylko dla niego zasypiała, by rankiem znów ujrzeć jego twarz. Śnił jej się, odpędzał koszmary, był jej księciem z bajki na białym koniu. Nawet z tymi podkrążonymi oczami i rozczochranymi włosami, które ostatnio były nieodłącznymi częściami jego wyglądu, był dla niej najprzystojniejszy na świecie. Bo ona widziała tylko jego, wszystko inne straciło dla niej znaczenie. Może jednak nie powinna się tak przywiązywać do jednej osoby. Ale przecież powiedział, że zostanie.
Co z tego, skoro ludzie potrafią kłamać? Ona tego nie wiedziała, bo zbyt długo pozostawała w odosobnieniu. Zapomniała o tym, że niektórzy lubią ukrywać się pod maskami pozorów. Zapomniała o tym, że Leon Verdas też jest zwykłym człowiekiem.
Gdy okazało się, że ją okłamał, że jednak odejdzie... Nie miała pojęcia, co powinna czuć.
- Violetta, nie płacz. - podbiegł do niej i przytulił ją do siebie. 
Ona odepchnęła go i zwinęła się w kłębek na krześle. Płakała tak bardzo, że aż traciła oddech, nie mogła go złapać, ale nie potrafiła przestać.
- Leon, zostaw ją. - odezwała się pani Verdas. - Musi sobie wszystko poukładać.
Leon pokiwał głową i usiadł w najodleglejszym kącie pomieszczenia. Nie chciał jej przeszkadzać, ale nie mógł zostawić jej samej. Jego babka powoli wycofała się z pokoju, zostawiając ich samych z cierpieniem.

Gdy się zmęczyła i jej oddech nieco zwolnił, w domu zrobiło się przeraźliwie cicho. Dopiero wtedy zorientowała się, że słychać było tylko ją, a to dziwne dudnienie w uszach było tak naprawdę jej szlochami. Miała wrażenie, że tysiąc igieł wbija się w jej serce z wielkim hukiem, a tymczasem była to tylko jej wyobraźnia. Westchnęła cicho i rozejrzała się po pokoju nieobecnym wzrokiem.
Pomieszczenie wyglądało tak samo, jak przedtem, jakby nic się nie zmieniło, jakby czas się w tym miejscu zatrzymał tylko po to, by ona mogła sobie wszystko przemyśleć. Załzawionymi oczami wodziła po pokoju i dopiero za którymś razem dostrzegła zgarbioną sylwetkę opartą o ścianę. Zanim zdążyła się zastanowić nad tym, co robi, z jej ust wydobyło się słowo, które kołatało się po jej umyśle zbyt długo.
- Czemu?
Leon podniósł głowę i spojrzał na jej opuchniętą od płaczu twarz. 
- Nie wiem.
Westchnęła jeszcze raz i odgarnęła włosy z twarzy. Na kolanach podpełzła do Leona i wtuliła się w niego mocno. Starając się nie płakać, objął ją i tak zasnęli. 
Pani Verdas przyszła przykryć ich kocem i zanim odeszła, zapłakała cicho nad straszliwym losem dwójki młodych ludzi.

Pierwszym, co zarejestrowała po przebudzeniu było to, że jest jej ciepło. Otworzyła oczy i wciągnęła w nozdrza przyjemnie pachnące powietrze. Zapach przypominał jej dzieciństwo, chociaż nie wiedziała jeszcze dlaczego. Rozejrzała się po pomieszczeniu, nie podnosząc jednak głowy z unoszącego się miarowo torsu Leona. Chciała być jak najbliżej niego, żeby jej przypadkiem nie uciekł, wykorzystując chwilę nieuwagi. 
Jej rozmyślania przerwał huk dochodzący z sąsiedniego pomieszczenia. Leon nagle drgnął i uniósł głowę. Violetta zauważyła, że reaguje on bardzo szybko na jakiekolwiek dźwięki, że ma bardzo lekki sen i ciągle jest czujny. Nie chciała, by się tak wszystkim przejmował. Pogłaskała go po policzku w geście, który miał go uspokoić. 
- Śpij, Leon, jesteś zmęczony. - wyszeptała, podciągając koc do góry, by okrył ich oboje. 
Leon pokręcił przecząco głową, ale objął ją mocniej i westchnął.
- Nie jestem zmęczony. - zaprotestował słabym głosem. 
W tym momencie do pokoju weszła babcia Leona. W dłoniach trzymała tacę z talerzem ciastek. Violetta spojrzała na nią i zrozumiała, dlaczego zapach przypominał jej dzieciństwo - te same ciastka przynosił kiedyś Leon do szkoły, miał zawsze dwa, by się z nią podzielić. Siedzieli na parapecie, wpatrywali się w krajobrazy za oknem i rozmawiali, pogryzając słodycze. Nie zwracali wtedy uwagi na to, że cała reszta świata istnieje. Lubili zatracać się w marzeniach i zapominać o rzeczywistości, by potem nagle się obudzić i pomyśleć: "Wcale nie jest tak źle". Bo gdy byli razem, nigdy nie było aż tak źle.
- Upiekłam dla was ciastka. - oznajmiła kobieta. - Może usiądziecie przy stole?
I wtedy czar prysł. Leżąc na podłodze, w kącie pomieszczenia, przytulając się do Leona, zapomniała o tym, co powiedziała jej wcześniej pani Verdas. Ale gdy ktoś kazał jej wrócić do rzeczywistości, obudzić się wreszcie i stawić czoła problemom, jej zakręciło się w głowie od nadmiaru emocji.
- Chyba jednak pójdę już do domu, późno się robi. - wymamrotała, podnosząc się na nogi.
Zachwiała się lekko, ale Leon ją przytrzymał. Wyrwała mu się szybko i popędziła do drzwi. Gdy wiatr uderzył w jej twarz, zadrżała, ale nie zwróciła na to uwagi i ruszyła dalej. Trzęsła się cała, gdy weszła do domu i zamknęła za sobą drewniane drzwi. Ojca nie było w domu, co było dla niej wielką ulgą. Nie miała siły mu się tłumaczyć. Nigdy się zbytnio o nią nie troszczył, bardziej obchodziła go praca, ale jeśli chodziło o czepianie się jej o najmniejsze szczegóły, to bardzo to lubił. Była to dla niego pewnego rodzaju zabawa, wypytywanie jej o wszystko, co go tak naprawdę niezbyt interesowało. 
Powstrzymywała płacz całą drogę, ale gdy znalazła się już w czterech ścianach, zupełnie sama, zaniosła się szlochem i opadła na łóżko. Czuła, że to wszystko zaczyna ją przerastać, że już nie da sobie rady. Tyle w swoim życiu przeżyła porażek... Miała nadzieję, że wreszcie los postanowił się do niej uśmiechnąć. Co sobie wyobrażałaś? Ty nie możesz być szczęśliwa. Sama sobie przyznała rację. Widocznie jej przeznaczeniem było cierpieć.
Tyle, że ona miała już dość swojego przeznaczenia. 

Po co wracałeś, kretynie? Ona teraz jeszcze bardziej cierpi, niż gdyby cię nie było. No właśnie. Czy w ogóle dobrze zrobił, wracając do Buenos Aires? Mógł zostać w domu, umrzeć i... I już nigdy by o nim nie usłyszała. Przeżyłaby swoje życie bez niego, ale szczęśliwa, bo przecież w końcu by zapomniała. Ale coś podpowiadało mu, że musi jeszcze raz obejrzeć się za siebie. To znaczy, wtedy mu podpowiadało. W tym momencie miał się ochotę po prostu poddać. 
- Leon. - pani Verdas weszła do pokoju, w którym obecnie przebywał chłopak. - Nie możesz się poddać.
Czy ona czytała mu w myślach? Takie miał wrażenie, bo właśnie przed chwilą pomyślał o tym, że już nie warto walczyć.
- Mogę. - odparł, odwracając głowę.
Kobieta westchnęła i usiadła obok niego. 
- Ona cię potrzebuje. 
Leon ukrył twarz w dłoniach i zacisnął zęby, by nie rozpłakać się na jej oczach.
- Ale ja nie mogę przy niej być. - wyszeptał łamiącym się głosem.
Starsza kobieta położyła mu dłoń na ramieniu w geście pociechy i zastanowiła się nad odpowiedzią. Wiedziała doskonale, jak wielka burza rozpętała się w sercu jej wnuka. Nie potrafił sobie poradzić z uczuciami. 
- Możesz przy niej być, Leon, możesz, bo... - zaczęła, ale Leon nagle poderwał się z miejsca.
Po jego policzkach płynęły strumienie łez, których nie umiał już powstrzymać. Zaciskał pięści tak mocno, że knykcie aż mu zbielały. Próbował utrzymać swoje emocje na wodzy, ale mu się nie udało.
- Nie mogę! - wydarł się. - Nie mogę, bo niedługo umrę, rozumiesz?! Jak mam przy niej być, skoro nawet gdybym nie chciał, to muszę ją zostawić samą?!
Pani Verdas, wstrząśnięta wybuchem wnuka, patrzyła na niego wielkimi oczami. W myślach przyznała mu jednak rację. Chociaż to okrutna prawda, to jednak prawda - w końcu będzie musiał ją opuścić. Kobieta otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale zaraz je zamknęła.
- Widzisz? Nawet nie umiesz zaprzeczyć. - załkał. - Bo to prawda. Nie mogę przy niej być. - po tych słowach wyszedł.

Kolory wróciły na chwilę, by pokazać jej, jakby mogło być, gdyby tylko była kimś innym, kimś, kto zasługuje na szczęście. A później uciekły, śmiejąc się z niej i drwiąc, zupełnie jak ludzie w szkole. Nic dla nich nie znaczyła i stała się dla nich kozłem ofiarnym, bo nie umiała się sama obronić. Wiecznie tylko uciekała od wszystkiego, zatracała się w swoim wyimaginowanym świecie. Jej marzenia na chwilę stały się rzeczywistością. Ale los lubi nam płatać figle. Daje, a potem odbiera. 
Violetta mocniej zacisnęła palce na ołówku i przycisnęła rysik do czystej kartki papieru. Po chwili była ona już zamazana szarym kolorem. Dziewczyna nie miała ochoty na rysowanie, chciała po prostu coś zrobić. Od kilku dni tylko leżała na łóżku i gapiła się w sufit. Ojciec w końcu zostawił ją w spokoju, ale bezczynność zaczynała ją powoli denerwować. Miała ochotę działać, ale równocześnie wizja wyjścia z domu i pokazania się ludziom ją przerażała. 
Rozejrzała się po swoim małym pokoiku. Jedna ze ścian była cała oblepiona zdjęciami i rysunkami jej autorstwa. Wszystkie były w odcieniach szarości i czerni, bo tylko takimi kolorami rysowała dotychczas. Nie widziała sensu w ubarwianiu świata, który był dla niej taki okrutny. Wtedy pojawił się on, a wraz z nim kilka jaśniejszych barw w jej pracach. Poprzedniego dnia je podarła. 
- Violetta, co ty, nie masz przyjaciół? - w drzwiach pojawił się jej ojciec, jak zwykle ubrany w dopasowany idealnie garnitur. - Może byś wreszcie gdzieś wyszła? Byłaś w ogóle dzisiaj w szkole?
Pod naporem jego pytań aż ją głowa rozbolała. 
- Nie mam przyjaciół, tato.
German niezbyt się tym przejął, ale postanowił dalej brnąć w temat.
- A ten chłopak, który kilka dni temu u ciebie był? - uniósł brwi. - Taki brunet, no wiesz...
Violetta ukryła twarz pod miękką poduszką, by zagłuszyć słowa ojca. Nie chciała myśleć o Leonie, to sprawiało jej zbyt wiele bólu. Nie potrafiła znieść takiego cierpienia, a inni jeszcze dokładali oliwy do ognia. Mocniej przycisnęłą poduszkę do głowy, by ojciec nie zorientował się, że zanosi się płaczem, którego nie umiała dłużej w sobie dusić. 
- Płaczesz? - zapytał.
Mimo wszystko usłyszał i bardzo go to zaniepokoiło. Lubił przedrzeźniać swoją córkę, wypytywać ją i czepiać się jej o najmniejsze szczegóły, ale nigdy nie chciał doprowadzać jej do płaczu. Przecież ją kochał, był jej ojcem i choćby nie wiem jak bardzo próbował to ukryć, zależało mu na Violetcie. 
Ostrożnie usiadł na brzegu łóżka i pogładził córkę po plecach. Gdy się nie odsunęła, poczuł się pewniej i podniósł ją delikatnie, by posadzić ją sobie na kolanach. Wtuliła się w niego i załkała głośno, jakby wreszcie dawała upust ukrywanym emocjom. 
- Zranił cię? - szepnął German. - Jeśli chcesz, to pójdę do niego i mu powiem, że...
- On... umrze. - wydukała między kolejnymi szlochami. - Nie zostanie ze... ze mną.
Niezbyt dużo zrozumiał z wypowiedzi córki, ale tylko ją mocniej do siebie przytulił i pozwolił się wypłakać. Wiedział, że Violetta nie lubi dużo mówić. A skoro coś doprowadziło ją do takiego stanu, to tym bardziej nie powinien na nią naciskać.

Dlaczego jeszcze tu jestem? Leon zadawał sobie to pytanie od kilku godzin. Przecież powinien już wyjechać, uciec, zostawić to miasto za sobą i już nigdy nie wracać. Nie oglądać się za siebie, zaczekać na koniec. Ale coś go trzymało w Buenos Aires i była to niepozorna osóbka o brązowych oczach, która właśnie przez niego płakała. Przez niego cierpiała, bo on był zbyt słaby, by wygrać walkę o życie. 
Westchnął i przetarł podkrążone oczy. Nie mógł spać, chociaż był wyczerpany. Zdawał sobie sprawę z tego, że z każdym dniem słabnie i niedługo będzie musiał przyjmować leki, by jeszcze jakoś o własnych siłach funkcjonować. 
- Leon?
Odwrócił głowę i ujrzał swoją babcię. Miała nieodgadniony wyraz twarzy. Patrzyli tak na siebie przez kilka minut, aż w końcu Leon się odezwał:
- Coś się stało? 
Kobieta pokiwała głową i usiadła obok niego, ostrożnie, jakby się czegoś obawiała. Spojrzała mu w oczy i wtedy zdał sobie sprawę z tego, że jego babcia także cierpi.
- Stało się aż za dużo, Leon i ty dobrze to wiesz. - odparła cicho. - Ale nie powieneś jej zostawiać samej...
Leon od razu domyślił się, do czego zmierza jego babka. Tak samo rozpoczynała rozmowę już kilka razy, ale on ją zbywał, bo wiedział, co z tego wyniknie - niepotrzebna awantura. 
- Ona mnie nienawidzi. - przerwał kobiecie. - Nie chcę narażać jej na jeszcze większe cierpienie. Zbyt dużo krzywdy jej już wyrządziłem.
Pani Verdas przymknęła powieki, jakby wstrzymywała jakieś silne emocje, które nią targały. Wzięła głęboki oddech i potarła skronie. Miała dość tego, że jej wnuk nie chciał jej wysłuchać do końca. Za każdym razem Leon przerywał jej w połowie zdania. 
- Ona cię kocha. - zaprotestowała. - A ty ją kochasz. Dlaczego więc próbujecie od tego uciec?
Leon zerwał się na równe nogi. Znowu ten moment, gdy już nie może, nie umie, nie potrafi się opanować. Znowu ma nogi jak z waty, serce łomocze jak oszalałe, łzy płyną strumieniami po twarzy. A ona przygląda mu się i zastanawia, dlaczego właśnie jego to spotyka.
- Tutaj nie będzie happy-endu, babciu. - wydukał. - Nie będzie, bo ta historia od początku była skazana na złe zakończenie.

Powoli osuwała się na dno, bo tylko on przytrzymywał ją na powierzchni. Czuła, że spada coraz niżej i wkrótce przestanie cierpieć. Zostanie sama z tą pustką, która wypełniła jej serce pogrążone w rozpaczy. Wypłakała wszystkie łzy, potrafiła już tylko patrzeć się pustym wzrokiem w biały sufit. Nic nie mogło jej pomóc, oprócz jego obecności. On jednak postanowił sobie najwyraźniej odpuścić.
Skrycie wierzyła w to, że w końcu przyjdzie do niej i powie, jak bardzo ją kocha. A jednocześnie powtarzała sobie samej, że już go nie chce. Że nigdy nie wybaczy mu kłamstwa. Gdzieś głęboko wiedziała jednak, że gdyby tylko go zobaczyła, po prostu by się do niego przytuliła. Rozpaczliwie potrzebowała jego bliskości, nawet jeśli miałby niedługo odejść. Liczyła się dla niej tylko chwila. 
- Violetta, nie możesz. - wycedziła przez zęby, odpędzając od siebie myśli o tym, jak ciepło by jej było w ramionach Leona. - Nie możesz go kochać.
Sama siebie karciła, a później znowu wracała do krainy marzeń, w której myślała o wszystkim tym, o czym nie powinna. 
Ukryła twarz w dłoniach i westchnęła cicho. I wtedy drzwi do jej pokoju otworzyły się z hukiem. Później czuła już tylko, jak ją obejmuje i jak robi jej się ciepło. Przyległa do niego tak, jakby już nigdy nie miała zamiaru się odsunąć. Po chwili osunął się na miekką pościel, a ona razem z nim. Wtuleni w siebie, zamknęli oczy i odetchnęli głęboko.
- Przepraszam. - wyszeptał. - Ale już nie mogłem dłużej bez ciebie wytrzymać. Wiem, że będziesz jeszcze bardziej cierpieć przez moją głupotę, ale ja inaczej nie mogę. Za bardzo cię kocham.
Uniosła delikatnie głowę, tak, że teraz stykali się nosami. Na jej bladej twarzy pojawił się nikły uśmiech. Miała wrażenie, że usta jej zdrętwiały przez cały ten czas, kiedy odmawiała sobie uśmiechów.
- Nawet nie wyobrażasz sobie, jaka jestem teraz szczęśliwa. - odparła cicho. 
Próbował się powstrzymać, ale kolejny raz mu się nie udało. Przycisnął swoje wargi do jej sinych ust tak mocno, jakby to była jego ostatnia deska ratunku. Bo rzeczywiście była - czuł, że tym razem nie wystarczy zwykły uścisk. Czuł, że potrzebuje jej bardziej niż kiedykolwiek. Wplótł dłonie w jej rozczochrane włosy i przysunął do siebie jeszcze bliżej, bo wciąż mu było mało. To, że Violetta całkiem zesztywniała i nie wykonała żadnego ruchu ani trochę go nie zniechęciło. Nigdy się nie całowała i całkowicie zaskoczył ją tym pocałunkiem. Nawet sobie nie wyobrażała tego, że Leon będzie ją całował. A gdy już to zrobił, poczuła, że czekała na to zbyt długo. Ten pocałunek wyrażał tęsknotę, rozpacz i pragnienie. To wszystko, czego nie umieli wyrazić słowami.
- Przepraszam. - ich oddechy były urywane i tylko one wypełniały ciszę panującą w pomieszczeniu. - Nie powinienem. - mimo to nie odsunął się od niej.
Przygryzła wargę i spojrzała mu prosto w te piękne, zielone oczy. 
- Powinieneś. - odpowiedziała. 
Przymknął powieki i uśmiechnął się delikatnie. Wiedział, co za chwilę będzie musiał zrobić, co będzie musiał powiedzieć. Ale już się tego nie bał. 
- Teraz odejdę. - szepnął po chwili. - I chciałbym, abyś przeżyła swoje życie tak, żebyś miała o czym mi opowiadać, gdy się spotkamy tam, na górze.
Jej usta rozciągnęły się w uśmiechu mimo to, że po jej bladych policzkach zaczęły płynąć łzy. Leon otarł je drżącymi dłońmi.
- Nie zawiodę cię. - wymamrotała. 
Podniósł się powoli, bo już nie bał się tego, że braknie mu czasu. Wiedział, że w tym życiu zostało mu już go niewiele. Ale zdawał sobie też sprawę z tego, że nic się tak naprawdę nie kończy. Że wszystko zaczyna się od nowa.
- Będę twoimi kolorami. - odezwał się, gdy już stali naprzeciw siebie. - Za każdym razem, gdy zobaczysz tęczę, wiedz, że to ja się do ciebie uśmiecham. 
Odgarnął jej niesforne kosmyki włosów z twarzy, a ona uniosła na niego wzrok i zarumieniła się pod wpływem tego przenikliwego spojrzenia, jakim ją obdarzył.
- Od dziś będę żyła kolorami. - zapewniła go. - A wiesz dlaczego? Bo ty mi pokazałeś, jak piękne jest wtedy życie.
Pogłaskał ją delikatnie po policzku i pocałował w czoło, po czym ostatni raz się uśmiechnął, by zaraz wyjść.
Oboje nie mieli racji. Ona myślała, że jej przeznaczeniem jest cierpieć, a tymczasem pisane jej było odnalezienie drogi do szczęścia poprzez cierpienie. On był pewien, że ta historia skończy się źle, ale skończyła się dobrze i do tego tylko po to, by za jakiś czas rozpocząć się od nowa.
Leon Verdas został z Violettą. Czasami pojawiał się na niebie w postaci kolorowej tęczy. W dni, w które jej nie odwiedzał, myślała z uśmiechem, że na pewno jest zajęty i rysowała jego wesołą twarz. Przeżyła całe swoje życie dla niego.
Zdziwilibyście się, jak wiele miała mu do opowiedzenia, gdy znów się spotkali.

Nie wyszło, przepraszam.
Dziękuję Wam za wszystko.

55 komentarzy:

  1. Nie wyszlo !?! Nie wyszlo ?!? Wyszlo ci rewelacyjnie ! Kilka razy musialam powstrzymywac sie od placzu, tak ci to pieknie wyszlo ! Niec wiecej.nie powiem... Nie potrafie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie to piękne ( oczywiście nie chodzi mi o śmierć Leosia ;-;). Płakałam, niosło w sobie tyle bólu, tyle smutku, zalu a zrazem było takie romantyczne...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezus Maria. Tyle czekałam, ale nie sądziłam, że to będzie takie piękne... Płaczę, ryczę nie mogę się pohamować... Jezus! Nawet nie mogę powiedzieć to czego chcę. Patrz jak na mnie działają Twoje opowiadania. To coś niesamowitego, jeszcze ta piosenka w tle i słowa na sam koniec. Leon umarł, tak ale co z tego skoro spotkali się potem. I udało im się. Bo to co nie osiągalne w życiu na Ziemi na pewno spełni się tam, w Niebie. I tak właśnie było z nimi, najpierw musieli się nacierpieć, by być szczęśliwym już zawsze...Piękne...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak to NIE WYSZŁO? Maddy, nawet mnie nie wkurzaj! Wyszło ci przepięknie! Popłakałam się ;(

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak nie wyszło? Ja się aż popłakałam, a ty gadasz, że ci nie wyszło.
    Czekam na następny One Part.
    Zuza

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz... W życiu każdego człowieka pojawi się osoba, która pokoloruję nasze serce. Kiedy już zaczynamy żyć prawdziwym szczęściem, coś nam przeszkadza i nie jest to rzecz banalna. Tylko śmierć. Rzecz, która potrafi zniszczyć nasze przeznaczenie.
    I nie pomogą tu żadne słowa "na zawsze pozostanę w Twoich myślach" itp. Są prawdziwe, oczywiście, jednak co w tej chwili mogą dać?
    Violetta spotkała pierwszą osobę, która wniosła do jej życia coś więcej niż tylko ból.
    Postawa Leona była zrozumiała. Łatwo powiedzieć, że nie można odpuścić, lecz chłopak nie widział w tym sensu. Wszystko co robił, robił z miłości. Jeśli się kogoś kocha, nie należy pozwalać na jego cierpienie.
    Nawet najpiękniejsza miłość może nie doczekać się szczęśliwego zakończenia.
    Czy ta historia zakończyła się źle? Nie mogę tak powiedzieć, bo koniec był przepełniony pozytywnymi kolorami.
    Napisałaś to magicznie, tak prosto z serducha. I mimo, że często jest mi smutno z byle powodu tutaj naprawdę się wzruszyłam.
    Cudownie zrobione, przepiękna opowieść o zaczarowanej treści.
    Jesteś niesamowitą pisarką.

    OdpowiedzUsuń
  7. rycze ! pikne to było ;))

    OdpowiedzUsuń
  8. jak nie wyszło ?
    jest cudowne ♥ nie dam rady się dziś specjalnie rozpisać ale był wspaniały i popłakałam się :**
    całuję ♥
    MARCELA *.*

    OdpowiedzUsuń
  9. Uprzedzam, że mój komentarz nie będzie długi. W przeciwieństwie do cudownej Diany, czy Sapphire nie mam smykałki do pisania długich, a zarazem sensownych wypowiedzi. Tak tylko cię ostrzegam, żebyś nie była zawiedziona.

    Mimo, że nie jestem fanką pary Violetta-Leon, podoba mi się sposób, w jaki opisujesz ich uczucia. Masz niepowtarzalny talent do pisania tego typu historii. Zarówno ty, jak i osoby czytające tego bloga to wiedzą. Nawet nie próbuj zaprzeczać, dobrze? Jesteś wspaniałą pisarką. Twoje opowiadania są idealne w każdym calu. Pamiętaj o tym, dziewczyno! <3

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Boże jakie to piekne *__*
    Ryczałam , rycze i będę ryczeć
    Wyszło Ci to . Co Ty gadasz że nie wyszło
    Jestem bobrem.
    Piękne czekam na nastemony <333
    Kira Verdas

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wyszło Ci? Masz jakis kompleks niższości, czy coś. Wyszło Ci, to było genialne. Pięknie opisane uczucia, wczułam się we wszystko. Na koniec się popłakałam słuchajac "Everytime". Świetnie piszesz, oby tak dalej. Życzę Ci mnóstwo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jezuuu popłakałam się ;__; z każdym zdaniem łzy spływały mi po policzkach zoraz bardziej,ta historia była piękan,pokazałaś coś,co nie wiele z nas umie pokazać.Pokazałaś,że miłość nigdy nie kończy sie źle,ale tak na prawde nie kończy sie też dobrze,bo w miłości nie ma końca <3 Masz wielki talent,a twoje opowiadania są magiczne,ale przy tym szczególnie sie wzruszyłam <3333
    Pozdrawiam,i czekam na koljene one party o leonettcie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jej... jakie to piękne.♡ kolejny raz płaczę.

    OdpowiedzUsuń
  14. Płacz, żal, smutek... Te trzy uczucia wyraziłam w Twoim opowiadaniu.
    W pewnym momencie nie mogłam czytać, bo oczy mi się zaszkliły. ;/
    Nie szaleję zbyt za Leonettą, ale pomyślałam sobie, że jednak to przeczytam.
    No i od pierwszego parta się zakochałam...
    To wszystko jest takie wzruszające...
    Piękna historia nie zakończona happy-endem, co jest wielkim plusem, bo takie powieści są ładniejsze i bardziej uczuciowe.
    Nie lubię takiego czegoś w stylu:
    "Och, ale ja Ciebie kocham"
    "Och, ja Ciebie też"
    I żyli długo i szczęśliwie....
    Ty takiego czegoś na szczęście tutaj nie zastosowałaś, bo to jest strasznie wkurzające.
    No, co tu jeszcze dodać...
    A, i Ty mi tutaj nie mów, że Ci nie wyszło, bo to kompletna bzdura. Wszystko jest takie jakie powinno być.
    No to chyba tyle. <3

    Nikolcia ♥

    OdpowiedzUsuń
  15. Ty weź mnie nie denerwuj, że ci nie wyszło...
    Szczerze? Pierwszy raz łzy podeszły mi do oczu po przeczytaniu jakiegoś opowiadania. To było... piękne, a zarazem tak cholernie smutne.
    Mam nadzieję, że kolejny part będzie wesoły, ale poruszy jakiś temat, który nie powinien być obcy, tak jak np. Cares

    Buziaaaaaaaczki,
    /MV

    OdpowiedzUsuń
  16. Oj, Maddy, Maddy .... jakie nie wyszło?! To jest arcydzieło i koniec kropka. Każdy kto się nie zgodzi będzie miał ze mną do czynienia (ostrzegam, jestem straszna)
    Co do parta to po prostu popłakałam się. To jest taka piękna i prawdziwa historia. Miłość często napotyka na swojej drodze różnego rodzaju przeszkody, ale często udaje się jej je przezwyciężyć. Tutaj też. Śmierć rozdzieliła naszych bohaterów, ale tylko na jakiś czas. Oni ponownie mieli się spotkać w niebie, by wreszcie móc cieszyć się sobą nawzajem. I to jest piękne...
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na Twój kolejny part! :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie wyszło.Sama sobie tak gadaj!Piękniutęknie to było:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Przepraszam Cię, Maddy, że nic nie napiszę, ale moje łzy to chyba wystarczające słowa...
    To jest wspaniałe i nie mogę się uspokoić. Ciągle płaczę...
    <33

    OdpowiedzUsuń
  19. To takie smutne,się popłakałam normalnie : ( leonetta-i-przyjacie.blogspot.com Wpadniesz?JAk tak to skomentuj

    OdpowiedzUsuń
  20. Pięknie ci wyszło. I powiem ci szczerze że pierwszy raz płakałam czytając jakieś opowiadanie (a czytam ich całkiem dużo). Cudowne, cudowne i jeszcze raz cudowne.

    OdpowiedzUsuń
  21. To najpiękniejszy one part jaki czytałam!!! Przy końcówce się poryczałam!!! Dziękuje że to napisałaś

    OdpowiedzUsuń
  22. To najpiękniejszy one part jaki czytałam!!! Przy końcówce się poryczałam!!! Dziękuje że to napisałaś

    OdpowiedzUsuń
  23. To najpiękniejszy one part jaki czytałam!!! Przy końcówce się poryczałam!!! Dziękuje że to napisałaś

    OdpowiedzUsuń
  24. żarty se stroisz!NIE WYSZŁO! NIE WYSZŁO! Wyszło ci rewelacyjnie rozryczałam się nie ze smutku ale z radości nigdy jeszcze nie czytałam tego opowiadania!
    Gratulacje masz talent do pisania!!!!

    OdpowiedzUsuń
  25. Wreszcie znalazłam chwileczkę, żeby przeczytać ten rozdział...

    I sama nie wiem, co powiedzieć. Jestem taka głupia, przecież domyślałam się, że wcale nie skończy się tak jakbym tego chciała, bo rzecz jasna happy end nie byłby tu na miejscu. Ale ja po prostu nie umiem nie czytać Twoich rozdziałów ani partów droga Maddy. Bo przecież Ty piszesz tak pięknie. Nawet o tym co tak bardzo boli...
    A teraz co? Teraz łzy smutku spływają po moich policzkach, te słowa, każda litera na długo pozostanie w mojej pamięci. Wtargnęłaś do mojego serca i zrobiłaś tam kompletne przemeblowanie, zrobiłaś ze mną co chciałaś... Nie ma chyba żadnego innego bohatera, na którym zależałoby mi tak bardzo, byłby dla mnie tak ważny. Przepraszam, jeśli uraziłam tym wielbicieli innych postaci, nie miałam złych zamiarów. ,,De gustibus non est disputandum" - ta stara jak świat łacińska maksyma jest najlepszym podsumowaniem ;) A taka jest prawda. W osobie Leona, ja odnajduję wszystko, czego szukam. On jest najbliższy mojemu sercu. Dlatego, w tym momencie, władają mną przeróżne uczucia i emocje.
    Młody człowiek, mający przed sobą całe życie, dowiaduje się, że jest chory, nieuleczalnie chory. I w tej jednej chwili wszystko znika. Zostaje tylko pustka, żal i smutek. I masa przeróżnych pytań. Dlaczego ja? Dlaczego spotyka to właśnie mnie? Czym zawiniłem? Co zrobiłem nie tak? To tylko nieliczne z nich. A odpowiedź jest prosta. Ba! Aż za bardzo. Dlatego myślę, że każdy jest w stanie sam do niej dojść. Prawda jest taka, że w życiu nie ma sprawiedliwości. Niektórzy po prostu mają szczęście, inni nie. To co się dzieje, często nie zależy od nas. Trzeba mieć tego przysłowiowego farta... A Leon go nie miał. Jednak on wcale nie stracił nadziei. No może na chwilę. Ale to nieistotne, bo znalazł w sobie siłę i odwagę, aby się podnieść. A to jest chyba najtrudniejsze. Podnieść się po upadku. To świadczy o wartości człowieka. Nigdy się nie poddawać, jeśli nasza decyzja ma wpływ na dobro drugiej osoby. Może dać jej chociaż odrobinę szczęścia. I tak właśnie było tutaj. Szatyn wiedział, że musi to zrobić. Musi to zrobić dla Violetty, która tak bardzo go w tym momencie potrzebuje. Chociaż tak wiele go to kosztowało, poszedł do niej. Tak, prawda, że on też tego potrzebował, ale ona chyba jeszcze bardziej. I od tej pory byli jeszcze bliżej. On wcale nie odszedł, tylko na chwilę się trochę oddalił, pozwalając jej na odrobinę szczęścia, jednak zawsze będąc na tyle blisko, aby móc ją chronić, bronić przed upadkiem, wnosić w jej życie barwy, dawać nadzieję w każdej chwili zwątpienia. Bo nadzieja umiera ostatnia. A w ich przypadku ona nigdy nie umarła, bo Leon również nie odszedł...

    Ta historia, mimo, że nie posiada happy endu, jest piękna, ukazuje prawdę o życiu. Pokazuje cierpienie związane z chorobą, walkę, nadzieję, miłość, przyjaźń, a przede wszystkim to jak dwójka ludzi może stać się dla siebie sensem życia. Wnieść do niego pełnię barw, pokolorować szarą rzeczywistość i to, że prawdziwe uczucie jest ponadczasowe...

    Dziękuję, Diana ;***

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja, ja .... ja nie wiem co ci tu napisać... po prostu ryczę jak bóbr... Proszę cię, pisz takie teksty częściej, nie obrazisz się chyba jak wydrukuję to sobie... w twojej głowie pojawia się teraz pewnie pytanie " Po co jej to ... ? " tak więc jest mi to potrzebne po to aby przed snem przeczytać i mieć piękne sny... potrzebne mi to także po to aby pokazać innym, że są takie dziewczyny jak ty, z pozoru zwyczajne ale w środku niezwykle wrażliwe i uzdolnione... po wieloma One Part'ami pisałam że są super, bosskie itd. Ale to... to tego nie da się opisać słowami... . Myślę, że w przyszłości zostaniesz świetną pisarką i wydasz nie jedną książkę podbijającą serca polaków i nie tylko... <3 No i co ja teraz mogę ci jeszcze tu napisać... hmm... Dziękuje ! Dziękuję, że jesteś tu, dziękuję że pozwalasz nam poznawać twój geniusz... Pewnie i tak tego mojego komentarza całego nie przeczytasz ale WIEDZ, ŻE INNE BLOGI CHOWAJĄ SIĘ W CIEŃ PRZY TOBIE ... <3 Pozdro i pisz tak dalej pamiętaj że jestem twoją wierną fanką i .... i po prostu bądź tu... udzielaj się i spraw nam ten zaszczyt czytania twoich opowiadań . No to to był by koniec :D tiaaaak Nikola wreszcie skończyła paplać ... :D

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie udało mi się powstrzymać płaczu.....
    Boże, jak ty pięknie piszesz!...
    Masz do tego ogromny dar i talent.
    Naprawdę się wzruszyłam....

    OdpowiedzUsuń
  28. Piękne, boskie, cudowne.
    Nie mogę znaleźć słów, żeby to opisać.
    Po prostu cudo.

    OdpowiedzUsuń
  29. http://it-charm-me.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  30. Płakałaaaaaaaaam :( To było... rewelacyjne :<

    OdpowiedzUsuń
  31. Maddy, Maddy. Kochana Moja :*
    To My Ci dziękujemy za taką piękną i wyjątkową historię.
    Wiesz, do tej historii pasuje mi pewien cytat. "Jest taka miłość, która nie umiera, choć zakochani od siebie odejdą." Dlaczego ten cytat mi pasuje? Bo prawda jest taka, że Len fizycznie odszedł od Violetty, ale jej miłość do niego nigdy nie umrze. On zawsze będzie przy niej. Pozostanie w jej sercu, duszy, wspomnieniach. Będzie o nim myślała, gdy będzie malować. Pomyśli o nim, gdy spojrzy w niebo i ujrzy tęczę. A Leon zawsze będzie się do niej uśmiechał. Zapamięta, go takiego, jakiego go pokochała. To on ją nauczył żyć, to on ją nauczył kolorów. To dzięki niemu odżyła. Leon był jej słońcem, tęczą i już zawsze tak pozostanie. Zawsze w jej sercu ON będzie na pierwszym miejscu. Ich miłość była wyjątkowa. a zarazem piękna w swojej prostocie.
    Ważne jest też to, że on przyszedł się z nią pożegnać, że mogli się po raz ostatni pocałować i spojrzeć w swoje oczy. Ostatnie pożegnanie było dla nich trudne. Ale było także najpiękniejszym spotkaniem jakie mieli. Paradoks. Prawda? Ostatnie spotkanie, ale najpiękniejsze. Ale tak już w życiu bywa. My musimy być przygotowani na wszystko.
    Leon wyszedł od Violi szczęśliwy.
    Dlaczego?
    Bo wyszedł wiedząc, że ich miłość nigdy nie umrze, mimo że on odchodzi.
    Maddy, Dziękuje za tą historię. Dziękuje:*

    OdpowiedzUsuń
  32. Maddy,
    Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham za tę historię. Ukazałaś w niej piękno i prostotę dwoje ludzi nie potrafiących bez siebie żyć. Pomimo przeciwności losu i cierpienia, Violetta wreszcie odnalazła swoje kolory. To one wypełniały pustą kartkę cudownymi barwami, one rozświetlały jej życie. To on był tymi kolorami. To Leon Verdas.

    A teraz? Teraz wylewam łzy, tony łez. Nie wiem dlaczego, ale nie mogę przestać. Ostatnie pożegnanie tej dwójki nie było smutne, a wręcz przeciwnie. Było wspaniałe i niezapomniane. W końcu rozstali się, ale tak naprawdę on cały czas był przy niej i nie pozwalał stracić tych kolorów.
    Cała drżę. Nie potrafię opisać tej historii w odpowiedni sposób. Ciągle przed oczami mam wizję z ostatnich akapitów.

    Chociaż historia nie skończyła się happy end'em, to w jakimś stopniu można ją tak nazwać. Kiedy wreszcie Violetta spotkała się z Leonem, miała mu tyle do opowiedzenia. On tchnął w jej życie wszystko, co najpiękniejsze i kazał jej to wykorzystać. I udało się.

    Jeszcze raz dziękuję Ci za tę wspaniałą i piękną opowieść. Maddy- podziwiam cię, masz przeogromny talent, śmiało można brać z Ciebie przykład.
    Mogłabym napisać więcej, ale naprawdę, teraz nie mogę. Nie mogę przestać myśleć o tym cudzie, który stworzyłaś. Oby więcej takich cudownych historii.
    Pozdrawiam,
    Karolina ♥

    OdpowiedzUsuń
  33. Popłakałam się to było wspaniałe.
    Zazdroszcze ci takiego talentu.

    OdpowiedzUsuń
  34. Właśnie przeczytałam tego Parta i jestem pod wielkim wrażeniem. Taki cudowna, wzruszający. Aż brak mi słów. Naprawdę.
    A teraz mam małe zapytanie. Chciałabym prowadzić z przyjaciółką bloga, tylko sęk w tym, że nie wiemy, czy możemy. Chodzi o to że na nim ukazywałyby się One Party o np. jakiejś parze. A to jest na tym blogu, więc wychodziłoby wtedy, że byśmy skopiowały. Dlatego wolę się spytać - Możemy prowadzić takiego bloga? Jeśli nie, to nie.
    Chocolate :3

    OdpowiedzUsuń
  35. http://leonetta-paraidealna.blogspot.com/2013/11/12.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  36. Ja wiem że to tylko opowiadanie ale takie historie zdarzają się na prawdę. Doje kochających ludzi musi się pożegnać.
    To było fenomenalne, popłakałam się.
    Więcej takich historii, nie wszystkie muszą kończyć się happy end'em<3

    OdpowiedzUsuń
  37. Wspaniały- płakałam!
    Zgadzam się z Kasią Verdas ;)
    A tak z innej beczki:
    Zostałyście nominowane do LBA
    Więcej znajdziecie tutaj: http://love-leonetta.blogspot.com/2013/11/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  38. Zostałyście nominowane do LBA na moim blogu.
    Więcej informacji tutaj:
    http://zycie-nie-jest-zawsze-szczesliwe.blogspot.com/
    Gratuluję xD

    OdpowiedzUsuń
  39. Ten blog został nominowany do LBA ! Szczegóły na moim blogu http://violetta-cami-naty.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  40. Zostałyście nominowane do LBA na moim blogu:
    http://tomas-y-viola.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  41. Zostałaś nominowana do LBA szczególiki tu : http://fedelettaforever.blogspot.com/2013/11/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  42. Dziewczynki zostałyście nominowane do VBA . Więcej na moim blogu. http://leonetta-na-zawsze-razem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  43. Gratulacje zostałyście nominowane do LBA!!
    Więcej informacji tutaj:
    http://leonetta-te-esperare.blogspot.com/2013/11/liebster-blog-award-3.html

    Jeszcze raz gratulacje! Pozdrawiam i życzę weny!
    Kriena

    OdpowiedzUsuń
  44. Zostałyście nominowane do LBA na moim blogu:
    violetta-y-leon.blogspot.com
    Gratuluję! <3

    OdpowiedzUsuń
  45. CZEMU JA ZAWSZE MUSZĘ SIĘ PRZY TWOICH PARTACH PORYCZEĆ ?!
    :'(

    OdpowiedzUsuń
  46. Nie wyszło?! Niewyszło?! Dziewczyni ja ryczę! Jak ty to robisz? Masz taki wielki talent i potrafisz doprowadzić czytających do łez. Czekam na kolejne One Part

    OdpowiedzUsuń
  47. Mam pytanie. JAKTO NIE WYSZŁO? A teraz mi się wtłumacz.

    OdpowiedzUsuń
  48. Kochana Madziu!
    Na początku mojego komentarza musze cie serdecznie przeprosić za to, że tak odwlekalam przeczytanie (wyobrażasz sobie?) i skomentowanie twojego genialnego parta. A teraz, gdy go już przeczytałam wyobrazilam sobie, co by się stalo, gdyby mnie spotkało to samo, co Violette. I tu wcale nie chodzi o zwykły part. Bo na pozór jest zwyczajny. Ale wszystko jest inne, gdy spojrzysz na to głębiej. I ja widzę piekno. Widzę kolory, Madziu. Mój dzisiejszy dzień był pozbawiony barw. A dzisiaj widzę tecze. Najikniejsza, najbardziej kolorową. Co tym sądzisz ? Ja w twojej opowieści widzę tylko zalety. Nawet najgorszy błąd ortograficzny niepopsulby tego efektu. I może cały czas wzdycham. Płakałam jak glupia, czytając to parta. W końcu poszłam do łazienki, popłakałam wróciłam, żebyskomentować. I nie dziwie się nad liczba wyświetleń. Bo ty jesteś lepsza ode mnie i nie ma, się sprzeczJeżeli ktos walczyć wgl tego chcial.
    Dziekuje ci i mam nadzieje, ze jeszcze to przeczytasz
    Xenia <3

    OdpowiedzUsuń
  49. To było najpiękniejsze co kiedykolwiek przeczytałam. Bardzo się wzruszyłam. Masz wielki talent i doceń to wreszcie!!!!!!!!!!!!<3

    OdpowiedzUsuń
  50. Popłakałam się. Serio ! Ryczałam jeszcze przez 20 min. Zabiłaś go ;( Bosz skończyły mi się chusteczki ;(

    OdpowiedzUsuń
  51. Nie bd się rozpisywać jak niektórzy powyżej...
    Powiem tyle.. piękne i smutne jednocześnie. Normalnie płaczę <3
    ~Miskaa ^.^

    OdpowiedzUsuń
  52. Popłakałam się!! Pisz takich wiecej!! :)

    OdpowiedzUsuń
  53. Jezuuu ! Pierwszy raz płakałam podczas czytania jakiejś opowieści na BLOGU.
    BRAWO !!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  54. Przeczytałam wiele OP i OS , ale tylko 3 nieliczne rozmazały mi make up . W tej trójce jest właśnie twój.

    OdpowiedzUsuń